Temat: Rozpadający się związek - proszę o szczere rady

Cześć,

Potrzebuję porady osób postronnych, które nie znają mnie ani mojego obecnego partnera. Powiedzcie co powinnam zrobić.

Jakiś czas temu pisałam tu na forum, że przeprowadzamy się razem z moim facetem (6 lat związku, nieformalny) do domu po jego dziadku. W domu było sporo do zrobienia (dom z lat 60), minusem było to że 30 km od pracy i miasta, plusem to że będziemy mieszkali sami i nie będziemy płacili za czynsz (jak było to dotychczas).

Na początku było ok, byłam zaangażowana w remont, on stawał na głowie żeby ten dom ogarnąć na tyle ile starczało kasy i sił. Ja finansowo dokładałam do umeblowania, nie do remontów - dom nie jest mój i nigdy by nie był. Minęły prawie 2 lata od kiedy mieszkamy tutaj. Od roku przestało się układać w naszej relacji.

Początkowo były to drobne sprzeczki, nie pasowało mi to, że on wraca do domu powiedzmy o 17:00 i śpi do 20:00, to że potrafi siedzieć i oglądać "memy" przez 2 godziny czy grać... Nalegałam żeby ten czas spędził ze mną, zaczynało brakować mi czułości. On nie znosił gdy wywoływałam jakiekolwiek dyskusje które często kończyły się kłótniami. Coraz bardziej zaczynałam czuć się niedowartościowana, uwiązana (widział problem że spotykam się z moimi znajomymi raz na 3 miesiące i go nie zabieram - on zwyczajnie ich obraża i dla niego to jest zabawne). 

Zdecydowałam się na mieszkanie w tym domu po części ze względów finansowych - podkreślam nie trzeba wynajmować mieszkania, ale też myślałam że tu zagrzeję miejsce na dłużej - że będzie to miejsce gdzie założymy rodzinę etc. Niestety nie zapowiadało się na to 2 lata temu i nie zapowiada się teraz. 

Praktycznie już nie rozmawiamy ze sobą - rozmowy dotyczą przyziemnych spraw typu co zjemy na obiad albo jak minął dzień w pracy. Niejednokrotnie powtarzałam że brak mi czułości i jakiejkolwiek atencji  z jego strony, co kończyło się tym że on obijał piłeczkę, Jak pytałam co mam w takim razie zmienić w moim zachowaniu zawsze słyszałam, że on nie będzie teraz wymyślał.

Od czasu kiedy tu mieszkamy kochamy się max. 1 raz na miesiąc, może raz na 2 miesiące z mojej inicjatywy w 80%. On wie że zawsze chciałam podróżować, lubię jak coś się dzieje, jednak dla niego nawet wyjazd na weekend do innego miasta oddalonego o 200 km to za duży wydatek bo on ma wydatki na dom. Nawet jak opłaciłam ostatnio nocleg i powiedziałam, że płacę też za paliwo skończyło się na odpowiedzi: jedź sama, ja mam remont. 

Z jednej strony dobrze że myśli odpowiedzialnie i perspektywicznie, ale czuję się kompletnie zaniedbana przez niego, co więcej mam zawsze poczucie winy gdy zrobię coś nie po jego myśli. Dziś powiedziałam że jadę oglądać mieszkanie na wynajem, usłyszałam: rób co chcesz, jak chcesz i z kim chcesz.

Proszę powiedzcie, czy ja robię coś nie tak, czy ten związek już nie istnieje?

Wtopilas kase w nie swoj dom. Oby nie wiecej níz w potencjalny wynajem.

Facet sie znudzil I wcale tego nie chce zmienic.

Nie wiem czy byl podany wiek, ale taki duzy dzieciak. Godzinami memy ogladac???

Do zwiazku musza byc zaangazowane obie strony. Jemu widac nie zalezy I Ják sie wyprowadzisz, tó ön nawet nie zauwazy.

I dobrze, ze dzieci nie masz, bő kompletnie Wszystko byloby na Twojej glowie, bő misiaczek sie zmeczyl I glupotki bedzie w necie ogladac....

Co dalej? No chyba zakonczyc te farse, bő zwiazek tó nie jest.

LoginAla napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

Weźcie już przestańcie gadać, że intercyza to upokorzenie. Niby dlaczego? W
W przypadku takiego gołodupca intercyza jest po prostu żałosna. Ogólnie z całego wątku wyłania się żałosny facet i naiwna dziewczyna.

Smieszne! Gosciu juz sie boi, ze ruine po dziadku trzeba bedzie dzielic, a laska pewnie Da kase na remont bez zadnych umow I Z niczym zostanie. A ön zyska wyremontowana chate.

InOslo napisał(a):

Może  to co napiszę kogoś oburzy, ale jeśli  po 6 latach związku, w którym-tak wynika z tego co napisałaś- rozmowy o ślubie były, jeśli  nadal nie miałabym  pierścionka na palcu to by mnie tam juz nie było.  Gadanie to jedno, czyny to drugie. 

Popieram I podziwiam kobiety, ktore maja odwage tak zrobic:)

rób co chcesz, jak chcesz i z kim chcesz.

Odpowiedź masz tutaj prostu od niego... 

Luizka19 napisał(a):

Cześć,Potrzebuję porady osób postronnych, które nie znają mnie ani mojego obecnego partnera. Powiedzcie co powinnam zrobić.Jakiś czas temu pisałam tu na forum, że przeprowadzamy się razem z moim facetem (6 lat związku, nieformalny) do domu po jego dziadku. W domu było sporo do zrobienia (dom z lat 60), minusem było to że 30 km od pracy i miasta, plusem to że będziemy mieszkali sami i nie będziemy płacili za czynsz (jak było to dotychczas).Na początku było ok, byłam zaangażowana w remont, on stawał na głowie żeby ten dom ogarnąć na tyle ile starczało kasy i sił. Ja finansowo dokładałam do umeblowania, nie do remontów - dom nie jest mój i nigdy by nie był. Minęły prawie 2 lata od kiedy mieszkamy tutaj. Od roku przestało się układać w naszej relacji.Początkowo były to drobne sprzeczki, nie pasowało mi to, że on wraca do domu powiedzmy o 17:00 i śpi do 20:00, to że potrafi siedzieć i oglądać "memy" przez 2 godziny czy grać... Nalegałam żeby ten czas spędził ze mną, zaczynało brakować mi czułości. On nie znosił gdy wywoływałam jakiekolwiek dyskusje które często kończyły się kłótniami. Coraz bardziej zaczynałam czuć się niedowartościowana, uwiązana (widział problem że spotykam się z moimi znajomymi raz na 3 miesiące i go nie zabieram - on zwyczajnie ich obraża i dla niego to jest zabawne). Zdecydowałam się na mieszkanie w tym domu po części ze względów finansowych - podkreślam nie trzeba wynajmować mieszkania, ale też myślałam że tu zagrzeję miejsce na dłużej - że będzie to miejsce gdzie założymy rodzinę etc. Niestety nie zapowiadało się na to 2 lata temu i nie zapowiada się teraz. Praktycznie już nie rozmawiamy ze sobą - rozmowy dotyczą przyziemnych spraw typu co zjemy na obiad albo jak minął dzień w pracy. Niejednokrotnie powtarzałam że brak mi czułości i jakiejkolwiek atencji  z jego strony, co kończyło się tym że on obijał piłeczkę, Jak pytałam co mam w takim razie zmienić w moim zachowaniu zawsze słyszałam, że on nie będzie teraz wymyślał.Od czasu kiedy tu mieszkamy kochamy się max. 1 raz na miesiąc, może raz na 2 miesiące z mojej inicjatywy w 80%. On wie że zawsze chciałam podróżować, lubię jak coś się dzieje, jednak dla niego nawet wyjazd na weekend do innego miasta oddalonego o 200 km to za duży wydatek bo on ma wydatki na dom. Nawet jak opłaciłam ostatnio nocleg i powiedziałam, że płacę też za paliwo skończyło się na odpowiedzi: jedź sama, ja mam remont. Z jednej strony dobrze że myśli odpowiedzialnie i perspektywicznie, ale czuję się kompletnie zaniedbana przez niego, co więcej mam zawsze poczucie winy gdy zrobię coś nie po jego myśli. Dziś powiedziałam że jadę oglądać mieszkanie na wynajem, usłyszałam: rób co chcesz, jak chcesz i z kim chcesz.Proszę powiedzcie, czy ja robię coś nie tak, czy ten związek już nie istnieje?

Przestań się oszukiwać. 

Związek nie istnieje. 

Może robisz wszystko dobrze, ale do miłości nikogo nie zmusisz. 

dopoki ci nie wyrzuci to mozesz z nim zyc 😬

Dla niego jest obojętne czy przy nim będziesz, czy odejdziesz. Moim zdaniem nie ma co zawracać sobie nim głowy, tak nie mówi ktoś, kto kocha. Wynajęła bym mieszkanie i znalazła nową miłość. I uwierz, że kiedy spotkasz tą prawdziwą, ona będzie Cię uskrzydlać tak, że będziesz fruwać 2cm nad ziemią. Bo ten obecny związek niestety podkopuje Twoje poczucie wartości, pewności siebie i bezpieczeństwa, ściąga w dół, przygnebia. Nie bój się zostawić za sobą czegoś, co już przestało istnieć. 

Pasek wagi

następna głupia baba

Ty sie serio zastanawiasz czy ten zwiazek jeszcze istnieje? Sama sobie odpowedz czy go kochasz, bo z tego co piszesz to wynika ze Ty go nawet juz nie lubisz... po co sie dusic w czyms takim?

Pasek wagi

Olej dziada

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.