- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 października 2017, 23:30
Jestesmy ze soba dopiero kilka miesiecy. On jest francuzem i oboje mieszkamy w UK. Ja od dziecka mam problemy z samoakceptacja, jestem niesmiala, wstydliwa, nigdy mnie w domu nie chwalono i ogolnie mialam dosc ciezkie dziecinstwo o czym on nie wie. Od 2 miesiecy chodze na psychoterapie i zaczynam dostrzegac co robie zle, nad czym musze pracowac itp. No, ale nie w tym problem.
Chodzi o to, ze on ma normalna rodzine (moi rodzice sie rozwiedli kiedy mialam ok. 15 lat), z tego co mowi to raczej im sie powodzi. Pomagali mu finansowo ze studiami, interesuja sie nim mimo, ze ma 28 lat. Nie ma opcji zeby go nie bylo na swieta w domu itp. Ma swoj samochod, wspominal, ze ma oszczednosci itp.
Ja natomiast spalam sie ze wstydu na sama mysl o tym ze mialby kiedys poznac moich rodzicow, ktorzy wygladaja jak siedem nieszczesc, nie maja kasy, wola sobie wypic i zapalic papierosa niz wyremontowac dom, naprawic cieknacy dach itp.
Ja jakis czas temu zakonczylam dlugi zwiazek. Moj byly zabral samochod na ktory razem ciezko pracowalismy i nie oddal mi za niego ani zlotowki, oprocz tego zabral wiekszosc tych bardziej wartosciowych rzeczy, ktorych sie razem dorobilismy (tv, meble itp)
Ja nigdy nie mialam problemow z kasa a przez kilka ostatnich miesiecy zwiazku zuzylam wiekoszosc limitu na karcie kredytowej ktora teraz sama musze splacac. (przeprowadzka do nowego miasta, on nie mogl znalezc pracy itp) Jest mi wstyd, ze mam dlug do splacenia. Wstyd mi, ze bylam tak naiwna. Czuje sie jak jakas idiotka, ktos slaby i niewart niczego. Moj obecny partner nic o tym nie wie, ale wspomnialam mu ze musze przystopowac z jedzeniem na miescie, wpadami na zakupy itp bo za kazdym razem lapie sie za glowe kiedy sprawdzam stan swojego konta. Nie wspomnialam mu o moich wizytach u psychoterapeuty chociaz bardzo bym chciala bo nie chce tego przed nim ukrywac, ale boje sie jego reakcji. Wiem, ze jest wyrozumialy i nic by mi nie powiedzial, ale boje sie co sobie pomysli i ze zacznie mnie inaczej traktowac. Z drugiej strony mysle sobie ze i tak bede musiala mu kiedys powiedziec (terapia ma trwac 1,5 roku) jesli mam zamiar z nim byc szczera wiec jego reakcja duzo mi o nim powie i bede wiedziala czy warto w ogole kontynuowac ta znajomosc.
On skonczyl studia i zajmuje sie IT. Dosc dobrze zarabia.
Ja zarabiam niewiele mniej od niego ale jestem niania i nie lubie mowic ludziom czym sie zajmuje. Wiekszosc jego znajomych jest po studiach i maja biurowa prace mimo tego, ze sa mlodsi ode mnie. Nigdy nie poszlam na studia bo nie bylo mnie na to stac. Mieszkajac w polsce dostawalam alimenty od rodzicow i musialam sie z nich utrzymywac (800zl) z tym ze nie placilam za dom bo mieszkalam u rodzicow. Rodzice nigdy nie przywiazywali uwagi do studiow (sami skonczyli tylko technikum/zawodowke) W uk skonczylam jedynie roczny kurs (childcare and early years education) i bardzo chcialabym studiowac, ale nawet zaoczne studia sa bardzo drogie (ponad £6000 rocznie) i nie wiem czy sobie finansowo poradze. Na rodzine nie mam co liczyc. Wiem, ze jesli nie zdobede jakiegos wyksztalcenia to bede sie czuc gorsza od innych a poza tym nie mam perspektywy na prace w przyszlosci (nie chce wiecznie bawic cudzych dzieci)
Czy wy czujecie sie gorsze od swoich partnerow z jakiegos powodu? mniejsze zarobki/gorsza praca lub wyksztalcenie/mniej zamozna rodzina lub taka z problemami itp?
Przepraszam, ze troche chaotycznie to wszystko opisalam..
Edytowany przez tynka158 22 października 2017, 23:31
23 października 2017, 00:03
Nigdy nie czułam się gorsza od męża pod żadnym względem. Ludzie róznią się miedzy sobą mają różne możliwości intelektualne, zarobkowe, różne talenty i to jest normalne.
To , że tak się czujesz nie jest kwestią Twoich doświadczeń wyniesionych z dzieciństwa. Masz taki charakter i tyle. Ja też wesoło w domu nie miałam też nikt mnie nie chwalił, a wręcz przeciwnie byłam wyzywana, wyśmiewana, wiecznie wymagania, chociaż na głowie bym stanęła to i tak było źle, rodzice mnie tresowali jak psa, byłam bita itp. Nie jestem nieśmiała i nigdy nie czuję się gorsza od innych. Mam charakter i naturę wojwnika-buntownika i wkurzają mnie takie sieroty. Moja mama właśnie ma podobny charakter do Twojego i widać zawsze jak obie podchodzimy do problemów ja walczę, szukam rozwiązania, pomocy jak sama nie daję rady, a ona się poddaje i nie próbuje pokonać słabości. Dobra jest tylko w kierowaniu cudzym życiem, a nad swoim kompletnie nie panuje.
Co do studiów moje koleżanki pracowały za granicą przez rok , a potem przyjeżdżały na 1 rok studiów i za to żyły w PL i się uczyły. Dostawały jakieś stypendia socjalne, czasem naukowe. Sesje zaliczały przed terminem już maju i zaraz 1 czerwca wyjeżdżały do pracy za granicę i tam zarabiały na kolejny rok akademicki. Mieszkały w akademikach, ewentualnie odnajmowały jakieś 2 pokojowe mieszkanie z innymi dziewczynami na roku co wychodziło jakieś 300 zł od osoby. Jak brakowało kasy brały dziekankę i znowu rok dorabiały za granicą na dalsze studia w PL. Nie skończyłaś studiów, bo Ci nie zależało.
Ciesz się, że miałaś alimenty od rodziców, niby tacy źli, ale jednak te 800 zł Ci dawali. Miałaś dach nad głową i 800 zł do tego nie płaciłaś za rachunki, mogłaś iśc na zaoczne i do pracy.
No i co z tego, że rodzice nie przywiązywali wagi do studiów, Moi byli po zawodówce jaki to miało związek z moimi wyborami ? Sama zdecydowałam, że chce stdudiowac nie zwalałam, że moi rodzice nie mają wykształcenia.
Nie powiedziałaś o psychoterapii to jak chcesz budowac wiązek, ktoreog podstawa powinna być szczerość i zaufanie ? Moj mąz od razu wiedział, że chodze na terapię.
Edytowany przez Marisca 23 października 2017, 00:06
23 października 2017, 00:47
Podobne uczucia wzgledem partnera i przyjaciol mialam czasami w liceum, a pozniej troszke dojrzalam i zrozumialam, ze na pewne rzeczy wplywu nie mamy. A gdybyś miala chlopaka/przyjaciolke/przyjeciela w gorszej sytuacji np. materialnej niz Ty? Myslabys, ze jest dana osoba gorsza od Ciebie? Kazdy ma inny start w zyciu i na to nic nie poradzimi. Liczy sie to co ludzie robia dalej czy ucza sie na swoich bledach i czy staraja sie zeby bylo lepiej. Pora wyzbyc sie takich kompleksow.
Powinnas sie cieszyc, ze masz takiego fajnego chlopaka i w razie klopotow mialabys na kogo liczyc. I musisz byc rownie fajna jak on skoro postanowiliscie byc razem :)
Edytowany przez pulpiasta 23 października 2017, 00:56
23 października 2017, 05:44
Nigdy nie czułam sie gorsza, a Ty przestań widzieć w sobie same wady. Masz prace, jestes w stanie sie utrzymać, wiec w czym problem?! Ciesz sie z tego co masz!
23 października 2017, 08:32
Ja o tyle czuję się "gorsza" od męża, że uważam iż to mężczyźni powinni być mądrzejsi i to on podejmuje wszystkie kluczowe decyzje. Jest mi super z tym podejściem. Poza tym to: nikt nie odpowiada za to z jakiej rodziny pochodzi. Osobiście uważam ( w odróżnieniu od dziewczyny, która Ci pisała o tym, że powinnaś studiować itd.), że bardzo daleko zaszłaś. Super sobie radzisz w obcym kraju... Ja wolałabym nie jeść a bym nie wyjechała, no i pewnie bym się kompletnie podłamamła. Piszę chaotycznie. Ale moja główna refleksja to: nie czuj się gorsza. 1. Dobry chłopak z dobrej rodziny to duże szanse na dobry związek. 2. Weźmiesz kogoś przy kim będziesz czuć się równorzędnie - czyli ktoś z rodziny z problemami, ktoś z kompleksami itp. to duże prawdopodobieństwo powtórki z życia rodziców twoich i tego ewentualnego partnera. 3. Jednocześńie nie możesz zatruwać sobie teraz życia porównywaniem siebie i swojej rodziny do niego (+ wszystko co się z tym wiąże także wykształcenie). 4. Jesteś fajną dziewczyną skoro Ciebie wybrał :) 5. Faceci lubią kobiety w sukienkach :) a niektórzy bardziej niż inni :) - co też nie znaczy, że sukienka ważniejsza od Ciebie. Pozdrawiam.
23 października 2017, 10:13
Mialam taki czas, ze czulam sie gorsza, ale bylo to wina partnera, ktory rzadko mnie chwalil, za to regularnie wytykal to, czego jeszcze nie zrobilam. Jak mantre powtarzal tez, ze jestem malo zaradna. Oczywiscie byla to nieprawda, bo dobrze sobie radze zerowno na gruncie zawodowym (nawet zarabiam wiecej od meza), jak i macierzynskim. Tylko pania domu jestem srednia, ale to domena wiekszosci pracujacych zawodowo mam.
W odbudowaniu poczucia wlasnej wartosci pomogla mni psychoterapia. Zrozumialam, ze jestem fajna, ze duzo robie i mam prawo byc dumna ze swoich sukcesow.
Teraz maz na terapii malzenskiej uczy sie odpuszczac i doceniac moj wklad w nasza rodzine.
23 października 2017, 14:48
Powinnas sie cieszyc, ze trafilas na kogos normalnego, kto ma dobra prace itd. Jerstes kobieta, Tobie przjedzie miec mniej kasy ;P Nie martw sie, to nie koniec swiata, on pewnie by sie tym nawet nie przejal. Powiedz mu o tym, zaloze sie ze jego rekacje pozytywnie Cie zaskoczy, a bedziesz miala mniej na sumieniu i nie ukrywaj niczego, bo tylko skomplkujesz sprawy niepotrzerbnie. Postaw sprawy jasno od pcozatku
23 października 2017, 15:02
Powinnas sie cieszyc, ze trafilas na kogos normalnego, kto ma dobra prace itd. Jerstes kobieta, Tobie przjedzie miec mniej kasy ;P Nie martw sie, to nie koniec swiata, on pewnie by sie tym nawet nie przejal. Powiedz mu o tym, zaloze sie ze jego rekacje pozytywnie Cie zaskoczy, a bedziesz miala mniej na sumieniu i nie ukrywaj niczego, bo tylko skomplkujesz sprawy niepotrzerbnie. Postaw sprawy jasno od pcozatku
Cieszę sie, ze ma dobra prace, normalna rodzine i imponuje mi to, ale czuje sie gorsza, bo sama nie moge mu zaimponować tym, ze mam fajna rodzine czy dobre wykształcenie. Czuje sie 'glupsza' od niego, bo on jest w zawodzie na którym sie zna, czerpie z tego przyjemność a na dodatek dobrze zarabia. Ja dobrze zarabiam, ale przecież 3 dzieci każdy moze sie zając, ugotowac obiad, pobawić sie czy odrobić lekcje...
Czy wg was w dzisiejszych czasach to normalne, ze kobieta zarabia mniej lub ma gorsze wykształcenie lub jest mniej zaradna/'obrotna'?