- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 lipca 2021, 19:07
Koleżanka ma problem z dorosłą córką. Dziewczyna ma nerwicę natręctw i to poważną i nie chce się leczyć. U mnie w rodzinie też jest osoba, która ma już demencję starczą objawiającą się manią prześladowczą- ale tez nie chce się leczyć (po lekach normalnie funkcjonuje, ale nie chce ich brać). Co w takiej sytuacji ma zrobić opiekun? Spotkaliście się z taką sytuacją? Koleżanka boi się radykalnych rozwiązań, bo nie chce stracić zaufania dziecka, ale dziewczyna bez niech nie da rady funkcjonować.
12 lipca 2021, 22:43
@agazur57 Może chory psychicznie po lekach funkcjonuje mniej uciążliwie dla otoczenia, jednak te leki nie są obojętne dla jego zdrowia a zwłaszcza samopoczucia. To dotyczy wszystkich leków psychotropowych a w dużym stopniu nawet przeciwbólowych. Chorzy nie chcą ich brać najbardziej z powodu przymulenia, często występują szumy w uszach, uciski w klatce piersiowej, stany depresyjne a nade wszystko brak energii do życia, ograniczenia ruchowe i ogólne wycofanie. Czasem są jak zombi. Przecież jak się dobrze zastanowić te leki mają wpływać na system nerwowy i mózg - no więc wpływają i to najczęściej wielotorowo.
Tak sobie myślę o tej dziewczynie z nerwicą natręctw - takie choroby nie biorą się znikąd. Jeśli powodem jest sytuacja w domu to tabletki w magiczny sposób jej nie uleczą. To trochę tak, jakby trzymać nogi w zimnej rzece, nabawić się reumatyzmu, a potem go leczyć tabletkami nie wyjmując nóg z wody.
Lepiej rozmawiać z dziewczyną, spokojnie przekonywać, zapewniać o wsparciu, a najlepiej na początek załatwić prywatnie dobrego psychologa. Takiego, którego ona obdarzy zaufaniem, zacznie terapię i jeśli będzie trzeba, da się mu przekonać do leczenia psychiatrycznego.
Leczenie psychiatryczne na siłę może przypominać przymusowe leczenie alkoholowe. Trzyma się delikwenta kilka miesięcy w szpitalu a on po opuszczeniu szpitala pierwsze kroki kieruje do baru. Gdy choroba jest wynikiem sytuacji w domu, to gdzie ona wróci z tego szpitala?
Bardzo madrze napisane. Moj brat dopiero na obecnych lekach czuje sie dobrze. Wczesniej kilka razy zmieniali mu tabletki i po niektorych czul sie bardzo zle.. takze trafic od razu na dobre leki to loteria. Po niektorych pacjenci spia, belkocza, tyja i bardzo wzmaga sie apetyt... no niestety to nie jest proste. Jesli przyczyna tkwi w otoczeniu chorej to faktycznie nalezaloby poobserwowac co nasila chorobe i gdzie tkwi przyczyna. Napewno musi czuc wsparcie osob dookola, zeby cos sie zmieniło.
Edytowany przez Angelofdeath 12 lipca 2021, 22:47
13 lipca 2021, 02:03
W przypadku demencji, jeśli w żaden sposób nie da się jej kontrolować i chory stanowi zagrożenie dla siebie lub innych, nie widzę standardowo innego wyjścia niż ubezwłasnowolnienie. W przypadek laski z nerwicą natręctw niechętnej do leczenia po prostu nie wierzę. Sama to przerabiałam, na oddziale poznałam kilka osób w podobnej sytuacji i każda z nich zrobiłaby absolutnie wszystko, żeby się tego pozbyć, również osoby chorujące od dzieciństwa, w tym ja. Jedyna opcja to wcześniejsze paskudne doświadczenia z psychiatrami i lekami, sa pigułeczki, choć jak zaczynałam leczenie to nie wierzyłam, gorsze od choroby. Trzeba jej uświadomić że nie każdy psychiatra to potwór i są jeszcze inne fajne leki do spróbowania. W nn skutkuje wyłącznie terapia farmacja i rzadko praktykowana terapia behawioralna, pozostałe podejścia jak się już przynajmniej znacznie zmniejszą objawy.
13 lipca 2021, 07:27
Zgadzam sie co do zamulenia po lekach...a w zamknietych osrodkach wcale nie jest inaczej, ludzie tam po prostu sa szprycowani do granic, zeby byc jak najmniej problematycznymi czy agresywnymi...to jest to cudowne wyjscie?
13 lipca 2021, 07:51
Mam podobne probemy z bratem co jakis czas. Zachorowal na schizofrenie majac 17-18lat. Prawo zupelnie nie jest po stronie rodzin chorych osob. U nas bylo tak ze dopiero jak wystepowalo zagrozenie zycia, padaly grozby slowne lub rekoczyny jechal na leczenie (on ma omamy wzrokowe i sluchowe jak sa odstawiine leki i jest w psychozie), inaczej jak nie wyrazal zgody nie brali go na leczenie mimo, ze zachowywal sie absurdalnie, potrafil dac dowod osobisty przypadkowej osobie, karte kredytowa. Zdarzylo sie to 3razy w przeciagu 8lat, jak bierze leki funkcjonuje normalnie, dlatego to nie sa latwe decyzje zeby od razu kogos ubezwlasnowalniac i wpierdzielic do zakladu. W zakladzie ludzie laza jak chca, juz w szpitalu sie napatrzylam na ludzi ubabranych we wlasnych odchodach, onanistow,agresorow ludzi strasznie chorych . Ostatecznoscia bedzie dla mnie kiedykolwiek oddac go w takie miejsce. Biorac leki robi dodatkowe kursy po studiach, pracuje, trzyma higiene az przesadnie, sprzata funkcjonuje normalnie. Ludzie chorujacy psychicznie bardzo potrzebuja drugiego czlowieka, rozmow i obserwacji, wizyt u psychiatry, rozmow z lekarzem, czasem dla tych w gorszym stanie organizuja nawet spotkania. Codzienie mam kontakt z bratem pytam o to czy bierze leki, angazuje w rozne obowiazki, gotujemy razem, chodzimy na spacery, jezdzimy w rozne miejsca, bardzo lubi sie z moim mezem i tez ma w nim wsparcie i przyjaciela... obserwujemy jego stan, rodzice rowniez... trzeba reagowac od razu bo wtedy mozna dotrzec i kontynuowac leczenie. Jak wyczysci sie z lekow to juz jest bardzo zle. Mozna sprobowac podac w jedzeniu po konsultacji z lekarzem. Ogolnie jest luka w prawie i stad tyle nieszczesc i tragedii. Nierealny pacjent bez lekow robi co chce i rodzina jak wezwie karetke jest olewana i zostawiona sama sobie. Nas zostawili w tamtym roku 3razy! Dopiero jak ktos ma 3 szwy na glowie jak moj tata to reaguje POLICJA i chorego laduja do aresztu z wiezniami na noc w jednej celi mimo omamow a pozniej do szpitala. Latwiej jest kogos oddac do zolu ale nie kazdy ma sumienie. Choroba nie wybiera, pamietam go calkiem zdrowego. Zaklad to ostatecznosc bo tam juz tylko faszeruja ludzi prochami, Ci ludzie sa biedni, glupieja w murach z innymi chorymi. Jesli kolezanka nie daje rady warto skorzystac tez z pomocy psychologa. Ja w tamtym roku zlapalam dol na kilka miesiecy jak juz z bratem bylo dobrze to adrenalina opadla a wyszlo okropne zmeczenie ale przeszlo samoistnie. Wszystko zalezy od tych ludzi. Mozliwe, ze jesli zawalcza o chora, beda rozmawiac i probowac zaciagnac do lekarza co kosztuje duzo nerwow i cierpliwosci... to podejmie leczenie.
Edit: dodam jeszcze za skladalismy papiery w czerwcu tamtego roku o przymusowe leczenie szpitalne i odzewu nie bylo bardzo dlugo- sami sobie poradzilismy. Za to teraz jak jest dobrze nachodzi nas policja bo sprawa o te 3 szwy poszla do prokuratury mimo ze nic nie zglaszalismy i nikt nie zeznawal ale wykorzystali to co mama mowila do panow z pogotowia. Teraz nachodza chorego jak jest w dobrym stanie i beda go wzywac na badania i sadzic. Takie jest zasrane prawo.
nic dodac nic ujac, tak wyglada to w praktyce.
13 lipca 2021, 10:11
Po wielu latach naszych cierpień zagroziliśmy osobie chorej na nerwice natręctw całkowitym zerwaniem kontaktu. Bylismy juz pelnoletni i mielismy inne miejsce do mieszkania. Po latach psychicznych tortur zaczelismy "zyc". Zerwalismy kontakt, łącznie ze zmianą nr telefonów i dopiero wtedy ta głupia osoba sama poszła do psychologa. Nie mam sentymentów. Nie warto.
13 lipca 2021, 10:22
Po wielu latach naszych cierpień zagroziliśmy osobie chorej na nerwice natręctw całkowitym zerwaniem kontaktu. Bylismy juz pelnoletni i mielismy inne miejsce do mieszkania. Po latach psychicznych tortur zaczelismy "zyc". Zerwalismy kontakt, łącznie ze zmianą nr telefonów i dopiero wtedy ta głupia osoba sama poszła do psychologa. Nie mam sentymentów. Nie warto.
nie zawsze musi az tak daleko zajsc, w szpitalu poznalam wiele osob leczacych soe i swiadomych problemu. Wspolczuje wam.
Edytowany przez Berchen 13 lipca 2021, 10:23
13 lipca 2021, 18:02
Poza tym do szpitala to tak chętnie nie przyjmują. Nie wiem jak jest z dorosłymi, ale dzieci po próbach samobójczych potrafią odesłać.
13 lipca 2021, 18:13
Bardzo czesto osoby z nerwicami natrectw nie chca sie leczyc u psychiatry bo nie czuja sie "chore psychicznie", tylko maja taki "maly problem". Psychiatra bardzo czesto daje leki ktore nie pomagaja tylko spowalniaja i "ogluszaja " czlowieka . Ocd nie jest wyleczone tylko zagluszone. Osobiscie polecam proby namowienia chorej na terapie behawioralna. To nie jest wizyta u lekarza ktory daje piguly i tyle, tylko pacjent uczy sie jak sobie radzic samemu kiedy kompulsy zaczynaja ograniczac funkcjonowanie. Dostaje sie do reki narzedzia pomagajace zyc normalnie . Jak tu ktos napisal - wiekszosc osob z ocd strasznie sie meczy i chcialby zyc normalnie. Pozdrawiam.
13 lipca 2021, 19:28
berchen
jakas ty jest mądra, taka osoba jest psychicznie chora i niechęć do leczenia wynika z jej choroby , jeżeli taka osoba nie ma świadomości swojego stanu zdrowia, a skoro nie podejmuje dobrowolnie leczenia to nie ma i jeżeli swoim postępowaniem zagraża sobie, być może innym to jest jedyne rozwiązanie
to problem jest często w opiekunach, że nie chcą stanąć oko w oko z prawdą i boją się podjąć działanie,
poza tym sąd nie umieszcza w takim zakładzie od tak, zapewniam cię że pod przymusem trafiają tam poważne przypadki, dla których to jest jedyny ratunek
Jako kochająca matka wiedząc, że jest to niezbędne nie ratowalabys dziecka w ten sposób? Wolałabyś łudzić się latami , że może jednak uda się uniknąć tego rozwiązania i doprowadzilabys do syt takiej, że już nie będzie kogo ratować, bo taka osoba bez leków zrobi sobie krzywdę ?
Jesteś bezczelna, więc i ja sobie na to samo pozwoliłam i proszę mi tu nie wyjeżdżać zaraz, że jak ja mogłam itd
p.s.
myslisz, że osoba ktora szuka pomocy w takiej syt gdziekolwiek, radzi się rodziny, znajomych, obcych na forum nie próbowała tego inaczej rozwiązać ? Nie rozmawiała z chorym, nie próbowała zmienić jego nastawienia , nie rozmawiała z jakimś psychiatra ?
Nonszalancja, czy ty cokolwiek wiesz o nerwicy natręctw bo gadasz jak potłuczona.