no i dosięgnęłam dna-znów 100kg ujrzałam.
Dziś rano weszłam na wagę-100kg-ta wycieczka bardzo się odbiła na mojej wadze,ale żeby 3kg przybrać w 2,5 dnia???I żebym ja miała kłopoty z Wc,ale nie-jak nigdy było wszystko regularnie,choc zwykle podczas wyjazdów mam z tym problem.
Dziś zjadłam 3 kluski z mięsem na 3 posiłki i rano 3 kromki z serkiem i rzodkiewką.
Jutro zakupy warzywne zrobię ,bo dziś niestety autko mi nie odpaliło i nadal ładuję akumulator.Jednak jutro jadę po nowy bo do zimy blisko i nie mam zamiaru co jakiś czas stać pod pracą i prosić o transfuzję.
Dietetycznie dziś jakoś specjalnie nie było,ale w ramach ćwiczeń posprzątałam w szafkach w kuchni i jeszcze 2 na jutro mi zostały.No i odkurzanie i wycieranie na kolanach.
Jutro bardziej się postaram-obiecuję,bo sama czuję,że mi znów nogi i kręgosłup wysiadają,a było już dużo lepiej jak miałam te 83kg
Po wycieczce no i znowu wolna...
Witajcie-kolejne dni
wolne przede mną.Wróciłam ok 23,30 z wycieczki do Krynicy
Górskiej.Pogodowo nam się udała,ale mieliśmy kilka niemiłych
incydentów-w sobotę ok południa w Krynicy zostały przebite 2 opony w
naszym autobusie-sprawcą był własciciel pensjonatu przed którym
zaparkowaliśmy-był widziany przez kierowcę z sąsiedniego busa.Zanim sie
wszystko wyjaśniło przy pomocy Policji to niestety musieliśmy wrócić
busikami do ośrodka i tam zostalismy aż do następnego dnia.Do wieczora
poleniuchowalismy przy ośrodku popijając piwko i latając za piłką na
niesamowitym boisku(niestety jedna drużyna miała pod górkę-beczka
śmiechu).Ok 20 zaczęła się muzyka góralska i nie tylko przy której co
wytrwalsi bawili się aż do 4 rano.Wyjazd kolejką gondolową na Jaworzynę
Krynicką zaliczyliśmy w niedzielę ,a po obiedzie ok 16 wyjechaliśmy w
drogę powrotną -jednak była jeszcze dłuższa niż za pierwszym razem ,bo
choć dopompowaliśmy powietrze do koła przebitego to nie miało
wystarczającego ciśnienia i musielismy jechać wolniej.Na szczęście
dotarliśmy szczęśliwie i mogłam już odespać te wojaże w swoim łóżku i
sama
.
Niestety,a może i stety podjęłam jeszcze jedna ważną decyzję na tej
wycieczce i to juz w sobotę-rozstanę się z R.Takie wyjazdy ukazują jak
jesteśmy różni i jak nam daleko do siebie.Zarzucał mi ,że mu przerywam
jak mówi,więc przestałam mówić ,ale od tej chwili to było już zupełnie
cicho,bo on nie rozumie,że ja mam żywiołową naturę i lubię podyskutowac
tak po Włosku.Dałam mu szansę więc żeby się wygadał,ale jego mowa kończy
się na drugim prostym zdaniu gdzie co drugie słowo to śląskie słowo
zastępujące każde inne(łone,łonakie,łonaczyć ,złonaczyć ,łonakie).Nie
wiem czy do niego dotarło jak pytał o plany na kolejne dni,gdy mu
powiedziałam ,że muszę przeczytać choćby gazetę ,żeby się ukulturnić bo
się uwsteczniłam na tym wyjeździe.Jeszcze nie wiem jak mu to powiem,ale muszę to zrobić do jutra i najlepiej szybko i w kilku słowach -może
zrozumie wtedy.
Na wagę aż boję się wejść bo jedzenie na wycieczce było dobre a i kilka piw wypiłam w sobotę.
Z łóżka piszę-hihi...
No to się zaprawiłam i nadal kicham i pociągam nosem-wczoraj poszłam do pani doktor i stwierdziła,że mam zapalone gardło więc antybiotyk biorę od środy wieczór-bo miałam jeszcze 3 tabletki z poprzedniej serii-nie mam juz podwyższonej temperatury,ale nadal nie jest całkiem dobrze.
Co do mojego wyjazdu:miałam dziś jechać i pojadę ,ale ten mój R.wszystko pokrecił-hihi
od miesiąca mówił mi o Kudowie,a wczoraj rozmawiałam z jego kuzynką ,która też jedzie i okazało się ,że całkiem w inny koniec Polski jedziemy-Krynica Górska-będziemy nocować 4km od tej miejscowości w prywatnym pensjonacie.
Tak więc mam czas do południa żeby sie jeszcze podleczyć ,potem mała kąpiel i ok 15 przyjedzie po mnie R.Ok 16 wyjeżdżamy spod Kopalni.
Podobno w sobotę po sniadaniu mamy zwiedzanie i różne atrakcje,a wieczorem balety-to albo padnę ,albo wypocę resztę choroby-hihi
Dietę na czas choroby i wyjazdu zawieszam,bo i tak na garnuszku Kopalni będę.Jak wrócę napisze jak było no i fotki wkleję.R.kupił nowy aparat fotograficzny,bo stary mu się popsuł a naprawa kosztowac miała ponad 600zł więc się nie opłacało.
no i chora jestem
Jak zwykle gdy zbliża się czas urlopu ja zaczynam się źle czuć.Wczoraj wróciłam z pracy i rozebrała mnie choroba dosłownie w 3 godziny-chyba zatoki mnie zaatakowały no i gardło bo głowa mi napiernicza i mam zatkany nos.
Na dziś szef kuchni przyjdzie na zastępstwo a od jutra mam urlop.no i do piątku musze się wykurować bo do Kudowy mam jechać z R.
Z dietą mi średnio wychodzi,ale cały czas się staram pilnować.
w oczekiwaniu na urlop....
Jestem coraz bardziej zmęczona i z niechęcią graniczącą z męką chodzę ostatnio do pracy-nie cieszy mnie ,ogranicza,uwstecznia,a ja tak nie lubię nudy i stagnacji.
Nie tylko ja mam takie odczucia i w dodatku to nieszczere poklepywanie po ramieniu i pochwały ,a o podwyżce można zapomnieć bo wciąż słyszymy ,że jest kryzys,ale dosięgnął chyba tylko pracowników choć mają więcej niż przed kryzysem pracy ,bo jakoś nie zauważyliśmy by szefostwo(obydwa niebardzo lubiące się małżeństwa)jakoś ograniczyło ilość wczasów zagranicznych i wyjazdów na narty,nurkowania itp atrakcje.
Właśnie zwolnili się dwaj kelnerzy,a i ja coraz częściej myślę o zmianach w moim życiu i szukaniu pracy bliżej domu.
Na razie jednak idę od 22-2października na urlop i zobaczę w jakim nastroju wrócę do pracy.
Wczorajszy dzień był masakryczny-mieliśmy imprezę na restauracji i pubie i jakieś śmieszne Grupony na których nic prawie nie zarabiamy tylko my i recepcja i basen mają więcej roboty.
No i w dodatku byliśmy we dwoje z M. bo uczennica która dopiero zaczeła prace już zaczyna oszukiwac i nie przyszła sobie-w rezultacie miałam prócz wydawki i pracy w kuchni multum zmywania i skończyłam sprzatać kuchnię ok 23 ,a potem pojechałam po córkę-odebrać ja po drodze z pracy.
Werka wspomniała coś że ma propozycję zamieszkania we wspólnym pokoju z koleżanką z podstawówki za 500zł z mediami i że się zastanawia-ja tylko słuchałam bo już kiedyś wspominała o zamieszkaniu w tzw komunie i miała mieć pokój dla siebie za 350+media i zrezygnowała.
Z jednej strony smutniej będzie w domu tylko z młodszą ,ale z drugiej chcę żeby spróbowała ile kosztuje samodzielność nie tylko kasy,ale i samodyscypliny-taka szkoła życia jej się przyda.
Nawiasem mówiąc pewnie szybko zmięknie,bo nie jest nauczona mieszkać w bloku,no i jakoś z siostrą nie umieją się z jednym pokoju pogodzić,a co dopiero z obcą osobą .
Miał wczoraj wieczorem wpaść R.,ale powiedziałam mu,że jestem skonana i wrócę ok 23,30 a po kąpieli to już północ będzie więc szkoda nerwów i mojej energii skoro mamy się dziś spotkać-więc przyjedzie na obiad ok13 i może gdzieś wyskoczymy,ale na żadne rowery mnie nie namówi z pewnością.
Moje czwartkowo-piątkowe obżarstwo wędlinami odbiło się znów na wadze i już dziś mam mniej ,ale jednak więcej niż na pasku.We wtorek sprawdzę jak będzie-códem bedzie waga z paska.
zakupy na poprawę nastroju...
Ogólnie to nie narzekam na zły nastrój choć coś wisi w powietrzu-może to ta nadchodząca jesień i zimniejsze dni?
Dziś po sniadanku z R.rozstaliśmy się -on pojechał zapłacić rachunki,a
ja z teściową na targowisko.Pomogłam teściównie wybrać 3częściowy
kostium na okrągłe urodziny jej kuzynki,a ja też sobie pooglądałam kilka
fajnych rzeczy -niestety nie dla mnie,ale natrafiłam na sukienkę z
dżerseju za jedyne 40zł-nie gniecie się i jest milutka dla ciała,a w
dodatku znośnie w niej wyglądam-od lat już w spódnicach rzadko
chodziłam,a sukienke to chyba ślubną i tą z cywilnego ślubu ostatnio
miałam.
Niestety te zakupy robiłam na głoda i na tym targowisku jest
niebezpiecznie smaczna i niedroga kiełbasa-mam taką na swoim
sumieniu-buuu
Mam też zapas warzyw na kilka dni więc rano zrobię sobie sałatkę na kolejny dzień i ugotuję kalafiorek.
Lenia mam ,bo ostatnie dni w pracy są nie do przerobienia-z
niecierpliwością czekam na 22 września bo wtedy zaczyna mi się 11 dniowy
urlop.No a 23 wyjeżdżam z R. na wycieczkę do Kudowy.
R.też ma wolne od poniedziałku przez 2 tygodnie,więc nam się większość czasu wolnego pokrywa.
![]()
96,3kg i zaczynam od nowa...fotki z wystawy
kwiatów...
Zawaliłam kolejny raz i wstyd mi przed samą sobą,ale nie będę płakała nad rozlanym mlekiem-trzeba walczyć dalej może tym razem się uda.
Dietetycznie całkiem dziś nie było bo skusiłam się na placki ziemniaczane,ale ogólnie nie było całkiem źle.
Ćwiczenia?-jedynie sprzątanie i układanie w szafkach,ale się nieco spociłam-hihi
Nie potrafię uwierzyć,że w moim życiu się coś zmieniło na lepsze,ale ja czuję,że jestem komuś potrzebna i ze on mnie lubi...i dobrze mi z tym.Uśmiecham się gdy myślę o Romku i gdy dzwoni i choć drażni mnie że nie ma łazienki i że małomówny jest to dostrzegam,że się przy mnie otwiera i zmienia się dla mnie(wiem,wiem mężczyźni w jego wieku sie nie zmienią,ale łagodnieją).Dawno nie byłam u niego bo postanowiłam,że póki nie będzie łazienki nie pojadę .Jednak w poniedziałek poprosił mnie żebym podjechała z nim po papę na dach bo już wypił piwko,a zabrakło mu i nie może skończyć pracy -no i pojechałam.
Zaskoczył mnie pozytywnie-bo choć dla mnie to był nadal bałagan to widziałam,że się starał i przetarł blaty i szafki w kuchni,pranie zrobił i wymiótł pajęczyny z wychodka na podwórku.
W piątek zajechał ze mną i moją ex teściową na wystawę kwiatów-bylismy juz późno ,ale i tak było warto.
Wkleję teraz kilka fotek z wystawy.
![]()
Moja teściówna-kocham ją ;)
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
sobotni rajd...
witajcie kochane!
Rajd się udał zajechaliśmy do Zawiercia 2 autobusami na start i przez
Morsko doszliśmy do Podlesic niedaleko hotelu Ostaniec na ośrodku mieliśmy przygotowany poczęstunek -bigos kiełbaska i Piwo lub
napój.Pogoda dopisała humory również.Był to 19 złaz górski Górników i
było ponad 40 grup z różnych kopalń,nawet Wieliczka i Bogdanka z
Lubelskiego.łącznie 1740osób,wiec ciszy nie było zwłaszcza jak se faceci
podpili-hihi,ale były tez balety więc po krótkiej drzemce na trawie
poskakałam do bólu.Na wagę lepiej nie wchodzę bo nie wiedzieliśmy o
suchym prowiancie i ciepłym posiłku,a zabrałam też kanapki wypasione i
większość zjedliśmy.
Jutro wkleję fotki bo dziś już do pracy się zbieram.
I po urlopie i kłopotach,ale zawsze są inne...
Mam zaległości.Więc w skrócie postaram się streścić ostatnie dni.
Co do diety-od pobytu Betiny i jej syna w moim domu i częstych wypadów do Agi było słodko i niedietetycznie.Potem emocje opadły po powrocie B.do swojego domu i jej rodziców i zaczęłam sobie dogadzać niestety.Efekt był opłakany-dwa ważenia zawaliłam i mam nadmiar nawet nie wiem ile.
Był basen z R.i wspólne wyprawy rowerowe w nieznane mi okolice-zwykle po 20-25km co drugi dzień.
Wcześniej rozstaliśmy się z R.w zgodzie i mieliśmy zostać tylko przyjaciółmi,jednak taki układ nie jest dobry dla nas.Podczas jednej z wypraw sygnalizowałm mu,że to się zmieni,że jeśli ludzie chcą ze sobą być to wymaga to kompromisu i dyskusji na różnych płaszczyznach,ale miałam wrażeniem,że nie docierało to do niego.W środę na gg zaczęło się od żartu,ale skończyłam na poważnym pytaniu-"czy naprawdę chcesz bym została tylko twoją koleżanką?'"nie chcę cię zranić jeśli kogoś poznam bo zmiany są wtedy konieczne"".Ciężko mu ze mną rozmawiać ,ale zwykle pisanie lepiej mu wychodzi.Jednak to pytanie na wieczór było dla niego trudne i postanowił,że powie mi to osobiście-więc w piątek była ta rozmowa.
stwierdził,że nie wie dlaczego tak postąpił i postanowił się ze mną rozstać,że ja mam inny charakter(no to mu powiedziałam,że ludzie zwykle mają odmienne charaktery,i to ,ze jestem bardziej energiczna to lepiej bo jak dwa ciućki się spotkają będzie gorzej),że jego brat...-i tu się zaczęło-ogólnie mówiąc brat wykorzystuje jego ugodowy charakter i tak od śmierci matki nie opłaca żadnej opłaty typu:prąd,woda podatek ,nawet węgiel swój z kopalni sprzedaje a Romkowi podbiera.
Poradziłam mu,że ma napisać bratu list (skoro rozmowa kończy się na klnięciu)w którym mu wyjaśni co mu nie pasuje i napisze jakie ma propozycje zgodnego układu-czyli osobne liczniki na prąd i wodę i wspólne opłaty podatku po połowie,a w razie nie przystania na takie propozycje ma złożyć sprawę do sądu o podział majątku i ma ze sobą zabrać dokumenty z opłat jakie sam robił przez lata(nawiasem mówiąc to dawno miał tak zrobić)Boję się tylko,że to się na mnie odbije,bo jednak są braćmi i mieszkają razem.
Tak więc brat R.zdominował całą rozmowę ,ale zadałam mu pytanie,czy zawsze będzie się na brata 40-to letniego oglądał i poświęci dla niego swoje oszczędności i życie?
Spytałam czy chce być moim kolegą tylko czy....niech nazwie to swoimi słowami co czuje.
No i wreszcie powiedział,że chciałby,żeby było jak poprzednio.
Więc od piątku znowu dajemy sobie buziaka na powitanie i pożegnanie i znowu jest jak było.
Wiem,że nie będzie lekko,ale czuję jakieś rozrzewnienie jak rozmawiamy i jak go widzę-sama nie wiem skąd się to wzięło skoro nie jest w moim typie.
W sobotę jedziemy na złaz górski więc fotki wkleję.