Temat: Jakbyście zachowaly się, gdyby partner niechcialby, abyscie przyjmowały jego nazwiska.

Jestescie w kilkunastoletnim zwiazku. Partner proponuje ślub, ale od razu mowi, zebyscie zostaly przy swoim nazwisku. Jak reagujecie? Powód to to, ze on ma dzieci z pierwszego malzenstwa i w ten sposob, chce pokazac dzieciom, ze oni sa najwazniejsi.

Berchen napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Berchen napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

o_O Nie wyobrażam sobie tego. Poczułabym się zdradzona, odtrącona i nie traktowana poważnie. Myślę, że to by mógł być początek końca związku, a już na pewno nie byłoby mowy o ślubie. 
 widze ze odbieramy wiele emocji podobnie , ja bym poczula sie jakbym dostala w twarz, po kilkunastu latach? cos takiego? Mi akurat na przyjmowaniu badz nie przyjmowaniu nazwiska akurat mocno nie zalezy , dobrze czulabym sie ze swoim, ale gdyby to byla tylko moja decyzja - a juz napewno nie takie argumenty. Na dodatek poprzednia nos jego nazwisko - jakis cyrk. Zuza_91 - przykro mi i prawie ze sie pobeczalam (jestem tez w dlugoletnim zwiazku , wiec sie wczulam) , szczerze mi przykro.
I na dodatek obie kochamy Queen! Zupełnie nie rozumiem prób tłumaczenia zachowania tego typa. Tylko czekać, aż powie, że weźmie z autorką ślub, o ile ta przysięgnie, że nikomu nie powie, że jest jego żoną. Dla mnie to ta sama kategoria podłości. 
hahahahah, przysiegnie ze nie powie..., przepraszam cie Zuza_91, ale nie moglam sie powstrzymac, jak widzisz to zachowanie budzi wiele emocji nie tylko u ciebie. Egyptian? nie pamietalam ze ty tez Queen, jestes mlodsza genercja, ja jakis rok temu przed remntem pokoju "pracowego" zdjelam plakaty ze sciany, uznalam ze w "moim wieku" wyglada to troche smiesznie. ale nie wyrzucilam

Ooooo jak mogłaś to sobie zrobić! ;( Ja w swoim kąciku pracowym na na półkach kolekcję książek związanych z Queen i Mercurym - ułożonych tak, żeby widzieć okładki, bo mi to uprzyjemnia wielogodzinną pracę. :D(smiech)

Przepraszam za off-topic.

--------------------------

Przeczytałam kolejne wypowiedzi i przychylam się do wypowiedzi dziewczyn, które uważają, że tu chodzi o byłą żonę, nie o dzieci. Wygląda na to, że po kilkunastu latach od rozstania on - jak już zostało napisane - nadal siedzi pod jej pantoflem. Jeśli bym nie była ślepo zakochana, podziękowałabym za taki trójkąt i dała sobie szansę na zdrowy związek. 

Cllio napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Nie wiem Clio jak Ty byś postapiła, ale gdyby mój były mąż nosił moje nazwisko, a po rozwodzie w taki sposób przypominał mi, że w pewnym sensie nadal nim jest, to ja bym była ostrożna biorac ślub po raz kolejny. Raz, że w ogóle biorac slub po raz kolejny juz bym się grubo zastanowiła, ale co ten mój nowy partner jest winny, że poprzedni to diabeł. Ale może gdyby diabeł nie nosił mojego nazwiska, to by sie bardziej trzymał poza granicą. Ot, takie przemyslenia by mi przyswiecały. 
Nadal nie rozumiem. Wiesz, ja jestem po rozwodzie. I na początku mój eks próbował trzymać jakieś nici przy moich nogach. Ale ja to skutecznie ucięłam. Dla mnie u Zuzy nie jest istotne kto nosi lub będzie nosił czyje nazwisko. Problem to pizdusiowaty mąż z uczepioną jak rzep psiego ogona byłą żonką. I zastanawia mnie z czego wynika ta ich porozwodowa relacja. I dlaczego Zuza tyle lat trwa w tym poronionym trójkącie. Dla mnie nie do pomyślenia. Argumentu o nazwisku diabła nie kupuję. I żadnej asekuracji tu nie potrzeba. Tu potrzeba jaj do zakończenia układu z byłą żoną.

(puchar)(puchar)(puchar)

Nie ma jaj albo zwyczajnie ochoty na zmianę sytuacji, bo w obecnej ma wszystko: żonę, dzieci, kochankę i święty spokój w domu jako weekendowy tatuś. 

Pasek wagi

Jesteś po prostu za dobra ale spoko, to jest uleczalne :) 

I, bywa, da się ucywilizować drugiego człowieka kompletnie na niego nie wpływając. Robi sie to wpływając na siebie. Nie wymaga lat psychoterapii i średniej krajowej zostawianej u specjalistów każdego miesiąca. Kiedy już odzyskasz odrobinę szacunku do siebie, tak ci się to spodoba, że reszta pójdzie lawinowo. Mniej poświęcającym się dziewczynom polecałabym samotne sesje z pania Sherry Argov, sesje z rozsądną koleżanka przy winie pt. "jaki z niego ch..." i wszystkie działania zmierzajace do porządnego wkurwu, jednak ty możesz wymagać fachowej pomocy. Nie mam na mysli taplania sie w traumach z dzieciństwa, raczej jakas krótkoterminowa wersja z celem głównym "co dalej z panem X". Jeśli on zostanie i sie ucywilizuje, to dobrze, jeśli odpadnie - to jeszcze lepiej (ale w tym przypadku i tak mogłabyś zostać wyłącznie pmocą domową - jak pisał ktoś wyżej). 

Marsz na terapię! Moze być ewentualnie jakiś coaching (nawet lepiej).

a jeśli przystaniesz na warunki i będziecie mieli razem dziecko to czyje nazwisko to dziecko wtedy będzie miało? Co za koleś..

Użytkownik4033951 napisał(a):

a jeśli przystaniesz na warunki i będziecie mieli razem dziecko to czyje nazwisko to dziecko wtedy będzie miało? Co za koleś..
o to to, dobrze po tych kilkunastu latach dogadac kwestię dzieci, żeby się nie okazało że autorka chce i planuje, a potencjalny mąż albo stwierdzi że takie dziecko nie może nosić jego nazwiska, żeby JEGO dzieci nie poczuły się mniej wazne, albo że ma już dzieci z żoną, więc po co mu kolejne.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.