Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chyba pora coś zmienić bo cukrzyca puka do drzwi...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3643
Komentarzy: 51
Założony: 13 stycznia 2025
Ostatni wpis: 19 kwietnia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tetania

kobieta, 34 lat, Tak

172 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 marca 2025 , Komentarze (2)

Siemano! Zacznę od razu z grubej rury: wchodzę rano nago na wagę w przedpokoju, a tam wyświetla się 74,9 kg! Nie wierzę własnym oczom, przesuwam nieco wagę, wynik taki sam, po czym biegnę w desperacji z wagą do łazienki, stawiam ją na kaflach i tam - 74,75 kg. Ufff. Taka wagę nieco łatwiej jest zaakceptować.

Od razu w mojej głowie rozpoczął się rachunek sumienia i analiza, co zrobiłam nie tak. Nie ma co się oszukiwać, że moja dieta jest idealna i przybieram z powietrza lub energii słońca, jak bretarianin. Na pewno są rzeczy, które mogę poprawić, żeby dalej chudnąć. Dokonałam szybkiej analizy:

1. W tym tygodniu jadłam dużo czerwonego mięsa. Wieprzowinka i wołowinka są raczej tłuste, a ja wsuwałam je aż mi się uszy trzęsły. Nie pogardziłam nawet mielonym usmażonym przez męża. Myślę, że czerwone mięsko jadłam nawet 4 dni na obiad.

2. Moje wspaniałe, zachwalane przez męża spaghetti bolognese, skąpane w sosie tłuszczowym. Po którym zwijałam się z bólu żołądka. Nie ma tu nawet co komentować.

3. Odkryłam batonixy proteinowe go on i nie omieszkałam spożywać ich codziennie. Każdy ma 200 kalorii, a wczoraj zjadłam takie 2, usprawiedliwiając się, że mogę, bo spacer.

4. Zamartwianie się stanem zdrowia. Cały tydzień siedziałam na grupie tężyczka z innymi hipochondrykami i biadoliłam, jaka to ja chora jestem. A chory musi się odżywiać. Przez to pozwalałam sobie jeść więcej niż zawsze.

5. Najgłupszy z błędów: wczoraj po intensywnym spacerze, gdy nie chciało mi się jeść, nałożyłam sobie wielką porcję żarcia na obiad (fryty i pierś z kurczaka z piekarnika, brokuły z sosem majonezowo-serowym) i postawiłam jeszcze przy sobie deserek pistacjowy High Protein. Gdy po połowie porcji poczułam się okropnie syta, zamiast przestać jeść, dalej wciskałam to w siebie, bo przecież trzeba odkurzyć talerz do końca. Tak mnie wychowano. Potem, mimo że nafutrowana żarciem nie mogłam już oddychać, musiałam zjeść jeszcze ten deserek proteinowy, no bo jak? Nie schowam go już do lodówki, skoro stał poza nią te 15 minut. Swój błąd powtórzyłam jeszcze raz na kolację. Nie jestem głodna? Nieważne, jest pora posiłku, oto Twoje żarcie, choćbyś miała się zrzygać. (To mój sekret odzyskania wszystkich utraconych w zeszłym roku 10 kg).

Inne możliwe powody przytycia (ach, chciałabym żeby to było to):

1. Grubsza faza cyklu. Jestem tylko kilka dni po owulacji, a wtedy waży się najwięcej.

2. Retencja wody. Moja regeneracja to fikcja, wczoraj zamiast odpoczywać po piątkowym treningu poszłam na spacer do górzystego lasu z mężem i spaliłam 600 kalorii. Wyżłopałam masę wody i się zmęczyłam. Mogło mnie zalać wodą, co?

3. Retencja kupy. Moje jelita są jak z żelaza i nie działa na nie nawet kawa kuloodporna (kawa z olejem kokosowym). Złośliwie zapierają się akurat przed ważeniem i nie chcą nic oddać! Wczoraj z desperacji wypiłam na kolację dzban słodkiego kakao, licząc, że wzruszy te masy. No i pomogło tylko częściowo.

Na pocieszenie: Waga pokazała wzrost masy mięśniowej z 43,85 kg na 44,43 kg, co daje nam ponad 0,5 kg w tydzień! Mąż miał rację, jestem koksem. Powinnam rzucić redukcję i wejść na masę, bo to jedynie mi dobrze idzie jak na razie.

Na niepocieszenie: codziennie jadłam tak dużo białka, a waga nie pokazała poprawy nawet o 0,1 %. Dalej mam 14,3% i niewystarczający poziom. No tak, jak insulina radośnie przetwarza mi to białko na mięśnie i tłuszczyk, i ciągle chce więcej, to co się dziwić.

Mój pociąg odchudzania trochę się rozjechał. Pora wrócić na właściwe tory. Mam następujące pomysły:

1. Deserki proteinowe tylko w dni treningowe. Ostatnio rozpieszczam się deserkiem po każdym obiadku, co daje dodatkowe 150 kalorii każdego dnia. Niby mało no i mają białko, ale nie ukrywajmy, pewnie nie są zdrowe, bo mają słodziki.

2. Okroić 2 śniadania. W tym tygodniu podniosłam kaloryczność drugiego śniadania, dodając białko serwatkowe i batonik. Zostanę przy batoniku, ale białko będę pić wieczorem i tylko w dni treningowe.

3. Przestanę jeść bez sensu. Będę słuchać swojego ciała i przy oznakach, że już starczy, nie będę udawać, że nie rozumiem, co do mnie mówi.

4. Więcej warzyw! Ten tydzień będzie bardziej wegetariański i bez czerwonego mięsa.

Jeśli ta korekta nie zadziała, to wracam do liczenia kalorii, czego nie cierpię. Więc pewnie się postaram.

A co tak poza tym? Mąż mój udał się na rowerową przejażdżkę 120 km. No nie mam sumienia zmuszać go, jak wróci, do spaceru. Więc żeby nie zalegać na kanapie cały dzień, zrobiłam sobie nadmiarowy trening na orbitreku. Włączyłam do tego półtoragodzinny film "Jak szybko chudnąć dr Damian Parol" i dreptałam tak przez cały film na najlżejszym poziomie, żeby się nie zajechać. Nie dowiedziałam się nic odkrywczego - chcesz schudnąć, to musisz mieć deficyt. No ale tym sposobem spaliłam ponad 500 kalorii i przy okazji nabiłam 7000 kroków (zostało do zrobienia tylko 3000 hihi). Opaska nakazuje 12 godzin regeneracji, więc teraz mogę sobie siedzieć na kanapie z czystym sumieniem.

21 marca 2025 , Skomentuj

Hej! Dzisiaj dzień treningowy, więc spaliłam trochę kalorii. Orbitrek + trening siłowy na pośladki, momentami było ciężko. Tężyczka cholerna daje mi popalić, odkąd odstawiłam magnez i robię treningi siłowe.

Staram się jak na razie na maxa odżywiać, 4 posiłki i w każdym białko. Ale dziś, jak w każdy piątek, musiałam coś odwalić. Tym razem zrobiłam bardzo tłuste spaghetti bolognese. Nawaliłam na patelnię oliwy z oliwek dużą łyżką, a potem na to wrzuciłam wołowinę i uświadomiłam sobie dopiero po czasie, jak w tym mięsie jest dużo tłuszczu. Więcej tego tłuszczu pływało jak sosu pomidorowego. Mężowi bardzo smakowało, zjadł 3/4 dania a ja... mi się po tym jedzeniu po prostu chciało wymiotować. 2 godziny później siedziałam, trzymając się za żołądek, i pijąc rumianek, zastanawiałam się, czy będzie jak z krewetkami (ale wtedy schudłam ponad 2 kg w tydzień!) Jeszcze mi na stopie coś wylazło, jakaś czerwona plamka o średnicy pół centymetra, ja pierniczę. Nigdy żadnych alergii skórnych nie miałam a tu widzę że mój organizm wciąż mnie czymś zaskakuje. Więc albo mam tą nietolerancję histaminy albo pszenicy, bo jadłam dziś makaron po raz pierwszy od hm... tygodnia? Już nie pamiętam ile dni nie jadłam pszenicy. Może faktycznie minął tydzień? I jakoś mi nie brakowało chleba, nawet nie myślałam o niczym takim.

Na szczęście po jakiejś godzinie przestało mi być niedobrze. Pojechaliśmy z mężem na zakupy i zaopatrzyłam się w liczne batony proteinowe go on i deserki high protein pistachio mousse oraz parę innych smaków.

Wieczorem na kolację stwierdziłam, że muszę się odstresować i zamiast orzeszków pistacjowych wjechały cheetosy. 2 miseczki keczupowych. Ale to nie wszystko. Znalazłam zaginioną paczkę naczosów serowych. No i zjadłam 2 miseczki do sałatki z mozarelli, papryki, cebuli i sałaty rzymskiej.

Tak więc nie wiem czy ja w ogóle jestem jeszcze na diecie, chyba zeszła na drugi plan bo próbuję okiełznać swoje zdrowie (jedząc cheetosy...) Muszę jeść więcej warzyw bo w tym tygodniu o nich zapominałam. Czy jestem w deficycie? Sądząc po tym, że jem 4 solidne posiłki w ciągu dnia, ciężko stwierdzić. Okaże się przy ważeniu. Co prawda, dzisiaj spaliłam sporo aktywnych i będę mieć pewnie 2400 kalorii łącznie spalonych, ale czy to starczy? Zobaczymy w niedzielę...

20 marca 2025 , Skomentuj

Witajcie. Nadszedł 14 dzień cyklu i nastrój siadł jak z bicza trzasnął. Rozpoczął się czas przedmiesiączkowy ze wszystkimi urokami. Teraz to już tylko byle przetrwać te 2 tygodnie, potem okres i znowu parę dni trochę lepszego humoru. I tak to się toczy...

Wczoraj wypróbowałam lampę na poczerwień na moje obolałe plecy. Przyjemnie grzeje, nie powiem. Coś tam dała, ale dziś bóle powróciły. Mata z igłami jest chyba lepsza. Położę się na niej przed snem.

Dziś wysmażałam sobie cellulit i teraz trochę poślady mnie pieką. Jeszcze nie umiem dobrać odpowiedniej odległości od tej lampy. 

Chyba odkryłam przyczynę mojej tężyczki. Albo jedną z nich. Nietolerancja histaminy. Od paru lat już obserwuję, że mam katar po jedzeniu a czasem duszności i ataki kaszlu. Najgorzej jest po pizzy, malinach, rybach, czasem do tego swędzi mnie skóra. Jak na złość moja dieta zawiera dużo rzeczy z histaminą, bo w tych rzeczach jest magnez i potas. Ostatnio codziennie jem pomidory, banany, 3 kostki czekolady 64% a to ma histaminę. Muszę więcej poczytać i dowiedzieć się, co mogę jeść, a co ograniczyć.

 Jak mnie wkurza, że zawsze w tego typu artykułach "Dieta antyhistaminowa" jest wymieniona długa lista czego nie wolno jeść, ale informacji, co można to już nie podadzą albo wymienią kilka rzeczy. Jak na razie znalazłam tylko, że mogę jeść ziemniaki, wiśnie, cebulę, kaszę gryczaną i nabiał, kurczaka, paprykę.

Zaczęłam pić olej z czarnuszki, który kupiłam już jakiś czas temu na insulinooporność. Okazuje się, że działa przeciwhistaminowo. Wzięłam łyżeczkę do 2 śniadania i do kolacji. I zauważyłam, że tętno mi po nim już tak nie spada. 

Podebrałam mężowi batona na rower i zjadłam na drugie śniadanie... Jakie to było dobre. Mąż kupuje takie proteinowe marki Go On. Chyba też sobie kupię. Skład może nie powala, bo jest cukier i olej palmowy, ale to tylko 200 kcal w jednym batonie no i ma dużo białka.

19 marca 2025 , Skomentuj

Witajcie. Dzisiaj dzień treningowy, czyli 30 min orbitrek+ siłowy na ręce i brzuch. Teraz boli mnie szyja, plecy i bark.

Humor mam kiepski, bo obejrzałam film na yt o tężyczce i dowiedziałam się rzeczy których wolałabym nie wiedzieć, np. że nieleczona zwiększa ryzyko białaczki itp. A mi się łatwo robią siniaki, ostatnio mam wysyp. 😭

Jeszcze mi się coś dziwnego przytrafiło, przed obiadem gdy nie jadłam od jakichś 3 godzin patrzę na opaskę a tam tętno... 47. Masakra czułam niepokój, ale jak zjadłam to przeszło. Najgorsza jest ta przerwa między drugim śniadaniem a obiadem, chyba muszę więcej jeść na drugie śniadanie, a nie małe jabłko i łyżka pestek z dyni. Dzisiaj pierwszy raz wypiłam do tego odżywkę białkową - taką bezsmakową, ze szklanką mleka. No ale to tętno mnie przestraszyło. Co się z tym ciałem dzieje!!!

Staram się jeść więcej białka bo dziwne ale waga mi pokazuje ciągle że mam za mało (14,3% a powinno być 16%). Mój mąż i wszyscy, co się ważyli, mieli białko w normie. Tylko ja nigdy nie mam, max 15% miałam jak zeszłam poniżej 70 kg. Dziwne.

Mąż śmieje się, że jestem koksem - najpierw kupiłam kreatynę, teraz białko. 😈

Jem też więcej mięsa. Dzisiaj na obiad miałam gołąbki z przepisu Tomasza Strzelczyka z trzech rodzajów mielonego: wołowiny, wieprzowiny i indyka. Na jutro jeszcze zostały.

Ostatnio lepiej śpię, bo zasypiam już przed północą i wychodzi trochę ponad 8 godzin snu. Ale za to nie robię drzemek w dzień.

A, kupiłam lampę na podczerwień bo obejrzałam film pani gastrolog z youtuba i uznałam, że dobrze byłoby coś takiego mieć. Męża często boli kolano, a mnie ostatnio tak bolał łokieć i promieniował na ramię i plecy. Lepsze to niż tabletki. Dobra, przyznam się po co ją tak naprawdę kupiłam. Gdzieś przeczytałam, że działa na cellulit i zamierzam grzać se dupsko podczerwienią i udźce! 🤡

Idę grzać plecy, zobaczę czy coś pomoże.

17 marca 2025 , Komentarze (4)

Cześć. Padam już bo poćwiczyłam dziś dość intensywnie. Najpierw orbitrek pół godziny, potem trening siłowy na pośladki. Chciałam zrobić w sumie 2 treningi po 20 minut, ale po 30 minutach ćwiczeń moje ciało było już jak z galarety, trzęsło się i nie miałam już siły napinać mięśni, uznałam więc, że nie ma sensu dalej ćwiczyć. Jutro pewnie nie będę mogła się ruszyć...

Planuję ćwiczyć na razie 3 razy w tygodniu, po godzinie, w tym 30 minut cardio i 30 minut siłowego. Resztę dni będę się regenerować i robić kroki. Będę ćwiczyć pon-śr-pt bo pasuje mi idealnie. Ważenie przesunę na niedzielę, żeby nie ważyć się dzień bezpośrednio po treningu.

A nie pisałam Wam chyba, że odstawiłam chleb. Zamówiłam sobie 3 kg kaszy gryczanej i gotuje teraz na śniadanie. Od czasu do czasu zjem jakiś makaron czy pizzę, ale na co dzień już nie chcę jeść pszenicy.

Przejadły mi się też cheetosy po 2 miesiącach codziennego jedzenia do kolacji. W ramach zdrowszego odżywiania i tężyczki od paru dni zamiast cheetosów jem do kolacji 30-40 g pistacji. Wszystko odważam, bo z pistacjami łatwo przesadzić. Są zdrowe, ale kaloryczne. 

Na kolację jem sobie też sałatkę z sałaty rzymskiej, mozarelli light, pomidorków koktajlowych i odrobiny oliwy z oliwek. Powiem Wam, że zapycha, nie czuję się po niej głodna ani nie mam potrzeby by zjeść do niej jakiś chleb czy bułkę. Kiedyś nie wyobrażałam sobie tak jeść.

Chyba jeszcze nigdy tak zdrowo się nie odżywiałam...

15 marca 2025 , Komentarze (2)

Hej! Dzisiejszy dzień mi tak zleciał, że nawet nie wiem kiedy i jak. Jestem padnięta. Zakwasy mnie dalej trzymają więc nie było treningu, ale dzień miałam bardzo aktywny. Byliśmy z mężem na długim spacerze i spaliłam ponad 500 kcal. 

A jak waga? No może nie powaliła mnie, ale jakiś spadek jest - 73,9 kg. Śmieszne, bo aplikacja nie pokazuje mi już nadwagi tylko "sylwetka zrównoważona" mimo że od nadwagi (74 kg) dzieli mnie tylko 100 g. Wg BMI już nie mam nadwagi. No ale nie zamierzam na tym spocząć, bo nadal mam za dużo tkanki tłuszczowej. 

Jak na to, że dwa dni temu zjadłam potężnego kebaba, a wczoraj jak zwykle dzień przed ważeniem mnie zaparło, wynik jest całkiem ok. No wiadomo, że chciałabym więcej schudnąć (ważyć 70 kg do końca marca już mi się chyba nie uda...), ale dobre i to.

W dwa miesiące zrzuciłam 6 kg nadwagi, bo najwięcej ważyłam 80 kg.

14 marca 2025 , Komentarze (1)

Witajcie. Od wczorajszych ćwiczeń z Chinką bolą mnie tak poślady i udźce, że nie mogę usiąść na kiblu... Wzięłam kąpiel bo niby pomaga na zakwasy, ale nie widzę różnicy. Także to by było na tyle jeśli chodzi o treningi do końca tygodnia. Jedynie kroki będę robić.

Odkryłam dzisiaj środek skutecznie hamujący apetyt. Zamówiłam sobie ocet malinowy dla odmiany od jabłkowego i wypiłam 1 łyżkę rozpuszczoną w szklance przed obiadem. Momentalnie przeszła mi ochota na jedzenie i to całkowicie. Musiałam wmusić w siebie obiad z racji pory posiłku. Na insulinooporność powinno się pić 2 łyżki dziennie, ale nie chciałam tracić apetytu przed kolacją to nie wypiłam. 

Stresuję się przed jutrzejszym ważeniem...

13 marca 2025 , Komentarze (2)

Witajcie. Wczoraj wieczorem mój mąż zaczął mówić do mnie "A...Albo nie, nie powiem bo będziesz zła." No to się dopytuje, o co chodzi a ten kusiciel: "A bo wiesz, przejeżdżam często rowerem obok tego kebaba co lubisz i czy byś się obraziła gdybym Ci kupił". Gdy mój mózg usłyszał kebab, nie było już odwrotu... Już wiedziałam, co zjem następnego dnia na obiad...

Tak. Zjadłam dzisiaj kebaba na obiad i to dużego i nie czuję z tego powodu żadnych wyrzutów. Ostatnie dni czuję się tak beznadziejnie, że po prostu zasłużyłam na nagrodę za cierpienie. Tężyczka mnie dobija. Moje ciało jest głodne. Kebab jest tłusty i pożywny. Ma warzywa i mięso. To zdrowe. 

Przed objadem wypiłam ocet jabłkowy żeby wyrzut insuliny ze szczęścia mnie nie powalił. Dzięki temu spałam po obiedzie tylko godzinę, a nie tradycyjnie 2. 

Potem czas na trening. Od ostatniego treningu z Chinką na brzuch nadal mam zakwasy. Dzisiaj ćwiczenia na pośladki. Pół godziny. Męczące, mimo że wczoraj miałam dzień przerwy a wg planu treningu Chinki powinnam zrobić ten trening wczoraj. Potem wlazłam na orbitrek i karnie pochodziłam pół godziny. Parę razy miałam uczucie, że zaraz stracę równowagę i osunę się na podłogę. Mocy po tym treningu siłowym zupełnie nie miałam by jeszcze to cardio robić. Ale jakoś zrobiłam.

Nie wiem czy jeszcze poćwiczę coś w tym tygodniu, wszystko zależy od regeneracji. Bądź co bądź zrobiłam 6 treningów - 3 orbitrek i 3 siłowe. Po siłowych naprawdę jestem zmęczona, co mnie dziwi. Jak chodziłam na orbitreku na większych obciążeniach to nie byłam tak zmęczona jak teraz po tych wykrokach i innych takich. Ale na pewno nie będę robić treningu według planu Chinki bo nie dałabym rady. Zmodyfikuję go pod siebie. W ogóle to jest plan dla średnio- i zaawansowanych a nie dla takich amatorów jak ja...

Po kebabiku zjadłam normalnie kolację - skyr z pestkami dyni, banan z masłem orzechowym, 3 kostki gorzkiej czekolady, cheetosy. Próbuję pozyskiwać magnez z diety, bo jak widać suplementacja dwa lata nic nie dała.

Przypadkiem sprawdziłam dziś, że do lata (21 czerwca) zostało od dziś dokładnie 100 dni. To całkiem dużo jak na zmianę sylwetki, zrzucenie paru kilo i centymetrów w obwodach. Nie ma więc co się zajeżdżać. Odchudzanie wymaga czasu, a czas i tak upłynie.

Obejrzałam też dzisiaj ciekawy film na kanale "Grube historie" o dziewczynie, która jest na diecie lwa. Tzn. je samo mięso i tylko mięso. Bo po innych rzeczach boli ją głowa i cierpi na jakąś chorobę. Ja bym tak nie mogła, bo lubię jeść różnorodnie, ale planuję zwiększyć ilość mięcha w diecie bo tężyczkowcy potrzebują białka żeby magnez się wchłaniał. Z tego filmiku dowiedziałam się że najlepsza jest wołowina bo w kurczakach i świni są toksyny. Czas odżywiać ciało, a nie je zagładzać.

12 marca 2025 , Skomentuj

Hej. Wczoraj zaczęłam przetrząsać Internet w poszukiwaniu informacji na temat tężyczki. To co znalazłam nie tylko wprawiło mnie w ponury nastrój, ale i zszokowało. Tak, po dwóch latach nie mam wyleczonej tężyczki. Więcej, nie mam jej nawet zaleczonej, skoro objawy tak szybko wyszły na wierzch.

Z Poradnika Gastrologicznego na yt (polecam wogóle kanał, prowadzi pani doktor gastroenterolog) dowiedziałam się, że objawy, które przypisywałam insulinooporności/stanowi przecukrzycowemu to wynik tężyczki. Częste latanie siku i robienie mało? Skutek osłabionych przez tężyczkę mięśni pęcherza moczowego. Nieustanne zaparcia? Skutek osłabionych mięśni perystaltycznych jelit. Dziwne widzenie? Osłabione mięśnie oka...

Podłamałam się... Ta choroba to jakieś g.wno, które sprawia, że nie mam tyle siły co normalny człowiek. Aha, dowiedziałam się że z ćwiczeniami nie można przesadzać, bo mięśnie są słabsze i łatwo się przetrenować. Niektórzy mają zanik mięśni.

Przyznam, że nigdy się nie zainteresowałam tematem na poważne, bo objawy miałam raczej łagodne, poza paroma epizodami mocno bolesnego skurczu krtani, co dopiero po czasie skojarzyłam z tężyczką. Lekarze też za bardzo się nie roztkliwiają nad tą dolegliwością, neurolog kazała tylko brać cytrynian magnezu i tyle.

Więcej o tężyczce czytał mój mąż, który dołączył nawet do dwóch grup na facebooku i namówił mnie, żebym też to zrobiła. Weszłam tam raz i poczułam, że trafiłam do jakiegoś grona hipochondryków, w dodatku przekonanych, że stoją nad grobem... Co drugi post to dramatyczne nagranie drgających mięśni kończyn, a już hitem była babka, która nagrała coś a'la atak padaczkowy... Przestałam tam wchodzić dla swojego zdrowia psychicznego.

Od wczoraj przekopałam tę stronę chyba rok wstecz, ale nie znalazłam tam nic pomocnego jak na razie - same posty typu "czy też tak macie" i filmik z drgającym udem, albo "pomuszcie zinterpretować wyniki badań". Więcej dowiedziałam się z kanału pani gastrolog i chcę przesłuchać wszystkie filmiki na temat tężyczki i wziąć się porządnie za siebie.

Jednocześnie jestem zła, że musiałam zapaść oczywiście na taką przypadłość o której nawet lekarze wiedzą jeszcze niewiele. Nie ma za bardzo wiedzy jak się odchudzać w tężyczce, jak jeść i ile sportu uprawiać. Znalazłam jakieś szczątkowe informacje, ale w porównaniu do tego, co można znaleźć na temat odchudzania w niedoczynności tarczycy, Hashimoto, PCOS i insulinooporności to jest kropla w morzu potrzeb...

Ogólnie to dowiedziałam się z tych info, że osoby z tężyczką powinny dążyć do prawidłowej masy ciała ALE zakazane są restrykcje kaloryczne (no to ciekawe jak schudnąć bez deficytu). 

Z ruchem zdecydowanie przesadziłam. 5-6 treningów po 30 minut orbitreka w tygodniu to już było dużo, a ja chciałam do tego dodać treningi siłowe Chloe Ting, które obejmują 6 treningów w tygodniu... A kiedy się regenerować? Nic dziwnego, że moje ciało padło.

Nie mogę się tak katować. I tak ćwiczenia nie są aż tak ważne. Można chudnąć i bez nich, bo dieta to 70% sukcesu. Potrzebuję zatroszczyć się o siebie i więcej relaksować.

Dlatego dzisiaj cały dzień odpoczywam (robię tylko kroki, mam 8000) i będę tak robić 3 dni w tygodniu. Spróbuję ćwiczyć 4 razy w tygodniu po godzinie (siłowe+orbitrek), a jeśli to dalej będzie za dużo, to jeszcze zmniejszę.

No i dieta. Chyba jadłam za mało. Muszę jeść bardziej odżywcze rzeczy, które dostarczą mi dużo magnezu. Dzisiaj zjadłam:

- sałatkę z 2 jajek i brokuła, pestkami dyni i słonecznika, pomidorkami koktajlowymi i sosem czosnkowym z jogurtu,

- banan z łyżeczką masła orzechowego i 3 kostki czekolady 64% (smakowała jak słodka, dawno nie jadłam),

- pierogi ruskie (ograniczam mąkę pszenną i od 2 dni nie jem chleba, ale te pierogi musiałam zjeść bo je kiedyś kupiłam),

- sałatka z sałaty rzymskiej, pomidorków koktajlowych, ciecierzycy prażonej na oleju kokosowym, miseczka chrupek.

Jak to piszę, to wydaje mi się że to i tak jakoś mało. W ogóle przypominałam sobie o oleju kokosowym. Niby pomaga zrzucać tłuszcz z brzucha. Może będę jeść łyżeczkę codziennie.

Trudno, najwyżej będę chudnąć wolniej, ale zależy mi bardziej na zdrowiu niż na wyglądzie. Nie chcę się wpędzić w jakieś poważniejsze problemy czy przetrenować. Bo zależy mi na tym by mieć kondycję i móc latem zrobić setkę na rowerze czy chodzić po górach trasy na 30 000 kroków.

11 marca 2025 , Komentarze (2)

Witajcie. Czuję się jak jakiś zdechlak. Po wczorajszych ćwiczeniach złapałam wczoraj doła, bo ta godzina dziennie ćwiczeń zaczęła mi niesamowicie ciążyć. Jak to, mam ćwiczyć 2 razy dłużej niż zwykle? Plus dopadły mnie ataki tężyczki w postaci szarpania mięśni i duszności. Parę dni temu odstawiłam magnez z zalecenia lekarza (brałam nieprzerwanie od 2 lat) i się zastanawiam, czy dobrze zrobiłam...

Rano po obudzeniu się byłam tak niewyspana, że marzyłam o dodatkowej godzinie snu. No ale praca, wiadomo. Jakoś się ogarnęłam (kawa). 

Co z zakwasami po wczorajszym treningu? Ku mojemu zdziwieniu w ćwiczonych partiach nic mnie nie boli, natomiast boli mnie lędźwie i szyja. Ogólnie uczucie połamania plus płonące ciało ze stanu zapalnego. Ruch to zdrowie, he he he.

Na śniadanie zjadłam 2 jajka i pół paczki warzyw na patelnię z keczupem, z czego połowę warzyw potem wywaliłam bo trafiłam na jakieś włókna fasoli szparagowej i zrobiło mi się niedobrze... 2 śniadanie małe jabłko. Obiad: kasza gryczana z chudym twarogiem i papryka z cebulą podsmażane na łyżce oliwy. I 1 serek zakopiański. Deser - mus proteinowy cappuccino. 

Nie będę Wam ściemniać, że jest łatwo. Do treningu musiałam się nastawić psychicznie i zmusić i odkładałam go aż w końcu stwierdziłam że już czas. Nie było tak strasznie, chociaż czuję, że będę mieć zakwasy na brzuchu. Moje ramiona są słabe, machając tymi ciężarkami 1 kg czułam, jakbym miała w rękach niewiadomo jakie ciężary. 

Po treningu spojrzałam w lustro i żem zapłakała nad swoim odbiciem. Szczerze? Nie widzę żadnej różnicy między tym jak ważyłam 80 kg a teraz 74 kg. Zatłuszczone i pocellulitowane ciało. Odkryłam, że mam cellulit na ramionach, nad paszkami. Wolałam tego nie wiedzieć. 

Postaram się wytrzymać z tymi ćwiczeniami z 6 tygodni, tak w ramach eksperymentu, czy coś mi to da. Jak nie będę zadowolona to rzucam w cholerę i wracam na kanapę.

A w ogóle to od wczoraj załącza mi się momentami wilczy głód. Albo to od tych ćwiczeń, albo za mało jem. Ale wcale nie spalam podczas treningów dużo kcal. Dziś na siłowym ok. 100, a na orbitreku wycisnęłam tylko 170. 

Myślałam, że nie wytrzymam i na kolację zrobię sobie wielką ucztę. Zrobiłam najpierw michę sałatki śródziemnomorskiej (sałata rzymska, cebula czerwona, oliwki czarne, mozarella light, mnóstwo pomidorków koktajlowych z biedry z promocji są pyszne słodziutkie, olej z dyni) i wiecie co? Zapchałam się tym. Dla pewności, że nie jem za mało, zjadłam jeszcze banana z łyżeczką masła orzechowego a na koniec wmusiłam w siebie miseczkę chrupek orzechowych. Równie dobrze mogłabym tego nie jeść, ale nie chce się głodzić. Nie mam pojęcia czy jestem w deficycie. Okaże się przy następnym ważeniu.

Niepokoją mnie te drżenia tężyczkowe... nawet serca. Nasiliły się. Ale najgorsze są duszności. Ech.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.