i bez nazwy. Pusta. Tuż obok wyspy Miłości, większej i kilkoma namiotami już rozstawionymi. Prawie na środku jeziora Zyzdrój. Prawie bez wiatru, cicho i spokojnie. I jeszcze dużo suchego drewna na ognisko po poprzednikach zostało (a drewno na wyspach to towar cenny, szczególnie jak teraz, pod koniec sezonu).
W środę wg planu - ja pierwsza w domu, więc kończę pakowanie, głównie to co z lodówki, wraca S. i po 21 jedziemy na działkę. Na toruńskiej korek!! Na białostockiej gęsto. Ostatnie zakupy w ostatnim otwartym sklepi i już inny, leśny świat. Jasne gwiazdy i księżyc.
Rano rowerowa rundka 35 km, budzenie S. pakowanie kajaków I znowu tłumy. Na drodze, na stacji, wszędzie. W stanicy na obiedzie. W miejscu wodowania kajaków.
Zaraz na początku spływu, jest nieprzyjemna przenoska, przez drogę, z wąskim wyjściem i betonowym, stromym zejściem, a potem już dobrze, idealnie 🚣♀️🏊🤸♀️