DZIŚ SĄ MOJE IMIENINY!!!!!! wrócilam do diety!!!
yeaaaa!!!!!!!!!
wróciłam do diety!!!
w sobotę wieczorem zanikła dieta wraz z rozpoczęciem przyjęcia urodzinowego, trwałam w bezdiecie w niedzielę, poniedziałek i wtorek oraz dzisiaj rankiem.... :P aż tu nagle wpadłam na pomysł, by ugotować jajka na kilka dni, oraz szpinak gotuję tak na przekąskę. mleko zsiadłe już jest gotowe :) zapisałam co zjadłam i do dzieła !!! wróciłam !!!!!!!
nie wiem, czy wspomnieć tu o wadze.... może lepiej od jutra będę zapisywać wagę, by się nie irytować... wczoraj pojechałyśmy z L. na spacer po supermarkecie i kupiłyśmy biały chleb i dodatki.... codziennie od soboty jadłam biały chleb i ziemniaki pieczone w piekarniku z kurczakiem.... nie muszę chyba mówić jak mi samopoczucie siadło... czułam się jakbym była w 12miesięcznej ciąży.... nadal tak sie czuję... ale powolutku.... już zaczęłam dietkę :)
A TO CI NIESPODZIANKA... PAN GRUBAWY PRZYPOMNIAŁ SOBIE O MNIE I PRZYSŁAŁ SMS-A Z ŻYCZENIAMI :)
a co mi tam... zważyłam się po wypiciu dużej ilości wody dzisiaj w południe.... pokazała 108 kg.... ach.......... no cóż , trzeba walczyć o swoje :)
T. mnie wnerwia porządnie. zadzwonił, powiedział, ze chce isć na spacer o 19:00, godzina minęła, jego nie ma, więc dzwonię, a onb mi mówi, ze jedzie na plażę. to było mi to powiedzieć!!! a nie umnawia się i czekam na niego, a ten mnie ma gdzieś. co się kuźwa z nim dzieje???? pal go licho... idę pospacerować sama. jestem wnerwiona na maksa....
godzina druga.... minut trzydzieści.....
opa zasiedziałam się i zanudziłam się na jednym portalu , nawet nie zauważyłam że już jest 2:00.... ale leci ten czas.... dzisiaj kupiłam jajka, oraz mleko zsiadłe zrobiłam aby kontynuować dietkę :) odwiedziła mnie L. i pospacerowałysmy razem po supermarkecie :) uwierzcie mi, to była sama przyjemność, gdy na zewnątrz 40 stopni, to w środku klimatyzacja na full i było przyjemnie :) wypiłam dzisiaj bardzo dużo wody, a poza tym , to okresu dostałam tak bolesnego, że skręcałam się z bólu. już wiele lat tak mnie nie bolało... czułam się jakbym miała urodzić głaz.... a poza tym nudnawo... wczoraj jeszcze pojechalismy z T. popływać, ale potem go zjechałam nieźle, bo sobie zaczął za dużo pozwalać... ach.... im starsza jestem tym wiecej wad zauważam w ludziach i mam więcej odwagi, by im powiedzieć co mi się nie podoba.... dzięki czemu nie plączę sie w zagmatwane sytuacje, ale też nadal jestem sama.... samiuteńka.... obudzilam się późno po południu... jest upalnie, klimatyzacja wciąż działa... jestem dzisiaj sama i siedzę przed telewizorem... nie wiem co tu dzisiaj robić... nudzi mi się, brzuch mnie boli, gorąco jest.... jejku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
:) impreza była zajebista!!! :)
ludzie!!! oprócz 3 osób z poprzedniego roku, na tej imprezie było więcej całkiem nowych osób!!! było naprawdę fajnie :) T. przyszedł wcześniej i pomógł mi w przygotowaniach, zrobiliśmy razem sałatki i jak ludzie zaczęli przychodzić, to się cieszyłam jak małe dziecko :) a ci co nie przyszli, to stracili :) nie tak?
ich strata :) "sto lat" śpiewano mi po polsku, grecku i angielsku :)
wiadomą sprawą jest, ze zrobiłam sobie dwa dni wolnego od diety... no, wiecie jak to jest..... moja kumpela starała się obgadywać ludzi nie mówiących po polsku, a tu jeden ją zażył, bo znał kilka słówek :) ale się uśmiałam... a tyle razy jej mówiłam, by uważała, bo nigdy nie wiadomo, co kto umie....
nawet się nie chcę ważyć, chociaż muszę powiedzieć, ze wczoraj wyszliśmy z T. na bardzo długi spacer, by spalić wszystko co przybraliśmy :)
jest mi bardzo smutno...
moi znajomi wymigują się kryzysem od przyjścia na moje urodziny... wszystkim mówię, ze prezentem dla mnie będzie sam fakt, ze przyjadą i będziemy się dobrze bawić. niestety większość już odmówiła, a kilka kolejnych osób nie dało znaku od 4 dni co najmniej.. może wyjść na to, że będę sama świętować... aj.... więc tak: za to, że dopięłam pierwszego celu 106 kg, wyjdę teraz i pójdę kupić sobie jakiś mały prezencik-upominek-nagrodę :) może mi to poprawi humor... jestem gotowa się popłakać normalnie. łzy same cisną mi się do oczu.... człowiek tak się stara, a tu ciągle jakieś trudności..... jakie to życie jest pojebane.....
witam późnym wieczorkiem!!! kupiłam sobie sukienkę :) z kotkami z przodu i z tyłu!!! jest fajniutka i letnia, w sam raz na jutrzejszą imprezę :) w końcu na urodziny przyjdą: ja, T., L., R., V. z dziewczyną, M. z mężem. nikt więcej nie zapowiedział się... ale co tam, oni tracą....
poszliśmy z T. na długi spacer: od 17:30 do 22:00.... pozapłacał jakieś rachunki, wysłał na poczcie jakieś pakunki z pracy, a potem poszliśmy przed siebie. fajnie było, nie powiem, ale w którymś momencie wszystko mnie drażniło... na szczęście pomyślałam o czasie, ze T. mi w niczym nie zawinił, więc lepiej powstrzymam się z jakimikolwiek uwagami... i powstrzymałam się... na całe szczęście....
teraz zjadł kolację: ziemniaki z jajkiem i sałatką, ja zjadłam trzy kawałki pomidora i ze dwa ogóreczki, oraz malutki kawałeczek sera fety. i wypiłam już bardzo dużo wody :)
nastawiam się pozytywnie na jutro :) już teraz się nastawiam :) wszystko będzie dobrze :)
pierwszy krok milowy ogłaszam za osiągnięty :)
rano pokazało 105.8 :)
właśnie wróciłam z pływania :) najbardziej lubię nocne pływanie, ale T. ziębnie jak słońce zachodzi i wróciliśmy wcześniej :) było super. przepłynęłam dużą odległość. poza tym posprzątałam calutki dom, oraz schody i klatkę schodową, i przed blokiem, a gdy kończyłam, wyszła ta lafirynda, i zaczęła krzyczeć, ze sprzątam, że jutro ma przyjść sprzątaczka!!! ja wynajmowałam mieszkanie bez sprzątaczki, więc nie ma mowy bym cokolwiek zapłaciła. koniec i kropka. niech spada na szczaw... mnie na sprzątaczkę nie stać. jak będzie mnie stać, to wezmę dziewczynę, która posprząta mi mieszkanie i schody, i będę miała gdzieś całą resztę. co to , tak trudno wyjść i pozamiatać? taki kryzys, czasami nie mam co jeść, a na sprzątaczkę mam mieć????? niech spierdala na szczaw debilka. sorry za przekleństwo, ale nie miałam gdzie się wygadać , a T. nie chciałam obarczać takimi problemami.
dzisiaj zapomniałam niemal o jedzeniu..... tak dużo pracy miałam, ze nawet mi na myśl , nie przyszło... wody bardzo dużo wypiłam. T. chce we wszystkim pomagać :) jak na razie dobry z niego facet :) już mi zapowiedział, ze w sobotę, to on przyniesie tort i zapali świeczki, żebym sobie nie myślała, że cokolwiek zrobię :) :) :) jest niesamowity :)
robię na kolację (jedyny dzisiaj posiłek)
malutką rybkę ze szpinakiem oraz 2 listkami sałatki, ogóreczkiem malutkim i odrobiną oliwy.
to by było na tyle moi drodzy :) jak coś to piszcie :)
tak mi teraz wpadło na myśl, że gdyby ktoś z was zechciał przyjechać do Grecji, to oferuję pokoik w moim mieszkanku :) za 300 euro za miesiąc, cena do uzgodnienia. jeśli ktoś jest chętny to niech pisze :)
T. właśnie śpi na kanapie a ja rozmawiam z L. przez komórkę. mieliśmy iść na spacer, ale zasnął ze zmęczenia...
:) koteczki :)
dzisiaj bieganina cały dzień, z Pireusu, do Aten, z Aten do Pireusu, z Pireusu na Peramę, z Peramy na Pireus, a potem romantyczny spacerek po porcie :) ach, ach, ach.....
kupiłam wódkę na sobotę, oraz kilka drobiazgów na imprezę. zadzwoniłam do tej kobiety o pracę, a ona nie odebrała, to zostawiłam jej wiadomość, żeby oddzwoniła, by mnie poinformować. oddzwoniła... nic pewnego jeszcze, bo poprzednia pracownica zadzwoniła i zaproponowała że wróci za mniejszą cenę... akurat w to niezbyt wierzę... mi proponowała 700, co jest mało, no ale dobre i to w kryzysie, a tu mi kit wciska, że tamta za mniej.... aj....
byłam dzisiaj ostatni raz u pani psycholog. mamy przerwę na wakacje. pod koniec sierpnia ma wrócić...
a teraz idę się kąpać, bo już 00:47, a rano mam wstać do pracy jednodniowej :) smacznych senków :)
było świetnie!!!
pojechaliśmy na plażę na Wulę, przeszliśmy sporo piechotką, aż doszliśmy do małej plażyczki, gdzie było pełno ludzi, ale było fajnie :) rozłożyliśmy się tam, słońce prażyło, woda była zimna.... ale popływałam sporo, a on niestety pływa w miejscu, wiecie jak? stąpa po podłożu... ale mimo wszystko było super...
do koleżanki, która pyta który to... a co cię to obchodzi?- to po pierwsze, a po drugie: znajomych mam wielu, zaś faceta nie mam, więc spokojnie, martw się o siebie :)
dzisiaj pod względem dietetycznym był "dzień mleka zsiadłego" rano, w południe i wieczorem mleko zsiadłe... rano ważyłam 107 i teraz ważyłam 107 :)
ugadałam pracę na wyspie Sxinusa od następnego poniedziałku, a we wtorek jadę na dniówkę do starej znajomej :) może zarobię ze 40 dychy. zobaczymy :) będzie na tort urodzinowy :)
szykuje się nocna kąpiel i piknik we dwoje na
plaży :)
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
upiekłam dla pani psycholog dwa keksy czekoladowe, właśnie się chłodzą. zrobiłam jeden dodatkowy na piknik :) zapowiada się milutki wieczorek :) przy blasku księżyca... :)
rano zasnęłam, a obudziłam się około 13 w południe. ważę dzisiaj 106.6kg i dietkę trzymam nadal.
jest 1:00 właśnie wróciłam. jedno mogę powiedzieć : BYŁO CUDOWNIE!!!!!! w wodzie przylgnął do mnie i już mnie nie zostawił... całował moje włosy, nos, policzki, dłonie... a gdy zrobiło się wietrznie, a dopiero wyszliśmy z wody, to objęci leżeliśmy przykryci ręcznikiem , i tak leżeliśmy po prostu aż do 23:30.... zapaliliśmy trzy malutkie świeczuszki... szum fal dookoła... żyć nie umierać :) w drodze powrotnej wykonał próbę, i w końcu pocałowaliśmy się... no nie powiem, całuje całkiem całkiem, ale jakoś tak nerwowo... ale myślę, że może się poduczy :P jesteśmy umówieni na jutro na plażę na Wuli, pojedziemy tam po południu...
jej!!!!!
spać nie mogłam, z boku na bok się przekręcałam, aż w końcu zasnęłam około 7 rano, a godzinę temu, zaraz po przebudzeniu, zważyłam się i waga pokazuje 106.4kg!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 1 śniadanie: jajecznica z dwóch jajek, cebuli, plasterka wędliny i kromeczki malutkiej chleba białego( który był w zamrażarce już nie mogłam na niego patrzeć) oraz mini łyżeczki oliwy z oliwek. wypiłam wielką szklankę wody i herbatę odchudzającą na zimno (odchudzającą- a nie przeczyszczającą!!!) 2 śniadanie: jabłko, kawa z mlekiem, ze słodzikiem. a teraz jest tak gorąco, że się pocę siedząc przy kompie :P L. myśli o wyjeździe... odechciało jej się Grecji.... wszystkie koleżanki mi powyjeżdżają w końcu..... mój najlepszy kolega mało mi nie odmówił przyjścia na imprezę urodzinową.... myślał, ze to jutro, a jutro mu praca wypada przy przeprowadzce, ale na szczęście to dopiero za tydzień :) przejrzałam nową stronę z ogłoszeniami o pracę :) spisałam parę numerów... zobaczymy...
za 15 minut idziemy na drugi spacer :) :P :)
jest 1:12 w nocy :) wróciłam ze spaceru około 24:00. dzisiaj chodziliśmy ze 2 godziny a poza tym siedzieliśmy na plaży , na kilku różnych plażach. on jest fajniutki, spokojny i spod raka, tak jak ja :) 14 lipca ma urodziny :) jacy są faceci spod raka?
107.5..... kiedy wreszcie ruszy?????
w sumie niedawno się obudziłam, waga pokazała 107.5.... :( no cóż, trzeba w to brnąć dalej :)
na śniadanie 1 jajko i kawa. póki co nie jestem głodna ale przepisowo muszę jeść. wejdę na stronę i wykorzystam ją na maksa skoro tylko 2 dni mam za darmo :P ćwiczenia tam prowadzą w normalnym tempie, tak ze nadążam za nimi...
wiecie, że mam stracha przed szukaniem pracy? nom... nabyłam się tego po tylu latach ciągłego szukania i słuchania różnych dziwnych wymówek. idąc na rozmowę o pracę wiem z góry że i tak coś wymyślą, że i tak mnie nie przyjmą... wczoraj miałam wyjść by szukać, i nie wyszłam... dzisiaj miałam wyjść by szukać, i nie wyszłam... co ze mną będzie??? jak ja mam się przełamać??? Boże jedyny.... spaliłam dzisiaj jakieś 500kcal w sumie :) już mi się nic nie chce....
na 2 śniadanie: 1 jabłko zielone, na obiad: jajko, pomidor, 2kosteczki sera gouda. na podwieczorek: talerz zupy wieloważywnej na kostce knorr i wodzie z 1 jajkiem, jabłko zielone. poza tym wypiłam już ze dwa litry wody kolacja: 1 ogórek :) o 20:00 jestem umówiona na spacerek z nowo poznanym kolesiem. ciekawe czy przyjdzie :) jest 24:54.... właśnie wróciłam do domu z bardzo długiego spaceru :) spacerowaliśmy od 19:49 do 24:45, po drodze była mała przerwa na kawę w kafejce w Pasalimani trwająca jakieś 30 minut, po czym ruszyliśmy pieszo do domów, i okazało się , ze mieszkamy dwie ulice od siebie :) fajnie było, i w planie jest kolejny spacer jutro :) na spacerku kupiliśmy odrobinkę żelków i pianek, dosłownie po sześć sztuk na każde z nas, i zjadłam 6 malutkich misiów żelków :) a teraz wypijam hektolitry wody, ponieważ na tak długim spacerze właśnie wody zabrakło, a ta wypita razem z kawą była jedyną wodą od początku spaceru.... szczerze mówiąc, to mi trochę nogi drżą od tego chodzenia... no ale trzeba się poświęcać, by kiedyś lepiej się czuć w swojej własnej skórze :) ciekawe ile kcal spaliłam.... właśnie sprawdziłam w vitaliuszu: 4 godziny spaceru spokojnego: Twój wynik
Średnio wydatkujesz 1 505,00 kcal. nieźle co? 1505 kcal!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1 matko święta!!!!!!!!!!!!!!!!! ta waga musi ruszyć w dół, nie ma mocnych!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! i obiecuję jeszcze koleżance, która napisała mi, że za mało jem na śniadanie a za dużo na kolację, że przypatrzę się temu dokładniej, rzeczywiście tak jest, a ja tego nie widziałam.... dziękuję za wskazanie mi tego :) właśnie taki strach mnie opanowuje od pewnego czasu. kiedyś szłam z wielką pewnością siebie, nie myślałam zbytnio nad tym, tylko prosto z mostu mówiłam czego szukam i że potrafię wszystko, a teraz znajduję ogłoszenie, w którym wszystko jest tak jak ja chcę i nie mogę zadzwonić, bo myślę ciągle, że i tak mnie nie zechcą ze względu na to , że jestem obca, ze jestem gruba, że ..... pola że.... i dochodzi najczęściej do tego, że mam kilka kartek ze spisanymi ogłoszeniami na biurku, które leżą tak i czekają, aż się w końcu zestarzeją i je wyrzucę..... wpisałam komentarz do pewnego wpisu, i uznałam, ze mogę go tu wkleić, ku przestrodze :) oto on:
|
|
![]() | | | słuchaj...
pracowałam w 2005 w tawernie na kuchni jako pomoc, codziennie
zaczynałam pracę o 9 rano a kończyłam o 4 w nocy. za dnia piłam
hektolitry wody, oraz w drodze z kuchni do spiżarki zjadałam pomidora, i
tak 3 razy dziennie po pomidorku, a czasami nie było mowy nawet o tym,
więc zyłam na kawie i wodzie. po dosłownie 30 dniach ubyło mnie 18 kg,
ubrania ze mnie spadały i wracałam do domu w spodenkach, które związałam
w pasie na pencełek.... tak, że da radę... :) ale.... potem, już po
zakończonej pracy ostatkiem sił dojechałam do mojej okolicy, a gdy szłam
z walizką do przystanku autobusu który miał mnie zawieźć pod sam dom,
przewróciłam się na chodniku, kręciło mi się w głowie, a gdy wreszcie
dojechalam do domu i padłam na łóżko, to z niego wstałam dopiero po 2
tygodniach. przynoszono mi do łóżka zupki, których nie mogłam przełknąć,
a potem kazałam kupić witaminy wszelkiego rodzaju i tak po jakichś 2
tygodniach zdołałam wstać i pojechać do lekarza, który jak mnie
zobaczył, to wezwał innych lekarzy, aż mnie podłączyli pod kroplówki, i
stwierdzili skrajne wyczerpanie organizmu. to wszystko działo się w
pierwszych latach mojego pobytu w Grecji. wiesz, jak po powrocie mnie
zobaczyły znajome osoby, to nikt nie pomyślał by wezwać karetkę, ale
wszyscy gratulowali spadku na wadze.... a ja nie miałam siły dojść do
łazienki.... mogę ci odradzać głodówki, ale każdy musi sam przejść przez
dane sytuacje, by nauczyć się"na własnych błędach" :) buziaczki :) | | |
smacznych snów kochane śpiochy