Temat: Autyzm czy ADHD czy...? - pytanie do znawców tematu

Jak w temacie. Mam dziecko, które od urodzenia bardzo mało spało (noworodek/niemowlę - 4 h na dobę snu - prowadziliśmy mu dziennik snu i innych funkcji życiowych, od 3 miesiąca życia już więcej, choć ciągle się ruszał). Od samego początku miałam poczucie, że coś jest nie tak - jako dwulatek potrafił położyć się na glebie na środku miasta i kompletnie nie dochodziły do niego żadne wytłumaczenia. Ciągle biegał w kółko, nie można było go zatrzymać. Bardzo późno zaczął chodzić (półtora roku), jeszcze później mówić (całe zdania tworzył w wieku czterech lat, rozmowy zaczął prowadzić w wieku pięciu). Ciągłe wyczyniał wokół z siebie bałagan - nie potrafił się bawić, tylko rozsypywać zabawki, żadne próby nauki wkładania zabawek do pudełka - na nic. Próbowałam go diagnozować, gdy miał dwa lata - psycholog w poradni powiedziała, że wymyślam i jestem nieudolną matką, zbyt młodą (miałam wówczas 25 lat), bo dwuletnie dziecko wciąż nosi pampersa - wzięłabym się lepiej za odpieluszkowanie go. Poszłam wówczas do sensorystki -zrezygnowałam po pięciu sesjach bodajże, ponieważ on z nią w ogóle nie współpracował, nie robił z nią tych ćwiczeń na wałkach, ani nic. Wyrywał jej się. Bardzo szybko zaczął mi wyskakiwać z wózka, wózek go parzył. Wiem, że mogę mieć tendencję do dramatyzowania, ale starając się obiektywizować i uwzględniając opinię mojej rodziny - przeszłam horror z tym dzieckiem. Terror psychiczny na tyle, że nigdy więcej nie chcę mieć dzieci. Ma siedem lat. Potrafi krzyczeć przez godzinę o byle co (klocek nie wszedł dobrze w klocek; mama mnie nie rozumie - mówi bardzo szybko i niewyraźnie, nosowo, więc nie wszystkie słowa od razu wychwytuję; zapięłam mu odruchowo pas, a on sam chciał, potem krzyczy do upadłości, że nie potrafi zapiąć; przypomina mu się, że jakieś dziecko coś mu powiedziało w zerówce, zaczyna wyć i wyje przez godzinę; pracujemy razem - uczymy się literek i rysujemy, zaczyna płakać i wyć, że jego zdaniem moje literki są ładniejsze - żeby w ogóle chciał cokolwiek się uczyć, sama musiałam zacząć udawać, że uwielbiam karty pracy i drukuje podwójnie - jedną dla mnie, jedną dla niego). Wraz z wiekiem widzę, że zachowuje się kompletnie nieadekwatnie do sytuacji i do wieku. Nie chce sam kąpać się w wannie - muszę stać w dresach obok niego, w wannie, gdy on się myje. Mi samej też nie pozwala się myć - dostaje szału. Twierdzi, że boi się, że porwą go kosmici i że mam wyjść z wanny (kiedyś przypadkowo zobaczył jakiś urywek bajki dla dzieci, gdzie było UFO, do dziś ją pamięta). Je tylko kilka produktów na krzyż (np. jedynie gładkie zupy, nie cierpi warzyw, ma bardzo skąpy zakres produktów, które lubi - lubi dżem truskawkowy bez kawałków truskawek, zupę pomidorową bez odrobiny pomidora, równo rozmarowane masło). Mogę kąpać się tylko, gdy on śpi. Nie chce sam spać, muszę go usypiać, potem idę do swego łóżka.  Szukałabym większej pomocy, ale od samego początku moje wszystkie działania bagatelizował mój ówczesny mąż, a ojciec dziecka ("Doszukujesz się w każdym jakiś chorób,zaburzeń, sama jesteś chora psychicznie."). Nam, rodzicom, patrzy w oczy, paniom w zerówce podobno nie, do tego nie pozwala im się dotknąć, do nas się przytula. Do czego zmierzam? W tym tygodniu mam wizytę w poradni psychologiczno-pedagogicznej - nie wiem, co mam powiedzieć. Znowu usłyszę, że jestem fatalnym rodzicem (do tego nauczycielem, choć podobno dobrym - no szewc bez butów chodzi). Wizyta jest z samym rodzicem. Czy znowu zostanę obarczona winą za jego zachowanie? Nie chodzi mi o winę. Mogę ją wziąć na siebie. Na pewno popełniam liczne błędy wychowawcze. Tylko że ja naprawdę nie wiem, jak dotrzeć do tego dziecka. Co to za błędy? Jedyne, co udało mi się wypracować, to nadrabianie zaległości (mocno choruje) w taki sposób, że sama z nim uczę się od podstaw i sprawia mi to radość, staram się go zarazić zainteresowaniem pisaniem i czytaniem. Nic więcej - mimo tylu lat - nie ugrałam. Bardzo chciałabym, żeby we wrześniu poszedł do szkoły. Jeśli zacznie repetować na poziomie zerówki, to już potem równia pochyła. Czy jest na sali jakiś specjalista, który naprowadzi mnie, co jest nie tak z moim dzieckiem i ze mną? 

malinowy.koszyk napisał(a):

Jak w temacie. Mam dziecko, które od urodzenia bardzo mało spało (noworodek/niemowlę - 4 h na dobę snu - prowadziliśmy mu dziennik snu i innych funkcji życiowych, od 3 miesiąca życia już więcej, choć ciągle się ruszał). Od samego początku miałam poczucie, że coś jest nie tak - jako dwulatek potrafił położyć się na glebie na środku miasta i kompletnie nie dochodziły do niego żadne wytłumaczenia. Ciągle biegał w kółko, nie można było go zatrzymać. Bardzo późno zaczął chodzić (półtora roku), jeszcze później mówić (całe zdania tworzył w wieku czterech lat, rozmowy zaczął prowadzić w wieku pięciu). Ciągłe wyczyniał wokół z siebie bałagan - nie potrafił się bawić, tylko rozsypywać zabawki, żadne próby nauki wkładania zabawek do pudełka - na nic. Próbowałam go diagnozować, gdy miał dwa lata - psycholog w poradni powiedziała, że wymyślam i jestem nieudolną matką, zbyt młodą (miałam wówczas 25 lat), bo dwuletnie dziecko wciąż nosi pampersa - wzięłabym się lepiej za odpieluszkowanie go. Poszłam wówczas do sensorystki -zrezygnowałam po pięciu sesjach bodajże, ponieważ on z nią w ogóle nie współpracował, nie robił z nią tych ćwiczeń na wałkach, ani nic. Wyrywał jej się. Bardzo szybko zaczął mi wyskakiwać z wózka, wózek go parzył. Wiem, że mogę mieć tendencję do dramatyzowania, ale starając się obiektywizować i uwzględniając opinię mojej rodziny - przeszłam horror z tym dzieckiem. Terror psychiczny na tyle, że nigdy więcej nie chcę mieć dzieci. Ma siedem lat. Potrafi krzyczeć przez godzinę o byle co (klocek nie wszedł dobrze w klocek; mama mnie nie rozumie - mówi bardzo szybko i niewyraźnie, nosowo, więc nie wszystkie słowa od razu wychwytuję; zapięłam mu odruchowo pas, a on sam chciał, potem krzyczy do upadłości, że nie potrafi zapiąć; przypomina mu się, że jakieś dziecko coś mu powiedziało w zerówce, zaczyna wyć i wyje przez godzinę; pracujemy razem - uczymy się literek i rysujemy, zaczyna płakać i wyć, że jego zdaniem moje literki są ładniejsze - żeby w ogóle chciał cokolwiek się uczyć, sama musiałam zacząć udawać, że uwielbiam karty pracy i drukuje podwójnie - jedną dla mnie, jedną dla niego). Wraz z wiekiem widzę, że zachowuje się kompletnie nieadekwatnie do sytuacji i do wieku. Nie chce sam kąpać się w wannie - muszę stać w dresach obok niego, w wannie, gdy on się myje. Mi samej też nie pozwala się myć - dostaje szału. Twierdzi, że boi się, że porwą go kosmici i że mam wyjść z wanny (kiedyś przypadkowo zobaczył jakiś urywek bajki dla dzieci, gdzie było UFO, do dziś ją pamięta). Je tylko kilka produktów na krzyż (np. jedynie gładkie zupy, nie cierpi warzyw, ma bardzo skąpy zakres produktów, które lubi - lubi dżem truskawkowy bez kawałków truskawek, zupę pomidorową bez odrobiny pomidora, równo rozmarowane masło). Mogę kąpać się tylko, gdy on śpi. Nie chce sam spać, muszę go usypiać, potem idę do swego łóżka.  Szukałabym większej pomocy, ale od samego początku moje wszystkie działania bagatelizował mój ówczesny mąż, a ojciec dziecka ("Doszukujesz się w każdym jakiś chorób,zaburzeń, sama jesteś chora psychicznie."). Nam, rodzicom, patrzy w oczy, paniom w zerówce podobno nie, do tego nie pozwala im się dotknąć, do nas się przytula. Do czego zmierzam? W tym tygodniu mam wizytę w poradni psychologiczno-pedagogicznej - nie wiem, co mam powiedzieć. Znowu usłyszę, że jestem fatalnym rodzicem (do tego nauczycielem, choć podobno dobrym - no szewc bez butów chodzi). Wizyta jest z samym rodzicem. Czy znowu zostanę obarczona winą za jego zachowanie? Nie chodzi mi o winę. Mogę ją wziąć na siebie. Na pewno popełniam liczne błędy wychowawcze. Tylko że ja naprawdę nie wiem, jak dotrzeć do tego dziecka. Co to za błędy? Jedyne, co udało mi się wypracować, to nadrabianie zaległości (mocno choruje) w taki sposób, że sama z nim uczę się od podstaw i sprawia mi to radość, staram się go zarazić zainteresowaniem pisaniem i czytaniem. Nic więcej - mimo tylu lat - nie ugrałam. Bardzo chciałabym, żeby we wrześniu poszedł do szkoły. Jeśli zacznie repetować na poziomie zerówki, to już potem równia pochyła. Czy jest na sali jakiś specjalista, który naprowadzi mnie, co jest nie tak z moim dzieckiem i ze mną? 

Nie rozumiem dlaczego nie pójdziesz z dzieckiem do lekarza.

Pasek wagi

Wygląda jak Asperger. Też bym ci radziła najpierw znaleźć jakąś grupę wsparcia, tam ci wszystko podpowiedzą i tam nie usłyszysz że jesteś beznadziejną matką. Bo nie jesteś, nie miej żadnego poczucia winy, a każdemu kto twierdzi inaczej każ spier... Zdiagnozuj, a później terapia, już trochę czasu straciłaś, więc działaj. Terapia i konsekwencja, i możesz mieć wysoko funkcjnujące dziecko. Powodzenia🙂

Pasek wagi

malinowy.koszyk napisał(a):

Byliśmy u trzech logopedów (u jednego dłuższa terapia i dodatkowe zajęcia grupowe), u psychologa, u pedagoga, wspomnianej sensorystki - w wieku 2-3 lat. Pojawiały się stwierdzenia: "Może to autyzm, a może nie...". Dziecko nie współpracowało, raz zachowywało się nienagannie, choć nie mówiło, raz dyskusyjnie. Psycholog i pedagog powiedzili, że jestem kiepską matką, bo nosi pampers w wieku dwóch lat i mam się wziąć na wychowanie. Właściwie on wciąż tak się zachowuje - raz jest całkiem ok, by potem przeszło do burzy dysfunkcji, potem znów jest ok. I człowiek sam wątpi w swój osąd. Zwłaszcza, że na co dzień bardzo dużo pracuję i wszystko przy nas robię sama. Potem poszedł do przedszkola, w którym był "nadmiernie grzeczny, nie oddawał innym dzieciom, gdy go biły, nie walczył o swoje", potem była pandemia. No obudziłam się zbyt późno. W dodatku wszelkie me działania sabotował i bagatelizował ojciec dziecka, który twierdził, że syn przypomina jego z dzieciństwa i z tego można wyrosnąć, bo on i jego wszyscy kuzyni "wyrośli", a ja wymyślam. No dałam się głupio wmanewrować, zrzucam to na swój deficyt inteligencji i ówczesną młodość. Ale nie o moich zaniedbaniach jest mowa, a o tym, co TERAZ można zrobić. :-)

Akurat nieodpieluchowany dwulatek w zupełności mieści się w normie rozwojowej, więc uparte czepianie się akurat tego zapaliłoby mi lampkę co do psycholog i pedagog. Chodzenie dopiero w wieku półtora roku - późno, ale nadal w akceptowalnych widełkach. Dwulatek rzucający się na ziemię też nie jest czymś zupełnie niespotykanym. Tak naprawdę nie dziwi mnie, że wtedy miałaś problem z jakąkolwiek diagnozą (chociaż rozumiem, że w bezpośredniej obserwacji to wszystko mogło być bardziej odczuwalne, niż na podstawie pobieżnego opisu). Późniejsze zachowania faktycznie dużo mocniej odbiegają od normy, ale wskazówki, gdzie szukać pomocy, już się pojawiły :)

Pasek wagi

Ta psycholog i pedagog na które trafiłaś to dupa a nie lekarze z powołania. Zbagatelizowały wszystko a skupiły się na tym że 2 latek nosi pieluchę. Masakra. Jak pójdziesz do tej poradni, to opowiedz wszystko to co tu napisałaś - zapisz sobie nawet na kartce, żeby niczego nie pominąć. Kluczowa będzie diagnoza, bo wtedy wiadomo jak podejść do tematu zamiast się miotać. Inaczej podchodzi się do dziecka z autyzmem a inaczej do zdrowego a niezdyscyplinowanego i charakternego. Z tego co opisujesz, to moim zdaniem coś jest na rzeczy. Nie daj się zbyć. Jak Cię tu znowu oleją, to idź gdzie indziej. Oczywiście jak Ci 20 specjalistów powie, że przesadzasz, to szukanie tego jednego, który potwierdzi może się już mijać z celem, ale póki co byłaś u jednego, wiec można śmiało założyć, że się babie po prostu nie chciało albo guzik wie. I tak jak poprzedniczka pisze - wiek był jeszcze na tyle mały, że pewnie rzeczy o których wspominasz mogły nie zapalić im czerwonej lampki (moje dzieci też śmigały w pieluchach w wieku 2 lat, a syn jak miał niecałe 2, to musiał chodzić na fizjoteriapię ze względu na asymetrię i zajecia polegały na tym, że baba coś z nim robiła a on się darł, prężył i uciekał i nic z tych zajęć nie wynosił kompletnie, oprócz tego, że wracał styrany życiem ;) W pewnym momencie już samo wejście do sali powodowało u niego płacz. I to nie był płacz, typu szlochanie, tylko regularne darcie ryja przez godzinę jakby go ze skóry obdzierali. Też zrezygnowałam po 3 miesiacach, bo to nie miało kompletnie sensu. Natomiast syn jest zdrowy i rozwija się normalnie uczy się bardzo dobrze - także w pewnym wieku pewne zachowania nie odbiegają specjalnie od innych dzieci i nie wzbudzają podejrzeń). Natomiast teraz w wieku tych 7 lat już bardziej widać, że coś nie gra, więc możliwe, że łatwiej będzie go zdiagnozować.

Pasek wagi

Diagnoza w poradni psychologiczno-pedagogicznej realizowana przez zespół specjalistów (psycholog, pedagog, logopeda, psychiatra)  W poradni powiedzą jakie zrobić badania (prawdopodobnie będzie to badanie słuchu, EEG, neurolog, badania z krwi , moczu i kału np pasożyty , grzyby, opinia z przedszkola. Poradnia powinna przeprowadzić test na inteligencję. Proszę zadzwonić do rejonowej poradni i oni Panią pokierują. I naprawdę proszę nie czekać. Tylko diagnoza i kierowana celowa terapia. Powodzenia

Dziękuję za odpowiedzi i za wsparcie - bardzo mi wszystkie pomogłyście. :-) Wizyty w poradni pp mam już umówione od kilku miesięcy - tam się czeka. :-) 

Jeśli to rzeczywiście spektrum autyzmu to polecam Ci Youtube Adeli Wąsiewicz.  To dziewczyna w spektrum, z synem też autystą. Ma kanał na Youtube,  podcasty na Spotify (Lot w kosmos) i konto na IG. Pisze teraz e-book dla rodziców. 

Dziękuję za polecenie. Juz słucham. :-)

Odezwij się do mnie.

https://integmed.pl/2017/11/14...

Izabelo, nie mogłam wysłać Ci wiadomości. Dziękuję za link o wpływie bakterii jelitowych na mózg i zachowanie. Może coś jest na rzeczy, mój syn jest wcześniakiem, niby dostał 9 punktów, ale miesiąc po urodzinach przeszedł martwicze zapalenie jelit - nieoperacyjne, dostał antybiotyki. Nie pił mojego mleka, jedynie przez kilka tygodni miałam pokarm i lekarze wykryli, że głoduje, więc przeszłam na modyfikowane. Po podaniu modyfikowanego nastąpiło martwicze zapalenie jelit. Od trzeciego miesiąca życia zaczął otrzymywać preparat zastępczy na bazie aminokwasów ("Puramino") - oczywiście sama zabrałam go do specjalisty, który to zalecił, ponieważ syn niemal nie spał. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.