- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 sierpnia 2020, 12:13
Od dziecka umiałam cieszyć się drobiazgami ot taka się urodziłam. Do szczęścia nie wiele mi potrzeba i dzięki temu jestem w życiu szczęśliwa. Zastanawiam się czy dużo osób ma dokładnie odwrotnie , czy można całe życie nie cieszyć się niczym ,?
5 sierpnia 2020, 12:18
Gratulacje dla rodziców że Cię tak wychowali ja nie potrafie moje dziecko ma tak że ciągle chodzi niezadowolony , co bym nie robiła zawsze niezadowolony.
5 sierpnia 2020, 12:25
Zawsze się zastanawiałam, czy to zależy od wychowania czy od charakteru. Moja matka zawsze była nieszczęśliwą matką-polką. Też tak miałam, ale swego czasu wzięłam się za siebie i się z tego wyleczyłam. Ale tez mam taki charakter, że w sumie nie muszę mieć wiele (chociaż w biedzie nie chciałabym żyć) i nie gonię za najnowszym smartfonem, nie jestem więźniarką mody itp. I zawsze się zastanawiam, czy gdybym miała normalnych rodziców, to inaczej w młodości bym się zachowywała.
5 sierpnia 2020, 12:25
Wszystki zależy od podejścia. Zupełnie inaczej się patrzy z perspektywy dzieciaka, nastolatka, mlodziezy i dorosłego człowieka. Dużo czasu wszystko było mi obojętne, bez większej radości, goniąc każdego dnia i nie zwracając na wartość tego że mam szanse mieć ten dzien.
Przez drugie pół cieszę się ze wszystkiego jakbym milion w totka wygrywała każdego dnia. Ale niestety nauczyło mnie tego dopiero zżycie, gdy człowiek musiał na nowo zaczynać od początku chodzić i walczyć o podstawowe funkcje życiowe, o swoją sprawność, o powrót do normalności. Z czasem zaczełam dostrzegać plusy tego co się wydarzyło, i zaczęłam być wdzięczna za to, że akurat mi się to przytrafiło.A dziśm mimo wielu trudnosci, mogę powiedzieć: jestem szczęśliwym człowiekiem :)
5 sierpnia 2020, 12:32
Gratulacje dla rodziców że Cię tak wychowali ja nie potrafie moje dziecko ma tak że ciągle chodzi niezadowolony , co bym nie robiła zawsze niezadowolony.
To nie jest kwestia wychowania ja po prostu tak mam. Przez kilka lat byłam często sfrustrowana tym że nie zaadaptował strychu na dodatkową powierzchnię mieszkalną (mama ciągle pytała mnie kiedy to zrobię) Im dłużej mieszkałam z dala od niej tym mniej tym mniej przejmowałam się tym i innymi jej pomysłami.
5 sierpnia 2020, 12:45
To zależy. Z jednej strony wydaje mi się, że nie potrzebuję do szczęścia zbyt wiele, a jedynie normalnego, godnego życia, z drugiej zaś patrząc na część znajomych wydaje mi się, że jednak mam spore wymagania. Generalnie kocham podróże i o ile zwykły urlop nad morzem w jakiś sposób jest fajny, bo to świetnie spędzony czas z drugą połówką, to nie czuję, żeby mi to dawało szczęście - pochodzę z pomorza i nie jest to dla mnie żadne wow, w roku, w którym nie mogę sobie pozwolić na zagraniczne wakacje i zwiedzanie nowych miejsc czuję, że czegoś mi brakuje i nie jestem zadowolona, chodzę wręcz sfrustrowana, mowa jest zaś o jednym takim wyjeździe w roku, zaś mam znajomych, którzy wyjeżdżają na wakacje co dwa miesiące i narzekają, a mam też takich, dla których wyrwanie się nad morze raz na kilka lat to szczyt szczęścia. Oprócz corocznych wakacji chcę też kupić mieszkanie ( jestem bliżej jak dalej, ale jeszcze muszę chwilę zaczekać), bo wynajmowanie sprawia, że nie czuję się dobrze i nie czuję się pewnie - mimo, że mieszkamy w tym samym już trzy lata i mamy spoko właścicieli, którzy do niczego się nie wtrącają. I teraz z jednej strony to normalne, że człowiek potrzebuje swojego mieszkania do szczęścia, poczucia bezpieczeństwa i założenia rodziny, z drugiej wiele osób w moim wieku nadal mieszka z rodzicami bo nie stać ich na wynajmowanie lub na wynajmowanie i jednoczesne odkładanie na wkład własny i możliwość wynajmu i posiadania prywatności jest na chwilę obecną spełnieniem ich marzeń. Takich przykładów jest wiele, więc myślę, że do szczęścia potrzebuję średnio - wiele. Nie potrafię cieszyć się z wakacji na działce i upolowanego mięsa na promocji w markecie ( w przenośni, bo nie jem mięsa), ale nie potrzebuję też do szczęścia najlepszej technologii, comiesięcznych zakupów ciuchowych, luksusów itp.
5 sierpnia 2020, 13:29
teraz dzieci maja wszystko i szybko sie nudzą, pragną czegos, rodzice spelniaja zachcianke i zaraz ta rzecz juz tak nie cieszy (koleżanka ma zawsze fajniejsze zabawki, pokoj, życie) - przynajmniej z tego co obserwuję. Z drugiej strony jak czegos dziecko nie ma to go wysmieja. To tez zasluga rodziców (zakompleksionych, kompleksy rekompensuja sobie rzeczami).
Mi do szczescia wystarcza sobotnie popołudnie w altanie, grill i jestem szczesliwa :) ja jestem z tych ludzi, którzy myślą, ze "maja lepiej" (mimo, ze obiektywnie patrzac - nie do końca, przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo jest wiele bogatych ludzi, maja domy, ze glowa mala, ale czesto w tych domach sie zreja) a nie z tych, ze ale mam beznadziejne zycie, u sąsiada trawa bardziej zielona itd - gdybym taka byla a znam takich ludzi, to by mnie pewnie negatywne emocje zzeraly od środka, byla zgozkniala, nieprzyjemna, nielubiana.
Nie lubię ludzi, którzy narzekają, stronie od nich, nie ważne, czy na ludzi, zycie, czy na państwo czy cokolwiek. Bije od nich negatywna energia, która pogarsza moje samopoczucie.
5 sierpnia 2020, 14:03
Cieszą mnie małe rzeczy, każda pierdoła i jestem szczęśliwa jest mi w życiu dobrze.
5 sierpnia 2020, 16:24
Pewnie że można tak do końca życia być szczęśliwym czy jak kto woli optymistą. Też od dziecka umiem się cieszyć drobiazgami, poczuć ogromne szczęście już tylko dzięki temu że np.idę sobie wśród zieleni spacerkiem i wszystko jest dookoła piękne-mimo tego że specjalnie idealnego życia to nie miałam,chwilami wręcz odwrotnie ;) Strasznie współczuje tym wszystkim frustratom którzy wiecznie na cos narzekają, wszystko jest nie tak, irytuje,ciągle coś w nich bulgocze i gonią za jakimś mitycznym szczęściem tylko nawet nie wiedzą co to jest.. Brak im totalnej równowagi wewnętrznej i samoakceptacji.
5 sierpnia 2020, 16:55
Ja się potrafię cieszyć drobiazgami i doceniam na przykład to, że mogę sobie zaparzyć ulubioną herbatę w ulubionej filiżance. Z drugiej strony wiem, że gdybym np. nie mogła sobie pozwolić na mieszkanie w domu/większym mieszkaniu w dzielnicy, która mi pasuje, tylko byłabym zmuszona szukać kawalerki w bloku z wielkiej płyty, to szczęśliwa bym nie była. Więc nie wiem, chyba taki "materializm kontrolowany".
Edytowany przez Wilena 5 sierpnia 2020, 16:55