Temat: Związek a finanse

ddd

Despacitoo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Despacitoo napisał(a):staram_sie napisał(a): Despacitoo napisał(a):staram_sie napisał(a): Despacitoo napisał(a): staram_sie napisał(a): Despacitoo napisał(a): staram_sie napisał(a): Despacitoo napisał(a):omg Dziewczyny nie wyobrażam sobie by mój mąż miał wgląd w każdą transakcję, którą wykonuję , taki monitoring sprawiałby że nie czułabym się komfortowo mimo, że nie przewalam kasy na głupoty i nie ukrywam przed mężem, że kupiłam maskę do twarzy za 100 zł czy coś, ale też nie czuję potrzeby spowiadania się ;P cenię sobie swoją "przestrzeń".. ale to tylko pokazuje, że co człowiek to inne potrzeby ;p bardzo proszę. jezeli bylabym chwilowo na bezrobociu to dalej nie widze sensu by miec wspolne konto. Mam na tyle duzo doswiadczenia i wiedzy, ze nie sadze bym latami szukala nowej pracy. Maz pewnie by mi przelewal po wyplacie jakas wieksza kwote na tyle duza bym nie musiala co chwila latac i prosic i tyle. Jedyna sytuacja kiedy moge sobie wyobrazic bym nie pracowala na dluzej to niepełnosprawność i wtedy rzeczywiscie 2 rachunki nie mialyby sensu, ale nie jestem osoba, ktora by sie zadreczala czarnymi scenariuszami. a czemu zakładasz od razu czarny scenariusz przy wspólnej kasie? Skąd w ogóle pomysł, że to oznacza wzajemną kontrolę i tłumaczenie się z każdej wydanej złotówki?  A pomyśl skoro obecny system dwóch kont,  który mam z mezem u nas się sprawdza to PO CO nam jedno wspólne konto ? Dla mnie moje konto to część mojej prywatności. To tak jakbys spytała np po co Wam 2 konta na fb możecie mieć jedno i to nie oznacza ze będzie czytał Twoje wiadomosc i.. dla mnie sam fakt że ktokolwiek miałby wgląd w moje transakcje odbieralby mi część mojej prywatności. Tak samo jak w tym przykladzie z fb.  A są pary co mają jedno konto na fb :p ja nigdzie nie napisałam że jedno wspólne konto oznacza tłumaczenie się z każdej złotówki tylko że obecnie nie ukrywam się z tym na co wydaje kase ale podkreslilam ze bez tlumaczenia się. Nie wiem jak by to było przy 1 koncie bo nigdy nie miałam jednego wspólnego konta z mezem bo tak jak jest teraz nam pasuje. Ale to raczej nie chodzi o to czy dwa konta czy jedno bo to raczej kwestia techniczna, a o wspólność kasy. I to, że ma się wspólną nie oznacza że się wzajemnie kontrolują czy tłumaczy z wydatków, a Ty to założyłaś. Dlaczego starasz się mi coś wmówić ? Nie wciskaj mi na podstawie swoich domysłów i interpretacji jakichś głupot. Skad mam wiedziec czy ludzie majacy wspolne konto sie kontroluja czy nie? I skad pomysl ze u wdszystkich jest identycznie ? Nie wiem jak jest u innych i mnie to nie obchodzi.  Przecież przeciw wspólnej kasie używałaś argumentu o prywatności i tłumaczeniu się z wydanej kasy. Nie wiem czemu teraz zaprzeczasz temu co napisałaś. Ale nie mój cyrk, nie moje małpy. Nie musimy kontynuować tej jałowej dyskusji. To nie dyskusja tylko jakieś dziwne oskarżenia w moja stronę dlatego że napisałam czego nie chce w swoim związku bez żadnego odnoszenia się do innych kobiet.. Te zdania w stylu wspólny rachunek = kontrola to coś co Ty sobie wywnioskowalas mimo że nic takiego nie napisałam. To że mając wspólny rachunek partnerzy mają możliwość wzajemnej kontroli to fakt . To czy z tego korzystają to inna kwestia i jeden skorzysta drugi nie.. To chyba oczywiste. Ja nie chce by ktokolwiek miał choćby taka możliwość przeglądania moich transakcji. Kropka. Niech Ci będzie. Skoro twierdzisz, że pisałaś tylko o SWOIM związku to w takim razie sądzisz, że wspólna kasa byłaby przyczynkiem do kontrolowania Ciebie :D no spoko ;)  Ps. nie musisz odpowiadać, to była ironia ;) 

No tak bo przeciez jak napisalam ze nie tlumacze sie z wydatków to dosłownie może to przetłumaczyć ze jak Ty masz wspólny rachunek z mezem to na pewno się tłumaczysz;-) powinnaś się nauczyć oddzielać to co dana osoba pisze od swoich luznych interpretacji :) 

Nie. Ale jeśli piszesz że nie wyobrażasz sobie żeby partner miał wgląd w Twoje wydatki i to burzyłoby Twoją prywatność to jednak chyba mogę wysnuć wniosek że jesteś przeciwna temu rozwiązaniu właśnie z tych powodów?

no irytowałaby mnie opcja, że mąż ma taką możliwość przeglądania wszystkich moich transakcji. a przecież mógłby to zrobić w dowolnym momencie. i nie wiem czy by to robił czy nie , ale sama ta myśl już by mi nie odpowiadała. mógłby też zobaczyć np. że idzie dużo kasy i przeglądać transakcje na zasadzie "na co tyle kasy idzie", bo wiem, że na swoim rachunku tak robi. ale to nadal jest moja perspektywa i obawy, że źle by to działało u mnie (a właściwie na mnie), a nie ocenianie tego jak to działa u innych.. bo nie wiem jak to działa u innych.

Ok. A my (bo nie tylko ja) Ci napisałyśmy, że wspólna kasa nie musi oznaczać kontroli :) 

Pasek wagi

staram_sie

i spoko to pokazuje, że dlatego są różne rozwiązania, bo dane rowiązanie w jednym związku super działa, a w innym już by mogło tak super nie działać. swoją drogą (ale to już bardziej ogólnie) ciężko by mi było się przyzwyczaić do jednego konta również z innych powodów niż tylko obawa bycia pod mężowską kontrolą. na swoim rachunku widzę jasno ile ja wydałam kasy w danym miesiącu, łatwo jest mi ocenić, że może za bardzo "szastam kasą". łatwo jest mi się na tym rachunku "odnaleźć", bo wszystkie transakcje znam, bo wszystkie sama wykonałam. to trochę tak jak z telefonem gdzie mam wszystko swoje i to ułatwia mi życie. 

Despacitoo napisał(a):

staram_sie

i spoko to pokazuje, że dlatego są różne rozwiązania, bo dane rowiązanie w jednym związku super działa, a w innym już by mogło tak super nie działać. swoją drogą (ale to już bardziej ogólnie) ciężko by mi było się przyzwyczaić do jednego konta również z innych powodów niż tylko obawa bycia pod mężowską kontrolą. na swoim rachunku widzę jasno ile ja wydałam kasy w danym miesiącu, łatwo jest mi ocenić, że może za bardzo "szastam kasą". łatwo jest mi się na tym rachunku "odnaleźć", bo wszystkie transakcje znam, bo wszystkie sama wykonałam. to trochę tak jak z telefonem gdzie mam wszystko swoje i to ułatwia mi życie. 

my też mamy oddzielne konta - ale kasa całkowicie wspólna. Nie ma tak jak tutaj niektórzy piszą, że każdy kasę trzyma na swoim koncie i tylko składamy się na jakieś wspólne wydatki. Jak jesteśmy gdzieś razem to zazwyczaj płacimy z konta męża, za to ja dokonuję np. zakupów internetowych więc z mojego idzie za to. Dodatkowo przelewamy sobie kasę w zależności od tego, kto może mieć lepszą lokatę.

Dwa konta są bo mieliśmy je już przed ślubem a dodatkowo ja prowadzę jeszcze DG. Ale każde z nas ma dostęp do konta tego drugiego. Dlatego pisałam wcześniej, że liczba kont to dla mnie sprawa techniczna, ale jakoś nie widzę siebie w rozwiązaniu, że mamy z mężem oddzielną kasę, żyjemy razem, razem "budujemy" naszą rodzinę - ufam mu, że kasy nie rozwala i jeśli coś kupuje to dlatego że mu jest potrzebne albo uważa za słuszne, nie kontroluję tego. Może inaczej by było jakbym miała faceta, który kasę przewala, może wtedy sprawdziłaby się faktycznie składka na wspólne życie. A tak to po prostu wiemy, że każdy wydaje tyle ile potrzeba a reszta jest na bardziej dalekosiężne plany.

Pasek wagi
My z partnerem mamy wspolne konto na czynsz, rachunki i jedzenie i co miesiac kazde z nas przelewa te sama kwote, poza tym kazde z nas ma osobne konto na osobiste wydatki. Za wyjscia itp. czesciej place ja, ze wzgledu na to ze ja wiecej zarabiam. Jezeli moj facet mnie gdzies zaprasza, to on placi. Dostaje czasem kwiatki, niespodziewane prezenty, czy chociazby kawe na wynos z mojej ulubionej kawiarni do lozka, ale nie wyobrazam sobie zeby facet mi placil za ubrania czy cos takiego. Ja w ogole nie znosze jak ktos mi daje prezenty czy cos za darmo (poza okazjami i tymi drobiazgami od mojego faceta) i bardzo ciezko mi jest prosic o pomoc kogokolwiek - wole zaplacic obcym ludziom niz prosic bliskich o pomoc, bardzo pilnuje mojej niezaleznosci. Z udzielaniem komus pomocy natomiast nie mam zadnego problemu

staram_sie napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

staram_sie

i spoko to pokazuje, że dlatego są różne rozwiązania, bo dane rowiązanie w jednym związku super działa, a w innym już by mogło tak super nie działać. swoją drogą (ale to już bardziej ogólnie) ciężko by mi było się przyzwyczaić do jednego konta również z innych powodów niż tylko obawa bycia pod mężowską kontrolą. na swoim rachunku widzę jasno ile ja wydałam kasy w danym miesiącu, łatwo jest mi ocenić, że może za bardzo "szastam kasą". łatwo jest mi się na tym rachunku "odnaleźć", bo wszystkie transakcje znam, bo wszystkie sama wykonałam. to trochę tak jak z telefonem gdzie mam wszystko swoje i to ułatwia mi życie. 

my też mamy oddzielne konta - ale kasa całkowicie wspólna. Nie ma tak jak tutaj niektórzy piszą, że każdy kasę trzyma na swoim koncie i tylko składamy się na jakieś wspólne wydatki. Jak jesteśmy gdzieś razem to zazwyczaj płacimy z konta męża, za to ja dokonuję np. zakupów internetowych więc z mojego idzie za to. Dodatkowo przelewamy sobie kasę w zależności od tego, kto może mieć lepszą lokatę.

Dwa konta są bo mieliśmy je już przed ślubem a dodatkowo ja prowadzę jeszcze DG. Ale każde z nas ma dostęp do konta tego drugiego. Dlatego pisałam wcześniej, że liczba kont to dla mnie sprawa techniczna, ale jakoś nie widzę siebie w rozwiązaniu, że mamy z mężem oddzielną kasę, żyjemy razem, razem "budujemy" naszą rodzinę - ufam mu, że kasy nie rozwala i jeśli coś kupuje to dlatego że mu jest potrzebne albo uważa za słuszne, nie kontroluję tego. Może inaczej by było jakbym miała faceta, który kasę przewala, może wtedy sprawdziłaby się faktycznie składka na wspólne życie. A tak to po prostu wiemy, że każdy wydaje tyle ile potrzeba a reszta jest na bardziej dalekosiężne plany.

ja zawsze wychodzę z założenia , że rozwiązania dopasowuję do mojej obecnej sytuacji życiowej. i aktualnie to co nam zostaje po opłaceniu wszystkich opłat etc. te tzw. oszczędności to nie jest każdego z nas odrębna kasa, bo cel jest wspólny czyli wcześniejsza spłata kredytu. każde z nas robi co może by odłożyć jak najwięcej. jak będziemy mieli kredyt spłacony to nadal będziemy konsultowali ze sobą na co odkladamy kasę. to, że mamy oddzielne rachunki nie oznacza, że każdy ma swoją kasę dla siebie, na moje wydatki (takie tylko moje) nie wydaję wcale aż tak dużo. mimo, że nie mamy wspólnego rachunku to nadal jak planuje większy wydatek to uzgadniam to z mężem. znam też przykład z życia kiedy takie rozwiązanie jak u mnie totalnie nie zadziałało, a konkretnie u moich rodziców gdzie każdy miał swoją kasę i mój ojciec stosował tzw. przemoc ekonomiczną wobec mamy tzn. dawał jej kasę jak miał humor. to tylko pokazuje że nie ma idealnego rozwiązania dla każdego, ale ja myślę, że żadne rozwiązanie nie zdaje egzaminu jeśli masz męża palanta ;-) jeśli masz dobrego męża, kochacie się i wspieracie wzajemnie to jedno drugiego na lodzie nie zostawi. nawet przy dwóch rachunkach bankowych.

Despacitoo napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

staram_sie

i spoko to pokazuje, że dlatego są różne rozwiązania, bo dane rowiązanie w jednym związku super działa, a w innym już by mogło tak super nie działać. swoją drogą (ale to już bardziej ogólnie) ciężko by mi było się przyzwyczaić do jednego konta również z innych powodów niż tylko obawa bycia pod mężowską kontrolą. na swoim rachunku widzę jasno ile ja wydałam kasy w danym miesiącu, łatwo jest mi ocenić, że może za bardzo "szastam kasą". łatwo jest mi się na tym rachunku "odnaleźć", bo wszystkie transakcje znam, bo wszystkie sama wykonałam. to trochę tak jak z telefonem gdzie mam wszystko swoje i to ułatwia mi życie. 

my też mamy oddzielne konta - ale kasa całkowicie wspólna. Nie ma tak jak tutaj niektórzy piszą, że każdy kasę trzyma na swoim koncie i tylko składamy się na jakieś wspólne wydatki. Jak jesteśmy gdzieś razem to zazwyczaj płacimy z konta męża, za to ja dokonuję np. zakupów internetowych więc z mojego idzie za to. Dodatkowo przelewamy sobie kasę w zależności od tego, kto może mieć lepszą lokatę.

Dwa konta są bo mieliśmy je już przed ślubem a dodatkowo ja prowadzę jeszcze DG. Ale każde z nas ma dostęp do konta tego drugiego. Dlatego pisałam wcześniej, że liczba kont to dla mnie sprawa techniczna, ale jakoś nie widzę siebie w rozwiązaniu, że mamy z mężem oddzielną kasę, żyjemy razem, razem "budujemy" naszą rodzinę - ufam mu, że kasy nie rozwala i jeśli coś kupuje to dlatego że mu jest potrzebne albo uważa za słuszne, nie kontroluję tego. Może inaczej by było jakbym miała faceta, który kasę przewala, może wtedy sprawdziłaby się faktycznie składka na wspólne życie. A tak to po prostu wiemy, że każdy wydaje tyle ile potrzeba a reszta jest na bardziej dalekosiężne plany.

ja zawsze wychodzę z założenia , że rozwiązania dopasowuję do mojej obecnej sytuacji życiowej. i aktualnie to co nam zostaje po opłaceniu wszystkich opłat etc. te tzw. oszczędności to nie jest każdego z nas odrębna kasa, bo cel jest wspólny czyli wcześniejsza spłata kredytu. każde z nas robi co może by odłożyć jak najwięcej. jak będziemy mieli kredyt spłacony to nadal będziemy konsultowali ze sobą na co odkladamy kasę. to, że mamy oddzielne rachunki nie oznacza, że każdy ma swoją kasę dla siebie, na moje wydatki (takie tylko moje) nie wydaję wcale aż tak dużo. mimo, że nie mamy wspólnego rachunku to nadal jak planuje większy wydatek to uzgadniam to z mężem. znam też przykład z życia kiedy takie rozwiązanie jak u mnie totalnie nie zadziałało, a konkretnie u moich rodziców gdzie każdy miał swoją kasę i mój ojciec stosował tzw. przemoc ekonomiczną wobec mamy tzn. dawał jej kasę jak miał humor. to tylko pokazuje że nie ma idealnego rozwiązania dla każdego, ale ja myślę, że żadne rozwiązanie nie zdaje egzaminu jeśli masz męża palanta ;-) jeśli masz dobrego męża, kochacie się i wspieracie wzajemnie to jedno drugiego na lodzie nie zostawi. nawet przy dwóch rachunkach bankowych.

O to to

Gosiaaak200 napisał(a):

Jak jest u was w związku ? Czy facet płaci za większość rzeczy czy pol na pol ? Często robi tam prezenty bez okazji ? Kupuje ubrania itp ? 

Mamy osobne konta. Jakoś się podzieliliśmy naturalnie, ze on płaci rachunki wszystkie a ja robię zakupy całe.. prezenty bez okazji robię sobie sama i o tym mu mówię a na okazje pytam się jaki mam budżet i tez sobie kupuje sama w jego imieniu :D pogodziłam się ze nie jest typem romantyka ale godzi się na wszystko co bym chciała :) nie jest dusigroszem. Jak gdzieś eychodzimy to obojętnie kto płaci- raz ja raz on (chyba ze kolacja romantyczna to nie płace ) nie ma sztywnego podziału bo czasami tez podskoczy po zakupy i nie chce zwrotu kasy ;)

Każdy ma swoje konto, ale pieniędzmi gospodarujemy wspólnie. Z konta męża idzie spłata kredytu, z mojego wszystkie rachunki, za zakupy i paliwo płaci ten, kto akurat jest w sklepie/tankuje. Zrzucamy też ustaloną kwotę na konto oszczędnościowe (tyle, żeby nam się domykał budżet - taka średnia wypracowana metodą prób i błędów, i też nie idzie równo z naszych kont). Jak komuś brakuje, to druga osoba robi mu przelew. Jak ktoś potrzebuje coś dla siebie - ubrania, karnet na siłkę, narzędzia, kosmetyki, jakiś drobny sprzęt agd - informuje o tym drugą osobę, żeby było wiadomo, na co poszła kasa - i to kupuje. Większe wydatki, w stylu droższego sprzętu rtv/agd/elektroniki, rzeczami związanymi z większymi remontami w domu, czy samochodami planujemy z wyprzedzeniem. To wszystko wychodzi w miarę naturalnie, ale mamy też na tyle podobne zarobki (ja zarabiam nieco więcej), że nikt w związku nie czuje się "utrzymanką".

Prezenty zazwyczaj ustalamy - jak mamy coś na oku, to może to być konkretna rzecz, którą kupujemy sobie sami. Często zdarza się też, że osoba obdarowywana wspomni o typie prezentu, a druga osoba celuje w ten właśnie typ - typu biżuteria, gadżet związany z hobby itp. Wtedy mamy niespodziankę, chociaż taką nie do końca;) i prezenty robimy sobie tylko okazje typu urodziny, święta, dzień chłopaka/dzień kobiet itp. Ciętych kwiatów od męża nie dostaję, bo nie lubię. Za to mamy sporą kolekcję storczyków, którymi zajmuje się mąż;)

Pasek wagi

U nas jest dokładnie tak samo!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.