- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 listopada 2016, 20:25
Witam
Pytanie do osób mieszkających z teściami (rodzice też w sumie mogą być). Chiałabym wiedzieć ponieważ 3 lata mieszkam u teściów co najważniejsze są to dobrzy ludzie nie ma awantur bardzo rzadko jakieś lekkie spięcia ale naprawdę sporadycznie. Niestety nie potrafie się tutaj odnaleśc czuję ,że to nie mój dom ;/ wydaje mi się ,że każde słowo słychać ,denerwuje sie z byle powodu np ,że teściowa daje mojemu dziecku słodycze ( nie pozwalam zbyt dużo ) pomału irytuje mnie wszystko to ,ze teściu zagląda do nas spytać np jak minął dzień no poprostu szlag mnie trafia....
Nie ma takiej imtymności może ktoś wejsc coś chcieć czuję taką ciągłą presję jestem tym zmęczona;/dom jest nie odzielony nie ma osobnych wejśc wspólny korytarz łazienka kotłownia podwórko .
Myślimy o wyprowadzce chcemy budować dom tylko ,że szczerze mówiąc boję sie kredytu na tyle lat...( i tak by to możliwe było dopiero w 2018 roku)
Jest ktoś tutaj który miał podobną sytuację ?sama nie wiem czy ja nie wyolbrzymiam problemu ale jest mi ciężko nie czuję się szczesliwa
2 listopada 2016, 11:25
My mieszkamy już 2 lata z teściami. W sensie bardziej jednym budynku, każdy ma oddzielne piętro: 3 pokoje, kuchnia + łazienka. Na razie nie narzekam, chociaż wiadomo, że całkiem samemu byłoby lepiej. Zdarza się, że nawet tydzień się nie widzimy, mijamy się. Obawiam się tylko, że "nachodzenie" może się zacząć, gdy pojawi się dziecko... Póki co, jest ok. Jedna rzecz mnie tylko wkurza... Pies. Może dla Was głupota, ale ja powoli tracę cierpliwość. Tak jak nie mam nic do zwierząt, to jednak sama na psa nigdy bym się nie zdecydowała. Za bardzo lubię porządek, a wiadomo pies=sierść, WSZĘDZIE. Niby siedzi z teściami, ale jak teściowa gdziekolwiek idzie, to zawsze z nim. Jak się tu wprowadzałam, mieli owczarka, ale miał już swoje lata i po jakimś pół roku go uśpili. Wiem, że nie jest to fajne, ale w duchu odetchnęłam, że będzie spokój. Moja radość nie trwała długo, bo po 2 miesiącach zaczęła szukać nowego szczeniaka. A ona po prostu nie nadaje się do opieki nad psem. Na wszystko mu pozwala, mimo że mąż i teść nieraz zwracali jej uwagę. Z podwórka nie da się wyjechać, wcześniej nie zamykając jej w domu lub ogrodzie ( co też nie jest łatwe), bo ucieka na osiedle. Nikogo nie słucha, na wszystkich obcych szczeka i łapie za nogawki, zupełnie nie reaguje na komendy. Wstyd kogokolwiek zaprosić, bo nawet właścicieli ten durny pies nie słucha, a ma już ponad rok. Nie powinnam narzekać, bo w sumie nie mój dom i jak na razie tego nie robię, zagryzam zęby. Jednak, jak pojawi się dziecko, to dam ultimatum: pies albo my. Widzę, jak on reaguje na małe dzieci. Męża kuzynka często przychodzi z 2-letnią córką i drugą 6-miesięczną. Pies dostaje szału, kilka razy już pokąsał lekko tę starszą, na szczęście nic strasznego, ale nie wyobrażam sobie wychowywać z nim dziecka w jednym domu. Dlatego pożyjemy, zobaczymy... Niby głupota, ale ja naprawdę zaczynam mieć dosyć.
2 listopada 2016, 16:39
nie wyolbrzymiasz autorko. wiele z nas przez to przechodziło. ja uciekłam po pół roku, najpierw na wynajem (cieszyłam się jak głupia ze starej kawalerki i to były najfajniejsze lata), potem kredyt i kupiliśmy mieszkanie. nie wytrzymasz tam u teściów, to, co już cię denerwuje, nie przestanie cię denerwować, przeciwnie, będzie tylko gorzej. idź na swoje, nie bój się kredytu, da się to ogarnąć, a spokój twój i twojej rodziny-BEZCENNE!
2 listopada 2016, 17:50
A może trochę by ci ulżyło, jakbyś mogla zamknąć chociaż sypialnię na klucz? Miałabyś tam swój azyl.
To tymczasowo. A też doradzam kupić/wynająć mieszkanie i się wyprowadzić. Ale na razie - nie zaszkodzi poszukać sposobów, zeby sobie życie uprzyjemnić i ułatwić.
2 listopada 2016, 19:00
nie wyolbrzymiasz autorko. wiele z nas przez to przechodziło. ja uciekłam po pół roku, najpierw na wynajem (cieszyłam się jak głupia ze starej kawalerki i to były najfajniejsze lata), potem kredyt i kupiliśmy mieszkanie. nie wytrzymasz tam u teściów, to, co już cię denerwuje, nie przestanie cię denerwować, przeciwnie, będzie tylko gorzej. idź na swoje, nie bój się kredytu, da się to ogarnąć, a spokój twój i twojej rodziny-BEZCENNE!
tylko to zostało bo tak to tylko marudzę i zła chodzę ;/ jeszcze mnie mąż rzuci bo kto by chciał taką zrzędę
2 listopada 2016, 22:07
Jak bym czytała o sobie... Kropka w kropkę... Ja mieszkałam u męża już przed ślubem a na 2 miesiące przed uroczystością chciałam go zostawić. Jego rodzice byli wszędzie i we wszystko się wtrącali. Nie zostawiłam go tylko dlatego, że obiecał mi, że po ślubie będziemy mieć remont i że trochę się uniezależnimy. Remont był, mamy swoją kuchnię, sypialnie, salon i łazienkę. Korytarz jest niestety wspólny, pralnia też. Jest duuużo lepiej ale i tak chciałabym zamurować drzwi i zrobić osobne wejście. Na razie nie mamy dziecka więc nie wtrącają się aż tak mocno. I tak ich trochę utemperowałam. Kiedyś teściowa uparcie chciała mi sprzątać, prać i gotować ale już ją "oduczyłam". Jeszcze tylko do obiadów się wtrąca ale to już mniej. Jestem na 100% pewna, że jak idę do pracy to ona mi prześwietla lodówkę ale to już szczegół.
Mimo wszystko i tak nie czuje się jak w domu. Nic tu nie jest moje. Ani działka, ani kwiaty, ani warzywa. Nic nie mogę zrobić po swojemu bo wszystko trzeba uzgodnić. Denerwuje mnie, że są strasznie ciekawscy... Jak jedziemy gdzieś to "a po co", a na co?, a kiedy wrócicie? udały się zakupy? co kupiliście? itp... Denerwuje mnie każde spojrzenie teściowej, jak specjalnie wolno chodzi po korytarzu żeby jak najwięcej usłyszeć, jak daje rady kiedy nie proszę o nie. Nie lubię rodzinnych obiadków a każdy weekend to dla mnie horror.
Nie przesadzasz...
3 listopada 2016, 11:04
Jak bym czytała o sobie... Kropka w kropkę... Ja mieszkałam u męża już przed ślubem a na 2 miesiące przed uroczystością chciałam go zostawić. Jego rodzice byli wszędzie i we wszystko się wtrącali. Nie zostawiłam go tylko dlatego, że obiecał mi, że po ślubie będziemy mieć remont i że trochę się uniezależnimy. Remont był, mamy swoją kuchnię, sypialnie, salon i łazienkę. Korytarz jest niestety wspólny, pralnia też. Jest duuużo lepiej ale i tak chciałabym zamurować drzwi i zrobić osobne wejście. Na razie nie mamy dziecka więc nie wtrącają się aż tak mocno. I tak ich trochę utemperowałam. Kiedyś teściowa uparcie chciała mi sprzątać, prać i gotować ale już ją "oduczyłam". Jeszcze tylko do obiadów się wtrąca ale to już mniej. Jestem na 100% pewna, że jak idę do pracy to ona mi prześwietla lodówkę ale to już szczegół.Mimo wszystko i tak nie czuje się jak w domu. Nic tu nie jest moje. Ani działka, ani kwiaty, ani warzywa. Nic nie mogę zrobić po swojemu bo wszystko trzeba uzgodnić. Denerwuje mnie, że są strasznie ciekawscy... Jak jedziemy gdzieś to "a po co", a na co?, a kiedy wrócicie? udały się zakupy? co kupiliście? itp... Denerwuje mnie każde spojrzenie teściowej, jak specjalnie wolno chodzi po korytarzu żeby jak najwięcej usłyszeć, jak daje rady kiedy nie proszę o nie. Nie lubię rodzinnych obiadków a każdy weekend to dla mnie horror.Nie przesadzasz...
masz rację kropka w kropkę też nienawidzę weekendów zamiast odpocząc po pracy to ja jeszcze bardzij się męczę.... dziewczyny dzięki teraz wiem ,że nie jestem sama krzywda może mi sie nie dzieje ale to wykańcz psychicznie... czas z tym skończyc
a wy macie jakiś zamiar stamtąd uciekać?a jak się z tym czuje twój mąż?
3 listopada 2016, 20:35
my już raczej tutaj zostaniemy. Wydaliśmy kupę kasy na remont i jak na razie nie planujemy nic zmieniać. Raz zacisnę zęby, raz strzelę focha i jakoś jest. Mój mąż jest bardzo zżyty z rodzicami i chyba nie wyobraża sobie zmiany.
3 listopada 2016, 20:47
my już raczej tutaj zostaniemy. Wydaliśmy kupę kasy na remont i jak na razie nie planujemy nic zmieniać. Raz zacisnę zęby, raz strzelę focha i jakoś jest. Mój mąż jest bardzo zżyty z rodzicami i chyba nie wyobraża sobie zmiany.
powodzenia mam nadziję ,że się jakoś dogadacie:)
7 listopada 2016, 13:01
Jak bym czytała o sobie... Kropka w kropkę... Ja mieszkałam u męża już przed ślubem a na 2 miesiące przed uroczystością chciałam go zostawić. Jego rodzice byli wszędzie i we wszystko się wtrącali. Nie zostawiłam go tylko dlatego, że obiecał mi, że po ślubie będziemy mieć remont i że trochę się uniezależnimy. Remont był, mamy swoją kuchnię, sypialnie, salon i łazienkę. Korytarz jest niestety wspólny, pralnia też. Jest duuużo lepiej ale i tak chciałabym zamurować drzwi i zrobić osobne wejście. Na razie nie mamy dziecka więc nie wtrącają się aż tak mocno. I tak ich trochę utemperowałam. Kiedyś teściowa uparcie chciała mi sprzątać, prać i gotować ale już ją "oduczyłam". Jeszcze tylko do obiadów się wtrąca ale to już mniej. Jestem na 100% pewna, że jak idę do pracy to ona mi prześwietla lodówkę ale to już szczegół.Mimo wszystko i tak nie czuje się jak w domu. Nic tu nie jest moje. Ani działka, ani kwiaty, ani warzywa. Nic nie mogę zrobić po swojemu bo wszystko trzeba uzgodnić. Denerwuje mnie, że są strasznie ciekawscy... Jak jedziemy gdzieś to "a po co", a na co?, a kiedy wrócicie? udały się zakupy? co kupiliście? itp... Denerwuje mnie każde spojrzenie teściowej, jak specjalnie wolno chodzi po korytarzu żeby jak najwięcej usłyszeć, jak daje rady kiedy nie proszę o nie. Nie lubię rodzinnych obiadków a każdy weekend to dla mnie horror.Nie przesadzasz...
Mam identycznie. Myślałam, że tylko ja tak mam. Jak się w kuchni zrobi trochę głośniej, ona wychodzi szybko ze swojego pokoju słucha i obserwuje i już w dyskusje się wpieprza...masakra.
7 listopada 2016, 13:03
Mam identycznie. Myślałam, że tylko ja tak mam. Jak się w kuchni zrobi trochę głośniej, ona wychodzi szybko ze swojego pokoju słucha i obserwuje i już w dyskusje się wpieprza...masakra.Jak bym czytała o sobie... Kropka w kropkę... Ja mieszkałam u męża już przed ślubem a na 2 miesiące przed uroczystością chciałam go zostawić. Jego rodzice byli wszędzie i we wszystko się wtrącali. Nie zostawiłam go tylko dlatego, że obiecał mi, że po ślubie będziemy mieć remont i że trochę się uniezależnimy. Remont był, mamy swoją kuchnię, sypialnie, salon i łazienkę. Korytarz jest niestety wspólny, pralnia też. Jest duuużo lepiej ale i tak chciałabym zamurować drzwi i zrobić osobne wejście. Na razie nie mamy dziecka więc nie wtrącają się aż tak mocno. I tak ich trochę utemperowałam. Kiedyś teściowa uparcie chciała mi sprzątać, prać i gotować ale już ją "oduczyłam". Jeszcze tylko do obiadów się wtrąca ale to już mniej. Jestem na 100% pewna, że jak idę do pracy to ona mi prześwietla lodówkę ale to już szczegół.Mimo wszystko i tak nie czuje się jak w domu. Nic tu nie jest moje. Ani działka, ani kwiaty, ani warzywa. Nic nie mogę zrobić po swojemu bo wszystko trzeba uzgodnić. Denerwuje mnie, że są strasznie ciekawscy... Jak jedziemy gdzieś to "a po co", a na co?, a kiedy wrócicie? udały się zakupy? co kupiliście? itp... Denerwuje mnie każde spojrzenie teściowej, jak specjalnie wolno chodzi po korytarzu żeby jak najwięcej usłyszeć, jak daje rady kiedy nie proszę o nie. Nie lubię rodzinnych obiadków a każdy weekend to dla mnie horror.Nie przesadzasz...
masakra ciężkie życie mamy ;(