Temat: Jakbyście zachowaly się, gdyby partner niechcialby, abyscie przyjmowały jego nazwiska.

Jestescie w kilkunastoletnim zwiazku. Partner proponuje ślub, ale od razu mowi, zebyscie zostaly przy swoim nazwisku. Jak reagujecie? Powód to to, ze on ma dzieci z pierwszego malzenstwa i w ten sposob, chce pokazac dzieciom, ze oni sa najwazniejsi.

Już mniejsza o to, kogo powinien stawiać na pierwszym miejscu. W jaki sposób nie przyjmowanie przez nową żonę nazwiska ma pokazać dzieciom, że są najważniejsze? Pomyślałabym, że on nie jest za mądry. 

O nie, ja bym padla po takim wyznaniu.. bardzo takie uzasadnienie by mi sie nie podobalo.

Niech jeszcze zapyta swoje dzieci czy wyrazaja zgode na ten slub, czy nie czuja sie w jakos sposob zdradzome przez ojca.

A Ják kwestie intercyzy I testamentu? Nawet Jákó zona mozesz byc pominieta w testamencie i latami mozesz sie bujac o zachowek. 

Nie chciałabym być z takim facetem. Dzieci mają być najważniejsze? To niech będą ale niech sobie odpuści związki. Mój mąż ma dziecko i nie wyobrażam sobie bycia z nim, gdyby powiedział mi że jego syn ma się czuć najważniejszy, a ja jestem jakimś pobocznym wątkiem bo tworzymy razem dom, planujemy przyszłość i jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.

Troche nie rozumiem. Jesteście ze sobą kilkanaście lat, to oznacza, że jego dzieci są co najmniej nastolatkami. Argumenty z dupy. Może małe dziecko ma prawo pewnych rzeczy nie rozumieć ale nie nastolatek.

Jestem w stanie zrozumieć takie zachowanie przy małych dzieciach i szybkim związku - facet nie zdążył przemyśleć swojego głupiego pomysłu a wydał mu się dość logicznym - ledwo wziął rozwód i tak dalej. Ale po kilkunastu latach o.O 

Berchen napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

o_O Nie wyobrażam sobie tego. Poczułabym się zdradzona, odtrącona i nie traktowana poważnie. Myślę, że to by mógł być początek końca związku, a już na pewno nie byłoby mowy o ślubie. 
 widze ze odbieramy wiele emocji podobnie , ja bym poczula sie jakbym dostala w twarz, po kilkunastu latach? cos takiego? Mi akurat na przyjmowaniu badz nie przyjmowaniu nazwiska akurat mocno nie zalezy , dobrze czulabym sie ze swoim, ale gdyby to byla tylko moja decyzja - a juz napewno nie takie argumenty. Na dodatek poprzednia nos jego nazwisko - jakis cyrk. Zuza_91 - przykro mi i prawie ze sie pobeczalam (jestem tez w dlugoletnim zwiazku , wiec sie wczulam) , szczerze mi przykro.
I na dodatek obie kochamy Queen! (zakochany)(smiech);)

Zupełnie nie rozumiem prób tłumaczenia zachowania tego typa. Tylko czekać, aż powie, że weźmie z autorką ślub, o ile ta przysięgnie, że nikomu nie powie, że jest jego żoną. Dla mnie to ta sama kategoria podłości. 

EgyptianCat napisał(a):

Berchen napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

o_O Nie wyobrażam sobie tego. Poczułabym się zdradzona, odtrącona i nie traktowana poważnie. Myślę, że to by mógł być początek końca związku, a już na pewno nie byłoby mowy o ślubie. 
 widze ze odbieramy wiele emocji podobnie , ja bym poczula sie jakbym dostala w twarz, po kilkunastu latach? cos takiego? Mi akurat na przyjmowaniu badz nie przyjmowaniu nazwiska akurat mocno nie zalezy , dobrze czulabym sie ze swoim, ale gdyby to byla tylko moja decyzja - a juz napewno nie takie argumenty. Na dodatek poprzednia nos jego nazwisko - jakis cyrk. Zuza_91 - przykro mi i prawie ze sie pobeczalam (jestem tez w dlugoletnim zwiazku , wiec sie wczulam) , szczerze mi przykro.
I na dodatek obie kochamy Queen! Zupełnie nie rozumiem prób tłumaczenia zachowania tego typa. Tylko czekać, aż powie, że weźmie z autorką ślub, o ile ta przysięgnie, że nikomu nie powie, że jest jego żoną. Dla mnie to ta sama kategoria podłości. 

hahahahah, przysiegnie ze nie powie...(smiech)(smiech)(smiech), przepraszam cie Zuza_91, ale nie moglam sie powstrzymac, jak widzisz to zachowanie budzi wiele emocji nie tylko u ciebie. 

Egyptian? nie pamietalam ze ty tez Queen, jestes mlodsza genercja(smiech), ja jakis rok temu przed remntem pokoju "pracowego" zdjelam plakaty ze sciany, uznalam ze w "moim wieku" wyglada to troche smiesznie. ale nie wyrzucilam(smiech)(smiech)(smiech)

Liandra napisał(a):

A mnie by to zwisało i powiewało.... nigdy nie przyjmowałam cudzego nazwiska po ślubie- nie jestem niczyją własnością, żebym musiała "odcinać się" od swojej przeszłości/nazwiska i przejmować nazwisko nowego pana. A już w momencie kiedy jego była żona takie nosi...wykluczone. Absolutnie nie rozumiem tego archaicznego zwyczaju z czasów gdy kobieta była niewiele warta i przywiązania kobiet współczesnych do tego. To jakie nazwisko będą nosiły dzieci to kwestia osobno ustalana w urzędzie.

Od kiedy przyjęcie nazwiska to bycie czyjąś własnością? I co to ma wspólnego z wartością kobiety? Mierzysz swoją wartość nazwiskiem?

Jak potem dzieci miałyby tylko nazwisko ojca to znaczy że są własnością tylko jego? 

Pasek wagi

W takiej formie cięzko mi to pojąć. Argumentacja koszmarna, ale moze cos sie pod tym kryje z czym facet czuje się bezsilny. Nie wiem na ile rozmawiacie ze soba o jego byłej zonie i dzieciach. Bo jesli była nosi jego nazwisko, wykorzystuje je jakoś, czy do szantazu emocjonalnego, czy dzieciom kładzie głupoty do głowy, czy jakieś interesy na tym nazwisku robi i jej nie smak że bedzie jakaś druga pani X... no cholera wie na czym ten facet opiera decyzje. Porozmawiajcie w czym lezy problem, bo na te chwile to sie kupy nie trzyma, a może jest tam coś wiecej. 

Cyrica napisał(a):

W takiej formie cięzko mi to pojąć. Argumentacja koszmarna, ale moze cos sie pod tym kryje z czym facet czuje się bezsilny. Nie wiem na ile rozmawiacie ze soba o jego byłej zonie i dzieciach. Bo jesli była nosi jego nazwisko, wykorzystuje je jakoś, czy do szantazu emocjonalnego, czy dzieciom kładzie głupoty do głowy, czy jakieś interesy na tym nazwisku robi i jej nie smak że bedzie jakaś druga pani X... no cholera wie na czym ten facet opiera decyzje. Porozmawiajcie w czym lezy problem, bo na te chwile to sie kupy nie trzyma, a może jest tam coś wiecej. 

Partner obwinial sie i nadal obwinia, ze nie dal dzieciom tego co najwazniejsze, a wiec pelnej rodziny. Stara sie im to wynagrodzic, choc moim zdaniem to co robil dla dzieci bywalo chore, ale nigdy nie mieszalam sie i nie komentowalam. Za to z byla zona to jest pieklo. Wykorzystuje i gra nim jak tylko moze. Np prosi o numer do naszej sprzataczki bo chcialaby, aby ona tez u niej sprzatala (tak jakby sama nie mogla znalezc takiej pani), teraz jest etap pomocy w szukaniu jej i dzieciom mieszkania (dla mnie jest to abstrakcja mi zawsze mowil, ze mam byc samodzielna), np prosi o to, zeby zalatwil wizyte u lekarza dla jej kolezanki (czyli szukanie lekarza i umowienie kolezanki na wizyte. Tlumacze mu, ze nie podoba mi sie ich relacja, to jedyne co zrobil to zaczal kasowac smsy i telefony od niej, zeby mnie uspokoic. 

Nie wiem Zuza, ale byc moze robisz za pomoc domowa, ktora zaczyna sie buntowac, wiec jasnie pán moze zaproponowac tajny I niewazny slub w Las Vegas. Pewnie bez zdjec aby bylej nie denerwowac I aby nastoletnie dzieci focha nie strzelily. 

Sorry,ale Ty w tym ukladzie sie nie liczysz I nie jedna kobieta by tego tak pokornie nie znosila. 

Dlaczego jestescie razem? Na czym sie opiera ten zwiazek Ják ön caly czas tanczy Ják mű zóna zagra. Juz nawet nie O dzieci chodzi,ale O zalatwienie sprzataczki I lekarza dla kolezanki - tó sa jakies jaja.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.