- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 lutego 2020, 21:24
Cześć,
Potrzebuję porady osób postronnych, które nie znają mnie ani mojego obecnego partnera. Powiedzcie co powinnam zrobić.
Jakiś czas temu pisałam tu na forum, że przeprowadzamy się razem z moim facetem (6 lat związku, nieformalny) do domu po jego dziadku. W domu było sporo do zrobienia (dom z lat 60), minusem było to że 30 km od pracy i miasta, plusem to że będziemy mieszkali sami i nie będziemy płacili za czynsz (jak było to dotychczas).
Na początku było ok, byłam zaangażowana w remont, on stawał na głowie żeby ten dom ogarnąć na tyle ile starczało kasy i sił. Ja finansowo dokładałam do umeblowania, nie do remontów - dom nie jest mój i nigdy by nie był. Minęły prawie 2 lata od kiedy mieszkamy tutaj. Od roku przestało się układać w naszej relacji.
Początkowo były to drobne sprzeczki, nie pasowało mi to, że on wraca do domu powiedzmy o 17:00 i śpi do 20:00, to że potrafi siedzieć i oglądać "memy" przez 2 godziny czy grać... Nalegałam żeby ten czas spędził ze mną, zaczynało brakować mi czułości. On nie znosił gdy wywoływałam jakiekolwiek dyskusje które często kończyły się kłótniami. Coraz bardziej zaczynałam czuć się niedowartościowana, uwiązana (widział problem że spotykam się z moimi znajomymi raz na 3 miesiące i go nie zabieram - on zwyczajnie ich obraża i dla niego to jest zabawne).
Zdecydowałam się na mieszkanie w tym domu po części ze względów finansowych - podkreślam nie trzeba wynajmować mieszkania, ale też myślałam że tu zagrzeję miejsce na dłużej - że będzie to miejsce gdzie założymy rodzinę etc. Niestety nie zapowiadało się na to 2 lata temu i nie zapowiada się teraz.
Praktycznie już nie rozmawiamy ze sobą - rozmowy dotyczą przyziemnych spraw typu co zjemy na obiad albo jak minął dzień w pracy. Niejednokrotnie powtarzałam że brak mi czułości i jakiejkolwiek atencji z jego strony, co kończyło się tym że on obijał piłeczkę, Jak pytałam co mam w takim razie zmienić w moim zachowaniu zawsze słyszałam, że on nie będzie teraz wymyślał.
Od czasu kiedy tu mieszkamy kochamy się max. 1 raz na miesiąc, może raz na 2 miesiące z mojej inicjatywy w 80%. On wie że zawsze chciałam podróżować, lubię jak coś się dzieje, jednak dla niego nawet wyjazd na weekend do innego miasta oddalonego o 200 km to za duży wydatek bo on ma wydatki na dom. Nawet jak opłaciłam ostatnio nocleg i powiedziałam, że płacę też za paliwo skończyło się na odpowiedzi: jedź sama, ja mam remont.
Z jednej strony dobrze że myśli odpowiedzialnie i perspektywicznie, ale czuję się kompletnie zaniedbana przez niego, co więcej mam zawsze poczucie winy gdy zrobię coś nie po jego myśli. Dziś powiedziałam że jadę oglądać mieszkanie na wynajem, usłyszałam: rób co chcesz, jak chcesz i z kim chcesz.
Proszę powiedzcie, czy ja robię coś nie tak, czy ten związek już nie istnieje?