Temat: Do tych kobiet, które postawiły dla siebie

Chciałabym porozmawiać z Wami, a zwłaszcza z tymi kobietami, które świadomie nie weszły w związek małżeński ani nie założyły rodziny. Czy gdybyście mogły pokierowałybyście swoje życie inaczej? Czy jest to według Was oznaka egoizmu ? Czy zawsze w życiu liczyłyście na siebie i to siebie stawiałyście na pierwszym miejscu ?

Nie zawsze nasze życie układa się w takie proste schematy, które są powszechne, czyli skończenie studiów, dobra praca, mąż plus dzieci i duży dom...

Coraz więcej kobiet, które przez trudne doświadczenia w życiu, wolą skupić się na sobie, swojej pracy, pasji... chciałabym tutaj porozmawiać z takimi kobietami. Czy marzyłyście o rodzinie? O dzieciach ? Czy o zupełnie innych rzeczach...

Z koleżanek, które są samotne- po prostu tak się im w życiu, ale najczęściej mają jakiś problem z relacjach i oczekiwaniach względem partnera i życia. Odrealniony. Żadna nie zrobiła tego świadomie i dla kariery. A co do kariery i pasji, mam po sąsiedzku samotną koleżankę- ja mam więcej pasji, zrobiłam "karierę" (a przynajmniej świadomie pokierowałam swoją karierą) niz ona.

Despacitoo napisał(a):

menot napisał(a):

Ojciec nie dzieli opieki na pół. No może przy malutkim dziecku. Przy starszym jednak celem jest bycie razem jako rodzina. więc czas "na rodzinę" jest liczony dla obu partnerów jednoczesnie. 

nie bardzo rozumiem te wypowiedz. Czas dla rodziny poswieca sie razem, ale jesli ja np. mam w soboty angielski to z corka zostaje maz. Maz idzie na silownie to z corka zostaje ja. Takze kiedy mowa o rozwoju czy hobby to da sie ten czas wykrzesac. Ja po sobie widze ze madrzej zarzadzam czasem kiedy mam go mniej. Nie ma co wierzyc w bajki ze kazdy singiel kazda minute swego wolnego czasu poswieca na rozwoj i pasje :p poswieca tez wiele czasu odpoczynek czy robienie co tam mu sie zachce, ale nie robiac nic produktywnego. Ja czasu na obijanie sie tyle nie mam, ale moj zwiazek jest partnerski a nie jakis patriarchalny i nie ma w moim domu rzeczy ktora bylaby tylko na mojej glowie. A czesto niestety wypowiedzi dziewczyn brzmia jakby byly ze wszystkim same.. i tego nie moge zrozumiec. To ze partner ma prace do mnie nie przemawia akurat bo ja tez mam i czemu moja praca mialaby byc mniej wazna?  

Też tak mam- im mniej czasu, tym lepsza organizacja. I uzupełniając Twoją wypowiedź- trzeba umieć odpuszczać sobie i nie być perfekcyjną panią domu.

Despacitoo napisał(a):

_Insulinka napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

maharettt napisał(a):

menot napisał(a):

Nie, nie można mieć wszystkiego - bo doba ma ograniczoną ilość godzin. Co bardzo wychodzi, kiedy się ma dziecko. Myślę, że pogodzenie pracy zawodowej na pełen etat, związku, dziecka i powiedzmy sportu i hobby to już jest wyższa ekwilibrystyka, bo jeśli się przedobrzy, to człowiek zaczyna się z wypalenia sypać na każdym z tych pól. Bo i macierzyństwo, i praca i związek wymagają zaangażowania i "obecności". Szczególnie dziecko. Z reguły nie mam problemów z organizacją, ale ostatnie 2 lata to jest dosłownie ciągła walka o czas i ciągłe rozterki co z tym wywalczonym czasem zrobić. Absolutnie nie miałam takich problemów nie mając dziecka i nie będąc w związku. W mojej branży fakt, że technicznie nie jestem wstanie wyrabiać takich nadgodzin jak moi "wolni" koledzy przekłada się na możliwości rozwoju, dobór projektów (te mniej ciekawe) itd. Lepiej - moja praca to praca, którą wybrałam, żeby być maksymalnie mobilną, zmieniać miejsce zamieszkania itd. Oczywiście praca mojego męża uniemożliwia jakiekolwiek zmiany miejsca zamieszkania, nawet miasto nie wchodzi w grę. Jak dla mnie - to ograniczenie które praktycznie morduje moje możliwości rozwoju. Ba dam tss, kariera poszła się pocałować przez rodzinę. Może się przebranżowię po raz drugi :/

dodam jeszcze ze ograniczaja godziny otwarcia placowek. Jak przedszkole/ szkola itp. Praca wyjazdowa tez nie wchodzi w gre.

zakladam ze te super zorganizowane mamy ktore to tak twierdza ze rodzina nie ogranicza maja do dyspozycji babcie,dziadki,pradziadki, ciotki praciotki 

a moze maja "do dyspozycji" tez ojca dziecka;) bo o nim jakos zapomnialas.

Albo zamiast/obok niego nianię. Wiem, że w Polsce to nadal mało popularne, bo albo ?nie stać nas? albo ?nie po to rodziłam dziecko, żeby siedziało z obcą babą?, ale kompletnie tego nie rozumiem. :)

w tej chwili calkowity koszt zatrudnienia niani na etacie to minimum 3300 zl (najnizsza krajowa) wlacznie ze skladkami etc. ja tam sie nie dziwie ze jednak stawiaja na zlobek.

Żeby realizować swoje hobby, pasje czy wyjść do kina to nie trzeba zatrudniać niani na cały etat.

Pasek wagi

staram_sie napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

_Insulinka napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

maharettt napisał(a):

menot napisał(a):

Nie, nie można mieć wszystkiego - bo doba ma ograniczoną ilość godzin. Co bardzo wychodzi, kiedy się ma dziecko. Myślę, że pogodzenie pracy zawodowej na pełen etat, związku, dziecka i powiedzmy sportu i hobby to już jest wyższa ekwilibrystyka, bo jeśli się przedobrzy, to człowiek zaczyna się z wypalenia sypać na każdym z tych pól. Bo i macierzyństwo, i praca i związek wymagają zaangażowania i "obecności". Szczególnie dziecko. Z reguły nie mam problemów z organizacją, ale ostatnie 2 lata to jest dosłownie ciągła walka o czas i ciągłe rozterki co z tym wywalczonym czasem zrobić. Absolutnie nie miałam takich problemów nie mając dziecka i nie będąc w związku. W mojej branży fakt, że technicznie nie jestem wstanie wyrabiać takich nadgodzin jak moi "wolni" koledzy przekłada się na możliwości rozwoju, dobór projektów (te mniej ciekawe) itd. Lepiej - moja praca to praca, którą wybrałam, żeby być maksymalnie mobilną, zmieniać miejsce zamieszkania itd. Oczywiście praca mojego męża uniemożliwia jakiekolwiek zmiany miejsca zamieszkania, nawet miasto nie wchodzi w grę. Jak dla mnie - to ograniczenie które praktycznie morduje moje możliwości rozwoju. Ba dam tss, kariera poszła się pocałować przez rodzinę. Może się przebranżowię po raz drugi :/

dodam jeszcze ze ograniczaja godziny otwarcia placowek. Jak przedszkole/ szkola itp. Praca wyjazdowa tez nie wchodzi w gre.

zakladam ze te super zorganizowane mamy ktore to tak twierdza ze rodzina nie ogranicza maja do dyspozycji babcie,dziadki,pradziadki, ciotki praciotki 

a moze maja "do dyspozycji" tez ojca dziecka;) bo o nim jakos zapomnialas.

Albo zamiast/obok niego nianię. Wiem, że w Polsce to nadal mało popularne, bo albo ?nie stać nas? albo ?nie po to rodziłam dziecko, żeby siedziało z obcą babą?, ale kompletnie tego nie rozumiem. :)

w tej chwili calkowity koszt zatrudnienia niani na etacie to minimum 3300 zl (najnizsza krajowa) wlacznie ze skladkami etc. ja tam sie nie dziwie ze jednak stawiaja na zlobek.

Żeby realizować swoje hobby, pasje czy wyjść do kina to nie trzeba zatrudniać niani na cały etat.

to co sie z tym dzieckiem dzieje w ciagu dnia ? Jak rodzice sa w pracy ? W ciagu dnia niania/zlobek, a popoludniu znow niania? 

sa matki, ktore pewnie tak robia, natomiast rownie dobrze mozna sie ta opieka zmieniac z ojcem (jesli chodzi o czas na hobby). Gorzej z czasem tylko we dwoje, my z mezem niemalze tego nie mamy. Pytanie czy dziecko by chcialo zostac z taka opiekunka "z doskoku" ktora widzi np 2 razy w miesiacu.

Despacitoo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

_Insulinka napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

maharettt napisał(a):

menot napisał(a):

Nie, nie można mieć wszystkiego - bo doba ma ograniczoną ilość godzin. Co bardzo wychodzi, kiedy się ma dziecko. Myślę, że pogodzenie pracy zawodowej na pełen etat, związku, dziecka i powiedzmy sportu i hobby to już jest wyższa ekwilibrystyka, bo jeśli się przedobrzy, to człowiek zaczyna się z wypalenia sypać na każdym z tych pól. Bo i macierzyństwo, i praca i związek wymagają zaangażowania i "obecności". Szczególnie dziecko. Z reguły nie mam problemów z organizacją, ale ostatnie 2 lata to jest dosłownie ciągła walka o czas i ciągłe rozterki co z tym wywalczonym czasem zrobić. Absolutnie nie miałam takich problemów nie mając dziecka i nie będąc w związku. W mojej branży fakt, że technicznie nie jestem wstanie wyrabiać takich nadgodzin jak moi "wolni" koledzy przekłada się na możliwości rozwoju, dobór projektów (te mniej ciekawe) itd. Lepiej - moja praca to praca, którą wybrałam, żeby być maksymalnie mobilną, zmieniać miejsce zamieszkania itd. Oczywiście praca mojego męża uniemożliwia jakiekolwiek zmiany miejsca zamieszkania, nawet miasto nie wchodzi w grę. Jak dla mnie - to ograniczenie które praktycznie morduje moje możliwości rozwoju. Ba dam tss, kariera poszła się pocałować przez rodzinę. Może się przebranżowię po raz drugi :/

dodam jeszcze ze ograniczaja godziny otwarcia placowek. Jak przedszkole/ szkola itp. Praca wyjazdowa tez nie wchodzi w gre.

zakladam ze te super zorganizowane mamy ktore to tak twierdza ze rodzina nie ogranicza maja do dyspozycji babcie,dziadki,pradziadki, ciotki praciotki 

a moze maja "do dyspozycji" tez ojca dziecka;) bo o nim jakos zapomnialas.

Albo zamiast/obok niego nianię. Wiem, że w Polsce to nadal mało popularne, bo albo ?nie stać nas? albo ?nie po to rodziłam dziecko, żeby siedziało z obcą babą?, ale kompletnie tego nie rozumiem. :)

w tej chwili calkowity koszt zatrudnienia niani na etacie to minimum 3300 zl (najnizsza krajowa) wlacznie ze skladkami etc. ja tam sie nie dziwie ze jednak stawiaja na zlobek.

Żeby realizować swoje hobby, pasje czy wyjść do kina to nie trzeba zatrudniać niani na cały etat.

to co sie z tym dzieckiem dzieje w ciagu dnia ? Jak rodzice sa w pracy ? W ciagu dnia niania/zlobek, a popoludniu znow niania? 

sa matki, ktore pewnie tak robia, natomiast rownie dobrze mozna sie ta opieka zmieniac z ojcem (jesli chodzi o czas na hobby). Gorzej z czasem tylko we dwoje, my z mezem niemalze tego nie mamy. Pytanie czy dziecko by chcialo zostac z taka opiekunka "z doskoku" ktora widzi np 2 razy w miesiacu.

Ja kombinowałam w taki sposób, że pracując zdalnie wykrawałam czas na trening czy hobby w ciągu dnia (łatwiej w ciszy i skupieniu), żeby potem to odrabiać kiedy dziecko śpi. Co z kolei kończyło się tym, że wieczorem mój mąż oglądał sobie film a potem szedł spać o 23, bo wstaje o 7, a ja klikałam na komputerze do późnych godzin nocnych. Życie seksualne i związek dostaje po dupie. To była cena za to, żebym sobie mogła poćwiczyć w spokoju. I tak dalej. Każdy jeden wybór oznacza poświęcenie czegoś innego, bo czas "z dzieckiem" między 17 a 21.30 praktycznie zniknął z mojego planera jako moment na zrobienie czegoś dla mnie samej. Mój czas wolny, to 2-3 godziny wieczorem (zakładając, że nie odpracowuję roboczych godzin), kiedy na trening już jestem zbyt zmęczona, a na moje hobby jest za późno, bo jest dość głośne. Dzielenie się opieką z mężem, który wraca do domu  o 19.30 jest niewykonalne. A już cały plan się kompletnie sypie, jeśli przykładowo mam projekt w robo wymagający pracy po kikanaście godzin na dobę.

Przy czym - w teoretycznym świecie z przed dziecka oszacowałabym, że jestem wstanie bez problemu zrobić trening po 22, to żaden problem. Tyle, że w świecie bez dziecka byłam nieporównywalnie mniej zmęczona całościowo i totalnie zrelaksowana, 22 to była młoda godzina.

To są sprawy, jakich ja jakość specjalnie nie analizowałam przed ciążą, a które teraz uważam, że osoby o nieregulowanych godzinach pracy i z czasochłonnymi zainteresowaniami powinny przemyśleć.

menot napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

_Insulinka napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

maharettt napisał(a):

menot napisał(a):

Nie, nie można mieć wszystkiego - bo doba ma ograniczoną ilość godzin. Co bardzo wychodzi, kiedy się ma dziecko. Myślę, że pogodzenie pracy zawodowej na pełen etat, związku, dziecka i powiedzmy sportu i hobby to już jest wyższa ekwilibrystyka, bo jeśli się przedobrzy, to człowiek zaczyna się z wypalenia sypać na każdym z tych pól. Bo i macierzyństwo, i praca i związek wymagają zaangażowania i "obecności". Szczególnie dziecko. Z reguły nie mam problemów z organizacją, ale ostatnie 2 lata to jest dosłownie ciągła walka o czas i ciągłe rozterki co z tym wywalczonym czasem zrobić. Absolutnie nie miałam takich problemów nie mając dziecka i nie będąc w związku. W mojej branży fakt, że technicznie nie jestem wstanie wyrabiać takich nadgodzin jak moi "wolni" koledzy przekłada się na możliwości rozwoju, dobór projektów (te mniej ciekawe) itd. Lepiej - moja praca to praca, którą wybrałam, żeby być maksymalnie mobilną, zmieniać miejsce zamieszkania itd. Oczywiście praca mojego męża uniemożliwia jakiekolwiek zmiany miejsca zamieszkania, nawet miasto nie wchodzi w grę. Jak dla mnie - to ograniczenie które praktycznie morduje moje możliwości rozwoju. Ba dam tss, kariera poszła się pocałować przez rodzinę. Może się przebranżowię po raz drugi :/

dodam jeszcze ze ograniczaja godziny otwarcia placowek. Jak przedszkole/ szkola itp. Praca wyjazdowa tez nie wchodzi w gre.

zakladam ze te super zorganizowane mamy ktore to tak twierdza ze rodzina nie ogranicza maja do dyspozycji babcie,dziadki,pradziadki, ciotki praciotki 

a moze maja "do dyspozycji" tez ojca dziecka;) bo o nim jakos zapomnialas.

Albo zamiast/obok niego nianię. Wiem, że w Polsce to nadal mało popularne, bo albo ?nie stać nas? albo ?nie po to rodziłam dziecko, żeby siedziało z obcą babą?, ale kompletnie tego nie rozumiem. :)

w tej chwili calkowity koszt zatrudnienia niani na etacie to minimum 3300 zl (najnizsza krajowa) wlacznie ze skladkami etc. ja tam sie nie dziwie ze jednak stawiaja na zlobek.

Żeby realizować swoje hobby, pasje czy wyjść do kina to nie trzeba zatrudniać niani na cały etat.

to co sie z tym dzieckiem dzieje w ciagu dnia ? Jak rodzice sa w pracy ? W ciagu dnia niania/zlobek, a popoludniu znow niania? 

sa matki, ktore pewnie tak robia, natomiast rownie dobrze mozna sie ta opieka zmieniac z ojcem (jesli chodzi o czas na hobby). Gorzej z czasem tylko we dwoje, my z mezem niemalze tego nie mamy. Pytanie czy dziecko by chcialo zostac z taka opiekunka "z doskoku" ktora widzi np 2 razy w miesiacu.

Ja kombinowałam w taki sposób, że pracując zdalnie wykrawałam czas na trening czy hobby w ciągu dnia (łatwiej w ciszy i skupieniu), żeby potem to odrabiać kiedy dziecko śpi. Co z kolei kończyło się tym, że wieczorem mój mąż oglądał sobie film a potem szedł spać o 23, bo wstaje o 7, a ja klikałam na komputerze do późnych godzin nocnych. Życie seksualne i związek dostaje po dupie. To była cena za to, żebym sobie mogła poćwiczyć w spokoju. I tak dalej. Każdy jeden wybór oznacza poświęcenie czegoś innego, bo czas "z dzieckiem" między 17 a 21.30 praktycznie zniknął z mojego planera jako moment na zrobienie czegoś dla mnie samej. Mój czas wolny, to 2-3 godziny wieczorem (zakładając, że nie odpracowuję roboczych godzin), kiedy na trening już jestem zbyt zmęczona, a na moje hobby jest za późno, bo jest dość głośne. Dzielenie się opieką z mężem, który wraca do domu  o 19.30 jest niewykonalne. A już cały plan się kompletnie sypie, jeśli przykładowo mam projekt w robo wymagający pracy po kikanaście godzin na dobę. Przy czym - w teoretycznym świecie z przed dziecka oszacowałabym, że jestem wstanie bez problemu zrobić trening po 22, to żaden problem. Tyle, że w świecie bez dziecka byłam nieporównywalnie mniej zmęczona całościowo i totalnie zrelaksowana, 22 to była młoda godzina. To są sprawy, jakich ja jakość specjalnie nie analizowałam przed ciążą, a które teraz uważam, że osoby o nieregulowanych godzinach pracy i z czasochłonnymi zainteresowaniami powinny przemyśleć.

Wiesz, tak czytam Twoje wypowiedzi i wydaje sie, ze jestes przykladem osoby, ktora na prace i hobby poswieca caly czas, oprocz czasu przewidzianego na sen. W ten sposob oczywistym jest, ze w Twoim zyciu nie ma czasu na zwiazek i rodzine, bo calosc (duzo wiecej niz norma) przeznaczasz na prace i hobby. Zadne rozwiazanie nie bedzie dobre, bo tu nie ma rozwiazania, jesli takie masz priorytety i nie chcesz nic zmienic w sferze praca-hobby. Pozostaje zatrudniac opiekunke na caly etat w dni, w ktore dziecko nie jest w placowce. A reszta sie dzielic z mezem.

Moze nie do konca rozumiem, ale skoro obydwoje macie dobre prace i wyrabiacie niesamowite nadgodziny, to jakim cudem (teroretycznie) zadne z was nie jest w stanie utrzymac rodziny na normalnym poziomie? Abstrahuje, czy rezygnacja z pracy przez ktores z was jest wlasciwym posunieciem biorac pod uwage przyszla kariere. 

LinuxS napisał(a):

menot napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

_Insulinka napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

maharettt napisał(a):

menot napisał(a):

Nie, nie można mieć wszystkiego - bo doba ma ograniczoną ilość godzin. Co bardzo wychodzi, kiedy się ma dziecko. Myślę, że pogodzenie pracy zawodowej na pełen etat, związku, dziecka i powiedzmy sportu i hobby to już jest wyższa ekwilibrystyka, bo jeśli się przedobrzy, to człowiek zaczyna się z wypalenia sypać na każdym z tych pól. Bo i macierzyństwo, i praca i związek wymagają zaangażowania i "obecności". Szczególnie dziecko. Z reguły nie mam problemów z organizacją, ale ostatnie 2 lata to jest dosłownie ciągła walka o czas i ciągłe rozterki co z tym wywalczonym czasem zrobić. Absolutnie nie miałam takich problemów nie mając dziecka i nie będąc w związku. W mojej branży fakt, że technicznie nie jestem wstanie wyrabiać takich nadgodzin jak moi "wolni" koledzy przekłada się na możliwości rozwoju, dobór projektów (te mniej ciekawe) itd. Lepiej - moja praca to praca, którą wybrałam, żeby być maksymalnie mobilną, zmieniać miejsce zamieszkania itd. Oczywiście praca mojego męża uniemożliwia jakiekolwiek zmiany miejsca zamieszkania, nawet miasto nie wchodzi w grę. Jak dla mnie - to ograniczenie które praktycznie morduje moje możliwości rozwoju. Ba dam tss, kariera poszła się pocałować przez rodzinę. Może się przebranżowię po raz drugi :/

dodam jeszcze ze ograniczaja godziny otwarcia placowek. Jak przedszkole/ szkola itp. Praca wyjazdowa tez nie wchodzi w gre.

zakladam ze te super zorganizowane mamy ktore to tak twierdza ze rodzina nie ogranicza maja do dyspozycji babcie,dziadki,pradziadki, ciotki praciotki 

a moze maja "do dyspozycji" tez ojca dziecka;) bo o nim jakos zapomnialas.

Albo zamiast/obok niego nianię. Wiem, że w Polsce to nadal mało popularne, bo albo ?nie stać nas? albo ?nie po to rodziłam dziecko, żeby siedziało z obcą babą?, ale kompletnie tego nie rozumiem. :)

w tej chwili calkowity koszt zatrudnienia niani na etacie to minimum 3300 zl (najnizsza krajowa) wlacznie ze skladkami etc. ja tam sie nie dziwie ze jednak stawiaja na zlobek.

Żeby realizować swoje hobby, pasje czy wyjść do kina to nie trzeba zatrudniać niani na cały etat.

to co sie z tym dzieckiem dzieje w ciagu dnia ? Jak rodzice sa w pracy ? W ciagu dnia niania/zlobek, a popoludniu znow niania? 

sa matki, ktore pewnie tak robia, natomiast rownie dobrze mozna sie ta opieka zmieniac z ojcem (jesli chodzi o czas na hobby). Gorzej z czasem tylko we dwoje, my z mezem niemalze tego nie mamy. Pytanie czy dziecko by chcialo zostac z taka opiekunka "z doskoku" ktora widzi np 2 razy w miesiacu.

Ja kombinowałam w taki sposób, że pracując zdalnie wykrawałam czas na trening czy hobby w ciągu dnia (łatwiej w ciszy i skupieniu), żeby potem to odrabiać kiedy dziecko śpi. Co z kolei kończyło się tym, że wieczorem mój mąż oglądał sobie film a potem szedł spać o 23, bo wstaje o 7, a ja klikałam na komputerze do późnych godzin nocnych. Życie seksualne i związek dostaje po dupie. To była cena za to, żebym sobie mogła poćwiczyć w spokoju. I tak dalej. Każdy jeden wybór oznacza poświęcenie czegoś innego, bo czas "z dzieckiem" między 17 a 21.30 praktycznie zniknął z mojego planera jako moment na zrobienie czegoś dla mnie samej. Mój czas wolny, to 2-3 godziny wieczorem (zakładając, że nie odpracowuję roboczych godzin), kiedy na trening już jestem zbyt zmęczona, a na moje hobby jest za późno, bo jest dość głośne. Dzielenie się opieką z mężem, który wraca do domu  o 19.30 jest niewykonalne. A już cały plan się kompletnie sypie, jeśli przykładowo mam projekt w robo wymagający pracy po kikanaście godzin na dobę. Przy czym - w teoretycznym świecie z przed dziecka oszacowałabym, że jestem wstanie bez problemu zrobić trening po 22, to żaden problem. Tyle, że w świecie bez dziecka byłam nieporównywalnie mniej zmęczona całościowo i totalnie zrelaksowana, 22 to była młoda godzina. To są sprawy, jakich ja jakość specjalnie nie analizowałam przed ciążą, a które teraz uważam, że osoby o nieregulowanych godzinach pracy i z czasochłonnymi zainteresowaniami powinny przemyśleć.

Wiesz, tak czytam Twoje wypowiedzi i wydaje sie, ze jestes przykladem osoby, ktora na prace i hobby poswieca caly czas, oprocz czasu przewidzianego na sen. W ten sposob oczywistym jest, ze w Twoim zyciu nie ma czasu na zwiazek i rodzine, bo calosc (duzo wiecej niz norma) przeznaczasz na prace i hobby. Zadne rozwiazanie nie bedzie dobre, bo tu nie ma rozwiazania, jesli takie masz priorytety i nie chcesz nic zmienic w sferze praca-hobby. Pozostaje zatrudniac opiekunke na caly etat w dni, w ktore dziecko nie jest w placowce. A reszta sie dzielic z mezem.

Moze nie do konca rozumiem, ale skoro obydwoje macie dobre prace i wyrabiacie niesamowite nadgodziny, to jakim cudem (teroretycznie) zadne z was nie jest w stanie utrzymac rodziny na normalnym poziomie? Abstrahuje, czy rezygnacja z pracy przez ktores z was jest wlasciwym posunieciem biorac pod uwage przyszla kariere. 

Nie napisałam, że mamy dobre prace, a mieszkamy w mieście, gdzie aby utrzymać się z jednej pensji to by trzeba lekko dwie średnie krajowe zarabiać. Mój mąż pracuje w policji i de facto nie ma nadgodzin, w policji masz obowiązkową długą przerwę na lunch w środku dnia, a jego obecna praca jest na drugim końcu miasta, dojazdy zajmują sporo. A moja firma nie płaci za nadgodziny inaczej niż godzinami wolnymi. Plus to branża, para artystyczna, gdzie czas wkłada się w to, żeby zrobić wszystko maksymalnie dobrze, jak się da. Przed covidem, kiedy pracowałam na miejscu było łatwiej. Teraz de facto pracuję jak freelancer.

Wiem, że nie ma rozwiązania, ja nie piszę tego, żeby się żalić czy żeby ktoś mi doradził jak zarządzać czasem. Piszę o tym, że problem JEST i planując powiększenie rodziny warto trochę się zastanowić, w jakim stopniu będzie nas dotyczyć. I o tym właśnie jest ten temat. O kobietach, które decydują się na brak rodziny, żeby móc się realizować. O ile nadal uważam, że partner życiowy nie wadzi, to dziecko owszem, potrafi ograniczać. Bo zajmuje czas, i uniemożliwia elastyczne planowanie dnia. To są realne problemy, których "dobre planowanie" nie rozwiązuje do końca. I to też nie jest tak, że ja mam jakieś dzikie hobby. Owszem, lubię sport i chciałabym trenować 4 razy w tygodniu. To nie jest przecież dużo, nie? Lubię szyć, i chciałabym robić więcej niż 1 projekt miesięcznie - jest ciężko. Chciałabym sobie dodać kolejny sport już taki poza domem, żeby chociaż raz się wyrwać wieczorem sama. To są wszystko aktywności, które osoba bez dziecka wpasowałaby w swój planning totalnie na luzie. A ja mam z tym problem.

menot napisał(a):

LinuxS napisał(a):

menot napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

_Insulinka napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

maharettt napisał(a):

menot napisał(a):

Nie, nie można mieć wszystkiego - bo doba ma ograniczoną ilość godzin. Co bardzo wychodzi, kiedy się ma dziecko. Myślę, że pogodzenie pracy zawodowej na pełen etat, związku, dziecka i powiedzmy sportu i hobby to już jest wyższa ekwilibrystyka, bo jeśli się przedobrzy, to człowiek zaczyna się z wypalenia sypać na każdym z tych pól. Bo i macierzyństwo, i praca i związek wymagają zaangażowania i "obecności". Szczególnie dziecko. Z reguły nie mam problemów z organizacją, ale ostatnie 2 lata to jest dosłownie ciągła walka o czas i ciągłe rozterki co z tym wywalczonym czasem zrobić. Absolutnie nie miałam takich problemów nie mając dziecka i nie będąc w związku. W mojej branży fakt, że technicznie nie jestem wstanie wyrabiać takich nadgodzin jak moi "wolni" koledzy przekłada się na możliwości rozwoju, dobór projektów (te mniej ciekawe) itd. Lepiej - moja praca to praca, którą wybrałam, żeby być maksymalnie mobilną, zmieniać miejsce zamieszkania itd. Oczywiście praca mojego męża uniemożliwia jakiekolwiek zmiany miejsca zamieszkania, nawet miasto nie wchodzi w grę. Jak dla mnie - to ograniczenie które praktycznie morduje moje możliwości rozwoju. Ba dam tss, kariera poszła się pocałować przez rodzinę. Może się przebranżowię po raz drugi :/

dodam jeszcze ze ograniczaja godziny otwarcia placowek. Jak przedszkole/ szkola itp. Praca wyjazdowa tez nie wchodzi w gre.

zakladam ze te super zorganizowane mamy ktore to tak twierdza ze rodzina nie ogranicza maja do dyspozycji babcie,dziadki,pradziadki, ciotki praciotki 

a moze maja "do dyspozycji" tez ojca dziecka;) bo o nim jakos zapomnialas.

Albo zamiast/obok niego nianię. Wiem, że w Polsce to nadal mało popularne, bo albo ?nie stać nas? albo ?nie po to rodziłam dziecko, żeby siedziało z obcą babą?, ale kompletnie tego nie rozumiem. :)

w tej chwili calkowity koszt zatrudnienia niani na etacie to minimum 3300 zl (najnizsza krajowa) wlacznie ze skladkami etc. ja tam sie nie dziwie ze jednak stawiaja na zlobek.

Żeby realizować swoje hobby, pasje czy wyjść do kina to nie trzeba zatrudniać niani na cały etat.

to co sie z tym dzieckiem dzieje w ciagu dnia ? Jak rodzice sa w pracy ? W ciagu dnia niania/zlobek, a popoludniu znow niania? 

sa matki, ktore pewnie tak robia, natomiast rownie dobrze mozna sie ta opieka zmieniac z ojcem (jesli chodzi o czas na hobby). Gorzej z czasem tylko we dwoje, my z mezem niemalze tego nie mamy. Pytanie czy dziecko by chcialo zostac z taka opiekunka "z doskoku" ktora widzi np 2 razy w miesiacu.

Ja kombinowałam w taki sposób, że pracując zdalnie wykrawałam czas na trening czy hobby w ciągu dnia (łatwiej w ciszy i skupieniu), żeby potem to odrabiać kiedy dziecko śpi. Co z kolei kończyło się tym, że wieczorem mój mąż oglądał sobie film a potem szedł spać o 23, bo wstaje o 7, a ja klikałam na komputerze do późnych godzin nocnych. Życie seksualne i związek dostaje po dupie. To była cena za to, żebym sobie mogła poćwiczyć w spokoju. I tak dalej. Każdy jeden wybór oznacza poświęcenie czegoś innego, bo czas "z dzieckiem" między 17 a 21.30 praktycznie zniknął z mojego planera jako moment na zrobienie czegoś dla mnie samej. Mój czas wolny, to 2-3 godziny wieczorem (zakładając, że nie odpracowuję roboczych godzin), kiedy na trening już jestem zbyt zmęczona, a na moje hobby jest za późno, bo jest dość głośne. Dzielenie się opieką z mężem, który wraca do domu  o 19.30 jest niewykonalne. A już cały plan się kompletnie sypie, jeśli przykładowo mam projekt w robo wymagający pracy po kikanaście godzin na dobę. Przy czym - w teoretycznym świecie z przed dziecka oszacowałabym, że jestem wstanie bez problemu zrobić trening po 22, to żaden problem. Tyle, że w świecie bez dziecka byłam nieporównywalnie mniej zmęczona całościowo i totalnie zrelaksowana, 22 to była młoda godzina. To są sprawy, jakich ja jakość specjalnie nie analizowałam przed ciążą, a które teraz uważam, że osoby o nieregulowanych godzinach pracy i z czasochłonnymi zainteresowaniami powinny przemyśleć.

Wiesz, tak czytam Twoje wypowiedzi i wydaje sie, ze jestes przykladem osoby, ktora na prace i hobby poswieca caly czas, oprocz czasu przewidzianego na sen. W ten sposob oczywistym jest, ze w Twoim zyciu nie ma czasu na zwiazek i rodzine, bo calosc (duzo wiecej niz norma) przeznaczasz na prace i hobby. Zadne rozwiazanie nie bedzie dobre, bo tu nie ma rozwiazania, jesli takie masz priorytety i nie chcesz nic zmienic w sferze praca-hobby. Pozostaje zatrudniac opiekunke na caly etat w dni, w ktore dziecko nie jest w placowce. A reszta sie dzielic z mezem.

Moze nie do konca rozumiem, ale skoro obydwoje macie dobre prace i wyrabiacie niesamowite nadgodziny, to jakim cudem (teroretycznie) zadne z was nie jest w stanie utrzymac rodziny na normalnym poziomie? Abstrahuje, czy rezygnacja z pracy przez ktores z was jest wlasciwym posunieciem biorac pod uwage przyszla kariere. 

Nie napisałam, że mamy dobre prace, a mieszkamy w mieście, gdzie aby utrzymać się z jednej pensji to by trzeba lekko dwie średnie krajowe zarabiać. Mój mąż pracuje w policji i de facto nie ma nadgodzin, w policji masz obowiązkową długą przerwę na lunch w środku dnia, a jego obecna praca jest na drugim końcu miasta, dojazdy zajmują sporo. A moja firma nie płaci za nadgodziny inaczej niż godzinami wolnymi. Plus to branża, para artystyczna, gdzie czas wkłada się w to, żeby zrobić wszystko maksymalnie dobrze, jak się da. Przed covidem, kiedy pracowałam na miejscu było łatwiej. Teraz de facto pracuję jak freelancer. Wiem, że nie ma rozwiązania. Ale o tym właśnie jest ten temat. O kobietach, które decydują się na brak rodziny, żeby móc się realizować. O ile nadal uważam, że partner życiowy nie wadzi, to dziecko owszem, potrafi ograniczać. Bo zajmuje czas, i uniemożliwia elastyczne planowanie dnia. To są realne problemy, których "dobre planowanie" nie rozwiązuje do końca. I to też nie jest tak, że ja mam jakieś dzikie hobby. Owszem, lubię sport i chciałabym trenować 4 razy w tygodniu. To nie jest przecież dużo, nie? Lubię szyć, i chciałabym robić więcej niż 1 projekt miesięcznie - jest ciężko. Chciałabym sobie dodać kolejny sport już taki poza domem, żeby chociaż raz się wyrwać wieczorem sama. To są wszystko aktywności, które osoba bez dziecka wpasowałaby w swój planning totalnie na luzie. A ja mam z tym problem.

4 treningi w tygodniu to jest duzo. Jak to wszystko widzialas przed ciaza wiedzac ze maz pracuje jak pracuje ? Jakos nie bardzo moge to pojac co jest w tym zaskakujacego ze nie majac nikogo do opieki nad dzieckiem nie bedziesz miala w ogole wolnego czasu.. to bylo do przewidzenia. Pozostaje czekac az dziecko podrosnie na tyle ze samo bedzie w stanie sie soba o tyle o ile "zajac".

To jest absolutne minimum, jeśli się chce sensownie trenować siłowo, przy czym ja mam siłownię w domu, więc to nie to samo co wyjście...ale nadal trzeba wywalić ludzi z pokoju ;) 

Oczywiście, że wiedziałam, że nie będę mieć czasu. Ale nie wiedziałam, że przykładowo sam proces ciągłego planowania wszystkiego będzie mnie tak męczyć. Albo że będę zbyt zmęczona, żeby maksymalnie wycisnąć z tego czasu ile się da. Nie wiedziałam też, że przyjdzie covid, i z osoby pracującej 9-17 zmienię się w kogoś, kto ma totalnie rozregulowany czas pracy. I tak dalej i tak dalej. Nie wiedziałam, że przez 1,5 roku nie będę mogła korzystać z pomocy babć, albo że będę zmuszona pracować w domu. Nie wiedziałam, że dzieci w szkole we Fr mają...2 tygodniowe ferie kilka razy w roku.

Życie nie wyglądało tak, jak sobie wyobrażałam nie posiadając dzieci, kiedy serio uważałam, że wystarczy planning i nie brałam pod uwagę, że planning to nie tylko kwestia czasu, ale też tego, jak taka forma życia wpływa na samopoczucie długoterminowo. I tyle.

Komentarze o tym, czemu zdecydowałam się na dziecko są lekko nie na miejscu? Ciężko mi sobie wyobrazić, że ktoś, kto chce mieć rodzinę nie zakłada jej, bo mąż pracuje do 19, a babcia jest daleko.

maharettt napisał(a):

menot napisał(a):

Nie, nie można mieć wszystkiego - bo doba ma ograniczoną ilość godzin. Co bardzo wychodzi, kiedy się ma dziecko. Myślę, że pogodzenie pracy zawodowej na pełen etat, związku, dziecka i powiedzmy sportu i hobby to już jest wyższa ekwilibrystyka, bo jeśli się przedobrzy, to człowiek zaczyna się z wypalenia sypać na każdym z tych pól. Bo i macierzyństwo, i praca i związek wymagają zaangażowania i "obecności". Szczególnie dziecko. Z reguły nie mam problemów z organizacją, ale ostatnie 2 lata to jest dosłownie ciągła walka o czas i ciągłe rozterki co z tym wywalczonym czasem zrobić. Absolutnie nie miałam takich problemów nie mając dziecka i nie będąc w związku. W mojej branży fakt, że technicznie nie jestem wstanie wyrabiać takich nadgodzin jak moi "wolni" koledzy przekłada się na możliwości rozwoju, dobór projektów (te mniej ciekawe) itd. Lepiej - moja praca to praca, którą wybrałam, żeby być maksymalnie mobilną, zmieniać miejsce zamieszkania itd. Oczywiście praca mojego męża uniemożliwia jakiekolwiek zmiany miejsca zamieszkania, nawet miasto nie wchodzi w grę. Jak dla mnie - to ograniczenie które praktycznie morduje moje możliwości rozwoju. Ba dam tss, kariera poszła się pocałować przez rodzinę. Może się przebranżowię po raz drugi :/

dodam jeszcze ze ograniczaja godziny otwarcia placowek. Jak przedszkole/ szkola itp. Praca wyjazdowa tez nie wchodzi w gre.

zakladam ze te super zorganizowane mamy ktore to tak twierdza ze rodzina nie ogranicza maja do dyspozycji babcie,dziadki,pradziadki, ciotki praciotki 

Chyba to nic złego jeśli ktoś ma dziadków do pomocy. Syn od 2 roku życia w przedszkolu, a córka jako roczniak poszła do żłobka. Wszędzie elastyczne godziny otwarcia. Nie mogłam za bardzo skorzystać z dziadków ponieważ byli jeszcze na etatach. Na emeryturę poszli jak czas chorób u dzieci minął. 


Przyznaje że przy dwójce dzieci nie mam czasu dla siebie ale cieszę się że są. Najbardziej brakowało wyjść na fitness czy na spacer. Teraz dzieciaki już same sobie radzą i mam więcej czasu dla siebie. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.