zawaliłam w tym tygodniu...
dziś ważenie i 97,9-czyli kilo więcej-wrrr
Dziś już super grzecznie.
Śniadanko tylko banan i kawa bo apetytu nie miałam,a R.zrobiłam omleta z pomidorem.
Wczoraj napoiłam sie colą light bo był nieziemski ruch w pracy i pić się chciało-ale kcal pochłonęłam ok 1600
Ćwiczenia to tylko ta bieganina po kuchni.No to trzeba znowu zacząć zdrowe odżywianie i ruch wznowić.
senna niedziela...
Jestem dziś po 16 godzinach intensywnej pracy i tylko 4 godzinach snu,więc przysypiam i już jestem po drzemce i dwóch kawach ,ale nadal ziewam,a za oknem w dodatku wciąż sipi.
A miałam dziś pływać w razie deszczu z R.-niestety on musiał dziś od południa iść do pracy.
Wesele i długa praca źle na mnie wpływają ,bo zaburzyłam tym moją dietę-znowu-nocne żarcie i nie to co mogę.
Cały dzień było ok bo gotowana wołowina marchewka i owoce,ale nocą były ziemniaki z masłem czosnkowym i cola.
Pewnie wyniku spadkowego nie będzie do soboty,ale jak się tak robi to trudno.
Nieco kcal spaliłam z nudów w pracy ,bo nocą juz tylko czekałam zeby wydac 2 ostatnie kolacje ,więc sobie szorowanie blaszek i pieców z podłoga zapodałam,żeby nie usnać z nudów.
1 tydzień za mną....-1,4kg
Cieszę się jak diabli,bo mimo tych moich grzeszków i zajadania stresu to jednak waga mnie nagrodziła-jeszcze 2 dni temu nie miałam takiej nadziei ,ale dziś z niedowierzaniem wchodziłam kilka razy na wagę-nie chce być inaczej 96,8 czyli -1,4kg w tydzień![]()
Dziś 2 kromki chcleba z musztardą i wołowiną na sniadanie,a zaraz zjem pomidorek z wołowinką i cebulą.W pracy filet z kurczaka z warzywami i jakiś owoc na wieczór.
Boję sie tych 4 dni w pracy bo bez planu mogę zawalić wkładająć do ust co popadnie zwłaszcza ,że będa pokusy bo wesele na sobotę jest.
Wczorajsze popołudnie spędziłam z R. u niego w domu-tam jest roboty od metra-wczoraj tylko drzwi od strony kuchni obmyłam(4 sztuki)
Strasznie zapuszczony jest ten dom
,ale ja nie zamierzam się tam zajechać-podsuwam też sprzęt sprzatający Romkowi-w końcu to głównie on tak zabrudził ten dom to niech teraz się poci
żeby wiedział że to nie taka prosta robota.
Nie mogę się doczekać niedzieli,bo mam wolny dzień i jak tylko będzie bezdeszczowo to chcę w las iść lub jechac rowerkiem
no i zaczęłam od wczoraj.
wczorajszy dzień był dla mnie dobry ,ale nie bardzo dobry,ponieważ wieczorem zjadłam ragou z wieprzowiny i grzybów-niewiele,ale jednak.
Poza tym było dobrze z jedzeniem-było jabłko,botwinka,leczo z papryki fasoli i pomidorów,maślanka z płatkami pszennymi.picia może było za mało
Waga dziś to 97,7 więc o 0,5kg mniej niż wczoraj.
Ćwiczenia-0
A więc jedzenie małe ok.
ćwiczenia ![]()
ogólnie dzień dobry
początek diety na czwartek...
będę się teraz ważyła w każdy czwartek.Dzis już niestety zawaliłam bo dojadam resztki z lodówki.
W czwartek zakupy warzywne i filety drobiowe,no i do dzieła.
Jutro przed pracą basen -dziś wieczorem planuję spacer godzinny na dobry sen.
R. wysłał mi wiadomość ,ale samą minkę-wysilił się-nie wiem czy to ma oznaczać,ze się niepotrzebnie dąsam czy co,ale mu focha pokazałam i złość też w minkach-no jak z dzieckiem się z nim gada-haha
Dziś dalsze jedzenie będę sie starała pilnować i głównie na warzywach sie dziś będę opierać.
zła passa czy co?...
Cały dzień dzisiejszy to porażka jakaś.Już od rana parkując w zatoczce
przy domu pani Bogny zarysowałam próg w samochodzie na kamieniu którego
nie zauważyłam no i mam wgniecenie i rysę na ponad 30cm-gdyby to było
stare Tico nie rozpaczałabym ,ale te nowe musze przed zimą zrobić-efekt
taki,że zarobiłam kilka groszy bo byłam z córką i byłysmy krótko,a wydam
na naprawę i lakiernika pewnie ok 300-400zł-gdybym wiedziała to
wolałabym w domu siedzieć na tyłku.
Potem pojechałam do siostry najstarszej żeby jechać z nią do szpitala
gdzie leży jej młodszy syn miała teraz 15 lipca 31 urodziny i jest w
krytycznym stanie -nie wiem dokładnie co i jak ,ale miał atak trzustki i
teraz wytwarza mu się płyn martwiczo -krwotoczny i musza go otwierac co
drugi dzień i czyścić-podobno nieliczni z tej choroby przezywają ,a
jeśli się uda to moze nawet 3-4 miesiące na OJOMIE leżeć i takich
czyszczeń może mieć kilkanaście albo i kilkadziesiąt.Utrzymuja go w
śpiączce farmakologicznej ,zeby nie cierpiałJak wróciłam do domu miałam ochotę tylko na łóżko i sen i też tak zrobiłam.
Z nadzieją siadłam przed kompem,bo liczyłam na miłą rozmowę z R.Jednak się zawiodłam.
Jestem wściekła i zmęczona ostatnimi dniami.No i jestem niegrzeczna bo
pije własnie piwo i kolejne sie chłodzi-mam zamiar się upić przed snem-a
dlaczego?R.jest frajerem i nie potrafi się chyba zdecydować czego
chce-ja rozumię ze żyła sam z bratem tyle lat i nagle wprowadził w to
życie mnie i je przewróciłam do góry nogami-niby podoba mu się że jest
ładniej i czyściej w domu,ale juz z mojego powodu z bratem jest na
krzywe gęby i w pracy jakis zamyslony,a jak żartem zaproponowałam że
moze jak mam taki wpływ negatywny na niego to może mnie pożegna to
odpowiedział pytaniem na pytanie,czyli czy ja tak myślę i chcę.Spytałam
czy sie już poddaje i niby odpowiedział,że nie,ale ze takie myśli mu po
głowie chodzą.(mógł to przemilczeć,bo tylko złą krew w naszą znajomośc
wprowadził).Powiedziałam mu,że ja tez się boję i ,że każda kolejna
znajomość to ryzyko dla mnie(mogę to po tym półtorarocznym slalomie
pomiędzy facetami powiedzieć),że życie polega na strachu i pokonywaniu
go,że to taniec na krawedzi i trzeba się nieźle na-balansować,żeby nie
spaść w przepaść.Jaka była jego odpowiedź?-"własnie chciałem ci to samo
powiedzieć co napisałaś"-koń by się usmiał.W sumie to odpisałam mu,że ta
rozmowa nie ma sensu i że musi sobie jeszcze przemysleć czego chce ,a
potem jak jeszcze będzie miał ochotę i ja będę jeszcze chciała z nim
gadać to niech poprosi mnie o rozmowę w cztery oczy ,bo pisanie nie ma
sensu.
No i własnie skończyłam piwo,ale kolejne sobie daruję już.
Będąc na zakupach z tesciową przemyslałam kilka spraw,a mianowicie to,że
ja jak jestem wsciekła to żre jak opętana i tak dzis niestety było
nawet szkoda gadać i pisac ile tego pochłonęłam pewnie lekko
przekroczyłam 3500kcal.
Wypatrzyłam sobie spodnie ze streczem w sklepie -beżowe i rozmiar 48 był
najmniejszy,a ja ostatnio ledwo w 50 wchodzę,zmierzyłam i ledwo weszłam
,ale kupiłam je i postanowiłąm,że nie będę energii na durnego faceta
marnowała tylko zawezmę się tak jak juz to 2 razy zrobiłam i do końca
roku pokonam tą wagę 90kg,a może nawet 85kg-w tych bardziej
optymistycznych prognozach.
Nie będzie łatwo,ale od czegos trzeba zacząć.
Teraz mam 2 dni robocze a potem 2 wolnego(w wolne miałam z R,dalej u
niego sprzatać,ale...kto wie jak to będzie-nawet ja będzie dobrze o go
przetrzymam troszkę-jak zatęskni to będzie wiedział więcej)
Ja postanowiłam te 2 wolne dni poswięcić dla siebie-czyli base ,rower,własne mieszkanie i domowe spa.