Jadłospis od dietetyczki dostałam z jednodniowym poślizgiem i to tylko połowę. Zresztą jak druga ma tak wyglądać jak pierwsza, to podziękuje za współprace. Jakoś nie mam do niej serca, zraziłam się. Menu mi kompletnie nie odpowiada. Pięć posiłków to nie moja bajka. Mam wykluczyć nabiał i gluten, pić na czczo ocet jabłkowy, zapijać się zieloną herbatą i siemieniem lnianym. W dodatku chia przed kolonoskopią, to przegięcie, kiedy wyraźne zalecenie- żadnych ziarenek. Nie będę jadła tego czego nie lubię. Co nieco wezmę z tego menu i zaleceń, ale jadłospis musi być akceptowalny, nie udziwniony.
Dziś gotuje specjalny wywar na jelita, którym się będę raczyć w najbliższym czasie. Jeszcze chodzi mi po głowie jak zrezygnować z porannej owsianki i chyba spróbuje zastąpić jogurt mleczkiem kokosowym, albo napojem owsianym, a płatki kupię bezglutenowe. Zakupy w większości poczynione, menu rozpisane, działam.
Wynik w kierunku sibo będzie dopiero za dwa tygodnie, wiec pokryje się z kolonoskopią i będę miała komplet diagnostyczny.